Przed pierwszym gwizdkiem piłkarze Jagiellonii Białystok mieli do wykonania jedno ważne zadanie - zapomnieć o aktualnej tabeli ekstraklasy Litwy. Ich pucharowy rywal niespodziewanie zamyka bowiem ligową stawkę, mimo że do rozgrywek przystąpił (system wiosna/jesień) jako obrońca tytułu mistrzowskiego. To mogło wpłynąć na ekipę z Podlasia cokolwiek rozprężająco. Należało pamiętać, że w I rundzie kwalifikacji FK Poniewież wyrzucił za burtę HJK Helsinki, co uznano za dużego kalibru zaskoczenie. Tymczasem "Jaga" rozgrywała swój premierowy mecz poprzedzony hymnem Champions League. Przystępowała do niego w roli zdecydowanego faworyta. Przyszły rywal "wysłał ostrzeżenie" Jagiellonii. Absolutna demolka, rywal upokorzony Imaz w pojedynkę demoluje mistrzów Litwy. Wystarczyło niecałe pół godziny Liczyliśmy na dobry występ mistrzów Polski, ale tylko zawodowi optymiści prognozowali tak piorunujący przebieg pierwszych dwóch kwadransów gry. Nie minęło 29 minut, a ekipa Adriana Siemieńca prowadziła w gościnie 3:0. Wymarzone otwarcie nowego rozdziału w historii klubu. W roli bezwzględnego egzekutora wystąpił Jesus Imaz. Za każdym razem to on trafiał do siatki zdezorientowanych Litwinów. Zapracował na miano bohatera spotkania, kompletując klasyczny hat-trick. 33-letni Hiszpan otworzył wynik spotkania w 15. minucie, finalizując kombinacyjną akcję strzałem po ziemi sprzed pola bramkowego. W 28. minucie huknął kapitalnie z półwoleja w boczną siatkę, a 60 sekund później znów z kilku metrów przytomnie wykończył indywidualną szarżę Afimico Pululu. To był nokaut. Kibice z Białegostoku oczami wyobraźni widzieli już swój zespół w III rundzie el. LM. Każdy inny scenariusz byłby katastrofą, ale... w tym momencie do rozegrania pozostawało jeszcze 150 minut. Prowadzenie Jagiellonii do przerwy mogło być jeszcze wyższe. Błąd przy wyprowadzaniu piłki stojącego w bramce Emila Timbura szczęśliwie dla gospodarzy nie przyniósł konsekwencji. Z kolei Pululu w doskonałej sytuacji fatalnie przestrzelił. Po zmianie stron obraz gry uległ zmianie. Ekipa z Podlasia nie forsowała tempa, oddała inicjatywę rywalom i czekała na ich kolejne błędy. Okazja nadarzyła się dopiero w 80. minucie. Skwapliwie skorzystał z niej Kristoffer Hansen, ustalając końcowy rezultat konfrontacji mierzonym strzałem bez przyjęcia. W ostatnich fragmentach Imaz przegrał jeszcze pojedynek z Timburem, ale mistrzom Polski nie mogło to zepsuć doskonałych humorów. Skończyło się pogromem. Czterobramkowa zaliczka oznacza, że rewanż przed własną publicznością będzie dla "Jagi" jedynie formalnością.