W Tallinie Raków Częstochowa wygrał 3:0 z Florą, dzięki czemu zapewnił sobie awans do II rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Polacy co prawda zdominowali rywala i nie pozostawili wątpliwości, kto bardziej zasłużył na grę w kolejnej fazie pucharów, ale i udowodnili, że wciąż muszą pracować nad kluczowymi elementami gry. Po pierwsze: w dalszym ciągu szwankuje rozegranie piłki od własnej bramki, na które mocno stawia trener Dawid Szwarga. Po drugie: do poprawy jest skuteczność, która była największym problemem Rakowa dwumeczu z Florą. Dziewięć transferów Rakowa W ostatnich tygodniach częstochowianie wzmocnili zespół aż dziewięcioma zawodnikami. Do składu dołączyli między innymi Łukasz Zwoliński, Kamil Pestka, Adnan Kovačević czy John Yeboah, który kosztował rekordowe w historii klubu 1,5 mln euro. Co więcej - na przedmeczowej konferencji prasowej Szwarga zapowiedział, że Raków do końca okienka chciałby przeprowadzić dwa kolejne transfery! Zakupowe szaleństwo ma na celu nie tylko wzmocnienie, ale i uzupełnienie kadry przed grą na dwóch, a może i trzech frontach. Na Limanowskiego nikt nie ukrywa, że tym trzecim ma być faza grupowa europejskich pucharów. Kolejne dwa transfery Rakowa Częstochowa? Jasne słowa trenera Pomimo olbrzymiej rotacji kadrowej pozostałe zmiany były ledwie kosmetyczne. Nie ma się co dziwić - Szwarga nie zamierzał z miejsca rozmontować stworzonego przez Papszuna wehikułu, który niedawno zdobył mistrzostwo Polski. Jednocześnie młody trener nie ma zamiaru bezczynnie stać i liczyć, że natchnieniem dla jego piłkarzy będzie duch poprzedniego szkoleniowca. I chociaż 32-latek jest w stałym kontakcie z Papszunem - przyznał to w poniedziałek, mówiąc o tym, że długo rozmawiał z poprzednim trenerem po pierwszym meczu z Florą - to wykorzystuje każdy dostępny moment, aby przemycać elementy swojej filozofii. Najlepszą obroną jest atak Jej istotnym elementem jest cierpliwie, uparte wręcz rozgrywanie piłki od swojej bramki. Z tej metody często korzystał także Papszun, ale jako pragmatyk nie robił problemu, gdy jego piłkarze - w trudniejszych sytuacjach - ratowali się długim wybiciem. Szwarga dąży natomiast do tego, aby zespół nie bał się krótkiego grania nawet pod presją i przy intensywnym pressingu. Ma to na celu wciąganie rywala na swoją połowę. Ale jednocześnie - jest ryzykowne. W pierwszym spotkaniu z Florą o mało nie zakończyło się to tragedią, ale na szczęście dla mistrzów Polski po strzale Martina Millera dobrze interweniował Vladan Kovačević. Niewiele brakowało, aby błąd Rakowa kosztował utratę bramki także w meczu z Legią Warszawa o Superpuchar, ale wtedy z kolei sytuację uratowało nieudane przyjęcie piłki Ernesta Muçiego. W Tallinie szkoleniowiec Rakowa zdecydował jednak, że najlepszą obroną jest... atak. I od pierwszych chwil jego zespół narzucił przeciwnikowi swoje warunki gry. W początkowych kilkunastu minutach sytuacje bramkowe mnożyły się więc jak grzyby po deszczu. Na bramkę Everta Grünvalda strzelali Jean Carlos, Zwoliński i Ben Lederman. Ten ostatni w 25. minucie podjął swoją drugą próbę i był o centymetry od gola, ale ostatecznie tylko trafił piłką w słupek. Intensywna gra, oparta w dużej mierze na dośrodkowaniach z bocznych sektorów (które nie przynosiły wielu efektów), pozwoliła Polakom odrzucić od swojego pola karnego piłkarzy Jürgena Henna. I jeśli ci stwarzali zagrożenie - a udało im się to kilka razy - to raczej po kontratakach. Po raz kolejny zdarzyła się jednak strata przy wyprowadzaniu piłki: tym razem piłkę zgubił Lederman, ale na szczęście dla Rakowa sytuację źle rozegrał Konstantin Vassiljev. Napastnik potrzebny od zaraz W ostatnim kwadransie pierwszej połowy trwał ostrzał bramki Grünvalda. Sposobu na Estończyka nie znaleźli jednak Zwoliński, Milan Rundić i Bartosz Nowak. Łącznie do przerwy Raków uderzał siedmiokrotnie, ale żadna z tych prób nie przyniosła gola. To zmieniło się tuż po przerwie. Sprytne podanie Zoran Arsenicia wykorzystał wtedy Zwoliński i tym samym uspokoił kolegów, a także około dwustu kibiców Rakowa, którzy wspierali zespół w Tallinie. Zresztą to właśnie Zwoliński chwilę później dołożył drugiego gola, gdy w 59. minucie wykorzystał świetne podanie Frana Tudora. Później wciąż trwał festiwal niewykorzystanych okazji. Grünvald świetnie interweniował po uderzeniu Marcina Cebuli, nie pokonał go także Tudor, ani znajdujący się w sytuacji sam na sam Yeboah, który pojawił się po przerwie. Rozjazd w polskim klubie. Wielkie plany i rozwiązany kontrakt Wygrane 3:0 spotkanie (w 85. minucie cudownego gola zdobył Janis Papanikolau), potwierdziło to, co w Częstochowie wiedzą od dawna. Po pierwsze: że Szwarga potrzebuje czasu, aby wdrożyć swoje pomysły, które piłkarze będą mogli realizować bez fałszu. I po drugie: że skuteczny napastnik potrzebny jest od zaraz. Dla mistrzów Polski - mimo trzech zdobytych bramek - to kluczowa do obsadzenia pozycja. Bo nawet przy odważnej, ofensywnej grze - jaką Polacy zaprezentowali we wtorek Estonii - może być trudno marzyć w pucharach nie tylko o grze w fazie grupowej Ligi Mistrzów czy Ligi Europy, ale nawet Ligi Konferencji. Z Tallina Sebastian Staszewski, Interia Sport