Grupa D to jedyna grupa, z której mogła jeszcze awansować każda z czterech drużyn. W najlepszej sytuacji był Tottenham - wygrana na własnym boisku gwarantowała Anglikom fazę pucharową. Musieli jednak pokonać Sporting, z którym akurat w pierwszym meczu przegrali 0-2. Tottenham zaatakował od początku W rozgrywkach krajowych obu zespołom idzie nie najlepiej. Tottenham przegrał z Manchesterem United 0-2 i u siebie z Newcastle United 1-2. W tabeli Premier League jest trzeci. Sporting odpadł z Pucharu Portugalii z trzecioligowym Varzim. W lidze dopiero ostatnio częściej wygrywa, ale jest dopiero czwarty. Gospodarze chcieli jak najszybciej strzelić gola i wysoko zaatakowali rywali. Przy wznowieniu od bramki, czterech piłkarzy ustawiało się na linii pola karnego, by uniemożliwić rozgrywanie krótkimi podaniami. Portugalczycy starali się jednak wychodzić spod pressingu, choć nie zawsze to im się udawało. Eric Dier próbował długimi podaniami stworzyć przewagę, ale kilka razy jego kolegom zabrakło centymetrów do opanowania piłki. W 17. minucie lewą stroną zaatakował Harry Kane, podał mocno wzdłuż bramki i niewiele zabrakło, by bramkarz skierował piłkę do siatki. Świetna kontra Sportingu W odpowiedzi z prawej strony zagrał Pedro Porro, ale Paulinho kopnął nad poprzeczką. Chwilę później nie pomylił się Marcus Edwards. Dostał piłkę 40 metrów od bramki Tottenhamu, pobiegł z nią przed pole karne, a że nikt go nie atakował, strzelił precyzyjnie i było 1-0 dla Sportingu. Tottenham nie miał pomysłu jak odrobić straty. Rozgrywał piłkę, ale akcje zwykle kończyły się 30 metrów przed bramką. Dopiero w 38. minucie gospodarze oddali pierwszy celny strzał - Heung-Min Son kopnął jednak tam, gdzie stał bramkarz. To kontrataki gości były groźniejsze. Tottenham w końcówce wyrównuje Po zmianie stron Tottenham zaatakował - grał szybciej i konkretniej. Mocno przycisnął rywali. Pierwszą okazję miał Dier, który w polu karnym strzelił z woleja, ale Antonio Adan znakomicie obronił. Chwilę później po wymianie piłki uderzył Son - znów lepszy był bramkarz Sportingu. Czas jednak uciekał, a londyńczycy nie potrafili wyrównać. Po dobrym kwadransie spuścili z tonu, ale wciąż próbowali. Po strzale głową Diera piłka nieznacznie minęła bramkę. Lepszą okazję miał Sporting - po błyskawicznej kontrze Flavio Nazinho przegrał jednak pojedynek z Hugo Llorisem. Anglicy dopięli swego w 80. minucie. Pewny do tej pory Adan po rzucie rożnym źle wyszedł do piłki, uprzedził go Rodrigo Bentancur i było 1-1. To dodało im skrzydeł. Blisko drugiej bramki był Dier, ale ze złości tylko bił rękoma w murawę. W dolioczonym czasie strzelaili Son i Betancur, ale gole już nie padły. W dolicoznym czasie gola zdobył Kane, ale po długiej analiziwe VAR bramka nie została uznana. Czerwoną kartke zobaczył trener Antonio Conte, który nie zgadzał sie z decyzją.