Ma jej w tym pomóc młody napastnik, który w pierwszym meczu z Panathinaikosem Ateny, wygranym przez krakowian 3:1, napsuł sporo krwi obrońcom rywali. - Jaki pan przewiduje scenariusz meczu w Atenach? - Wygramy i awansujemy do Ligi Mistrzów. - A coś więcej? - Na pewno będzie to ciężki mecz, mecz walki. Drużyny będą inaczej przygotowane do tego spotkania. Grecy dwa tygodnie przygotowywali się tylko do rewanżu, spodziewamy się więc trudnej przeprawy. Poza tym na trybunach zasiądzie 70 tysięcy kibiców, którzy będą wspierali swój zespół. Wisła jest jednak na tyle doświadczoną drużyną, że powinna poradzić sobie z tą presją. - Te dwa tygodnie mogą wpłynąć na piłkarzy Panathinaikosu? - W spotkaniu w Krakowie byliśmy lepiej przygotowani wydolnościowo, teraz nasi rywale mieli czas, aby poprawić swoje przygotowanie fizyczne. Na pewno zaatakują od początku spotkania, co do tego nikt z nas nie ma wątpliwości, a czy nadzieją się na kontrę, mam taką nadzieję. - Greccy dziennikarze zastanawiali się czemu Paweł Brożek gra w młodzieżówce, a nie w pierwszej reprezentacji. To znaczy, że traktują pana bardzo poważnie. Czy nie obawia się pan, że dobry występ w Krakowie wynikał z tego, że piłkarze Panathinaikosu pana nie znali? - Nie sądzę. "Koniczynki" to doświadczona drużyna, ograna w europejskich pucharach, więc raczej mnie nie zlekceważyli. Po prostu byłem dla nich za szybki. Paweł Pieprzyca, Kraków