Nazwany na cześć wielkiego wynalazcy Pele przyszedł na świat w ubogiej rodzinie, jako najstarszy syn brazylijskiego piłkarza -Joao Ramosa do Nascimento i Marii Celesty Arantes. Nazwany został na cześć amerykańskiego wynalazcy - Thomasa Alvy Edisona, jednak rodzice postanowili zmodyfikować nieco imię, usuwając literę "i", z uwagi na południowoamerykańskie korzenie. W efekcie noworodka nazwano Edson. To nie koniec pięknej historii o szlachetnym imienniku wielkiego Pele, bo jak się potem okazało, przy sporządzaniu aktu urodzenia popełniono błąd, dzięki czemu w wielu oficjalnych dokumentach "król futbolu" figurował jako Edison. Miłość do futbolu bez wątpienia odziedziczył po ojcu, który grał pod pseudonimem "Dondinho" w klubach: Fluminense Rio de Janeiro i Atletico Mineiro Belo Horizonte. Nigdy jednak nie osiągnął większych sukcesów. W historii brazylijskiej piłki zapisał się natomiast jako napastnik, który zdobył w jednym spotkaniu pięć bramek głową. Dla dorastającego syna był inspiracją do podjęcia kariery sportowej i wzorem do naśladowania. To ojciec zaszczepił w Pele umiłowanie futbolu, które z czasem przerodziło się w szaleńczą miłość, wypełniającą całe życie młodego adepta. Gdy po raz pierwszy zabrał dorastającego Edsona na mecz lokalnej drużyny, w sercu rozmarzonego dzieciaka zrodziło się największe pragnienie: dorównać w swej karierze ojcu i tak jak on, zagrać w stanowej pierwszej lidze. Nikt wówczas nie przewidywał, że młokos z Bauru, za kilka lat stanie się najjaśniejszą gwiazdą światowego futbolu. Wbrew woli matki, która mając przykre doświadczenia z kariery męża, nie chciała pozwolić, by poważny uraz uniemożliwił synowi podjęcie godziwej pracy. Piłkarski bakcyl Pelego okazał się jednak dużo silniejszy? Pucybut, herbaciarz, geniusz futbolu! "Bo najlepsi w błocie się rodzą." Ta odwieczna maksyma w pełni znajduje swoje odzwierciedlenie w życiorysie cudownego Brazylijczyka. Przejmująca bieda i utrudnione warunki bytu, zmusiły Pelego do podjęcia pracy już od najmłodszych lat. Pucowanie butów, pomoc w herbaciarni, przebieranie kawy na miejscowych plantacjach, to tylko nieliczne z zajęd, którymi dorabiał na utrzymanie młodziutki Edson. Ciężka kontuzja zakończyła bowiem karierę ojca, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację materialną rodziny. Praca, dzięki której chłopak chciał spełnił swoje marzenie zarabiając na prawdziwą piłkę, nigdy nie dała zamierzonego efektu. Pele oddawał wszystkie zapracowane pieniądze matce, a upragnioną futbolówkę zastępował skarpetą wypchaną gazetami lub grejpfrutem. Pele - znienawidzony przydomek Piłkarski przydomek, który z rozwojem kariery stał się bardziej rozpoznawalny niż prawdziwe imię zawodnika, początkowo przysparzał "Królowi" wiele przykrości. Doprowadzał go wręcz do huraganowej wściekłości. Kiedy rówieśnicy kpiarsko wołali na chłopaka "Pele, Pele", ten wielokrotnie tracił panowanie nad sobą, co wywoływało napięcia i prowadziło do bójek. Geneza futbolowej ksywy sięga zatem czasów szkolnych, ale skąd pomysł na taką nazwę? Historia pseudonimu jest bardzo błaha i dziecinna. Tyczy się sytuacji, w której młody Edson nie potrafił prawidłowo wymawiać imienia miejscowej gwiazdy, bramkarza klubu Vasco da Gama Rio de Janeiro. Powtarzając miano goalkeepera, które poprawnie brzmiało Bele, każdorazowo popełniał błąd mówiąc Pele. Podłapany przez rówieśników lapsus szybko został wykorzystany przeciw niemu. Sam piłkarz przyznał w swojej autobiografii, że w dzieciństwie nie lubił tego określenia, gdyż nie miało ono tłumaczenia w języku portugalskim i kojarzyło mu się z szyderczym wyśmiewaniem. Zagłębiając się jednak w znaczenie pseudonimu, odnieść można wrażenie, że jest on najtrafniejszym, jaki wymyślić mogli dokuczliwi koledzy. "Pele" po hebrajsku oznacza cud, niezwykłe zjawisko. W hawajskich legendach