Wyraźnie zawiódł plan trenera Luisa Enrique, który wystawił aż czterech napastników, byli to: Ousmane Dembele, Kyliana Mbappe, Randal Kolo Muani i Goncalo Ramos. Ci piłkarze znaleźli się w cieniu obrońcy i wychowanka Newcastle United, prawie dwumetrowego Dana Burna. "Sroki", które wróciły po dwóch dekadach do Champions League były wyraźnie lepsze i zasłużenie wygrały 4-1. Oczywiście nie ma co robić kopciuszka z angielskiego klubu, właściciele z Arabii Saudyjskiej nie szczędzą grosza na klasowych piłkarzy, choć nie są to gwiazdy na miarę PSG. W 5. minucie przed idealną szansą stanął Dembele, który po dośrodkowaniu Kyliana Mbappe chybił minimalnie. Ta sytuacja zemściła się za ponad 10 minut później. Marquinhos fatalnie wyprowadzał piłkę, tak że trafiła ona do Szweda Alexandra Isaka, który uderzył z bliska z całej siły. Gianluigi Donnarumma obronił, ale był bezradny wobec dobitki Miguela Almirona. St James Park eksplodował z radości, poprzedni gol dla "Srok" w Lidze Mistrzów na tej arenie, padł ponad 20 lat, a strzelcem był legendarny Alan Shearer, który też oczywiście był dziś na trybunach, a jego pomnik stoi przed stadionem. Zaraz bliski podwyższenia prowadzenia był Fabian Schar po perfekcyjnym wykonaniu rzutu rożnego. Anthony Gordon nawoływał fanów do jeszcze większego zaangażowania, ale nie bardzo wiadomo co mieliby zrobić, stadion praktycznie unosił się w powietrzu. Kibice fantastycznie nieśli swoją drużynę. Newcastle United wyraźnie lepsze od PSG. Wygrana 4-1 Co się odwlecze, to nie uciecze - tuż przed przerwą doszło do ogromnego zamieszania pod bramką paryżan - Donnarumma ratował sytuację, ale był bezradny, gdy potężny Dan Burn zdemolował Milana Skriniara, było już 2-0, a PSG znalazło się na linach. Wydawało się, że mistrzowie Francji będą starali się wrócić do zawodów, ale 4 minuty po przerwie było po meczu. "Sroki" grały prosty futbol - Kieran Trippier wypuścił podaniem Seana Longstaffa, który załadował bez zastanowienia na bramkę PSG. Wydaje się, że Gigi Donnarumma mógł zachować się lepiej. Zaraz paryżanie zmniejszyli deficyt do dwóch goli, precyzyjnym strzałem popisał się Lucas Hernandez. Gdy wydawało się, że mecz skończy się dwubramkową wygraną "Srok", fenomenalną bramką popisał się stoper Schar. 4-1 to pogrom! Maciej Słomiński, INTERIA