to z kolei nazwa bogini ognia, ciepła i wulkanów. Czy niebotyczne umiejętności cudownego chłopaka z Bauru nie były sprowadzane do rangi boskości? Niewątpliwie tak! Przez dekady Pele określany był piłkarskim bogiem. Swoją finezją rozgrzewał serca kibiców bardziej niż ogień, a eksplozje radości fanów, które powodował, najlepiej porównać można do wybuchu wulkanu. Podwórkowy maestro na stadionach świata! Przygoda Pelego z futbolem zaczęła się na brazylijskim podwórku, gdzie wraz z kolegami stworzył drużynę "bosych chłopaków", grających bez butów i profesjonalnej piłki. To właśnie na podłym klepisku ubogiej dzielnicy Bauru został także zauważony przez byłego reprezentanta "Canarinhos" - Waldemara de Brito, który zaprosił utalentowanego młodzika na trening drużyny Santos FC. Brazylijski napastnik poświadczył menadżerom zespołu, że 15-letni Edson jest gotów na mecze o najwyższą stawkę. Wypowiedział też prorocze słowa: " ten dzieciak będzie największym piłkarzem w historii futbolu". Na potwierdzenie powyższej tezy nie trzeba było długo czekać, bo z każdym kolejnym spotkaniem, Pele udowadniał, że Brito miał rację. W Santosie spędził 18 lat, zdobywając 11 tytułów króla strzelców, pierwszy już w wieku 16 lat! Tyle samo razy jego drużyna sięgała po mistrzostwo ligi, Puchar Brazylii zdobywała sześciokrotnie. Czarna perła Canarinhos Zaledwie 10 miesięcy po podpisaniu zawodowego kontraktu z Santosem, Pele został powołany do reprezentacji "Canarinhos", gdzie 7 lipca 1957 zadebiutował w przegranym meczu z Argentyną (1-2). Zaliczył jednak honorowe trafienie. Był to ostatni przegrany mecz Brazylii, kiedy Pele strzelał bramkę! Trykot narodowej drużyny przywdziewał 91 razy, co zaowocowało 77 golami. Wystąpił i zdobywał bramki na 4 mundialach (łącznie 12), co sytuuje go na piątym miejscu w klasyfikacji strzelców. Pele zapisał się także w historii jako najmłodszy mistrz świata, wygrywał czempionat mając 17 lat 8 miesięcy i 6 dni. Smak wznoszenia w niebo Pucharu Rimeta poznał trzykrotnie (1958 - Szwecja, 1962 - Chile, 1970- Meksyk). Mimo, iż w karierze zdobył ponad 1280 goli, nigdy nie został królem strzelców na mundialu. Chuck Norris, Al Pacino, Pele, co ich łączy? Na pierwszy rzut oka pytanie wydaje się być daleko odbiegającym od tego, co w powszechnym rozumowaniu nazywamy logiką. Gdy jednak nieco się zastanowimy i prześledzimy życiorysy tych postaci, dostrzeżemy wiele wspólnego, wcale nie absurdalnego. Wszyscy wyżej wymienieni, to przedstawiciele pokolenia 1940 (w tym roku obchodzą 70 lat!), urodzeni w trudnym okresie drugiej wojny światowej. Słynnych hollywoodzkich aktorów: Chucka Norrisa i Ala Pacino koneserzy kina zapewne doskonale kojarzą z wielkich ekranów, a co z Pele? Cudowny chłopak futbolu także ma za sobą bogatą, gwiazdorską karierę! Zagrał w ponad dwudziestu filmach, serialach i licznych produkcjach dokumentalnych na temat swojej osoby. Najbardziej znaną realizacją, w której wystąpił Pele jest "Ucieczka do zwycięstwa" z 1981 w reżyserii Johna Hutsona. Edson Arantes do Nascimento wystąpił obok takich gwiazd jak Sylvester Stallone czy Michael Caine. Warto wspomnieć, że swoje role odegrali tam także inni piłkarze: Bobby Moore czy nasz reprezentant, Kazimierz Deyna! 100 lat to mało, kiedy tak się grało! Życiorys piłkarza wszech czasów, bez wątpienia barwny jest niczym tęcza. Sprowadzając karierę Pelego do jednego zdania, rzec można: "najlepszy sportowiec XX wieku, a nade wszystko dobry człowiek". Historia "króla" to doskonałe potwierdzenie słów, "miłość wszystko zwycięża", bo tylko bezgraniczna pasja i ukochanie futbolu, pozwoliły Pelemu zawędrować na sam szczyt. No i jeszcze ta iskra boża, dzięki której na stadionach błyszczał bardziej niż żarówka wynaleziona przez swojego wielkiego imiennika. Feliz aniversario Pele! - Wszystkiego najlepszego! Witold Berek