Ręka w górę jeśli ktoś kilka miesięcy temu przewidział, że w finale tych najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek znajdą się PSG i Inter. I że paryżanie wygrają w takim stylu i z takim wynikiem. Jeśli już myślało się o jakieś drużynie, w której pierwszoplanowe role odgrywają nastolatkowie i która miała coś zwojować, to do głowy przychodziła przede wszystkim Barcelona. Nie wiem czy ktoś przypuszczał, że da się przyćmić ekipę Hansiego Flicka. Tegoroczny finał LM na długo zapadnie w pamięć, bo niezbyt często się zdarza, że mamy do czynienia z tak pięknym futbolem. Futbolem ofensywnym, kreatywnym, bez żadnych kalkulacji. W przypadku PSG tę kreatywność mogliśmy podziwiać w każdym miejscu na boisku: i przy wyprowadzaniu piłki spod własnej bramki, i przy tworzeniu sytuacji pod bramką rywala. Niewątpliwie, gwiazdy przyciągają kibiców na trybuny. Zawodnicy, którzy słyną z tego, że potrafią indywidualnie przesądzić o losie rywalizacji - dryblingiem, strzałem, podaniem. A do tego robią show. Do Paryża ściągani więc byli tacy piłkarze, jak Leo Messi, Neymar, Kylian Mbappe Każdy z nich chciał udowodnić, że to on właśnie zrobi różnicę, że to on jest najważniejszy, że to jego gwiazda świeci najjaśniej. To już oficjalne. Krzysztof Piątek zmienił klub. Najdroższy w historii Dariusz Dziekanowski: "Gwiazdą w PSG stała się cała drużyna" Luis Enrique, nie jako pierwszy, ale jako jeden z nielicznych szkoleniowców udowodnił, że posiadanie gwiazd nie jest warunkiem koniecznym wielkiego sukcesu. Wręcz przeciwnie - że te rodzynki, zwłaszcza ich nadmiar, mogą sprawić, że ciasto staje się niestrawne. Pokazał, że najważniejsze jest to, żeby tak zbudować zespół, by gwiazdą stała się cała drużyna. Pod wodzą Hiszpana piłkarze są zaprogramowani na to, by wyjść na boisko z jednym zadaniem: jak najwięcej dać drużynie. Nie skupiać uwagi na sobie, a na zespole. W finale z Interem gole strzelali piłkarze, na których niewiele kto liczył, że odegrają tak znaczące role: 19-letni Desire Doue, czy jego rówieśnik Senny Mayulu. Po ostatnim gwizdku każdy z ekipy z Paryża mógł stanąć przed lustrem i powiedzieć: zagrałem świetnie dla drużyny, dołożyłem cegiełkę do sukcesu. Patrząc na osiągnięcie paryżan, nie da się uciec od pewnych odniesień do polskiego futbolu. Niedawno zakończyła się saga pt. "Goncalo Feio w Legii: odchodzi czy zostaje". Na wagę kładziono różne argumenty. Wydawało się nawet, że szefowie klubu skłaniają się ku temu, by uznać ten sezon za udany i przedłużyć z nim umowę; z różnych powodów: bo ekipa z Łazienkowskiej sięgnęła po Puchar Polski, bo doszła do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Próbowano przymknąć oko na katastrofę, jaką jest 5. miejsce w Ekstraklasie. Ale już na chłodno, postawmy pytanie: ilu piłkarzy przewinęło się przez zespół Portugalczyka i czy udało mu się z większości wydobyć cały potencjał? Czy udało mu się stworzyć drużynę? Odpowiedź wydaje się oczywista: NIE. Niektóre występy Legii w Lidze Konferencji były chwilowymi odstępstwami od ogólnie panującej mizerii. I właśnie przykład PSG obnaża iluzję, z którą niestety mieliśmy do czynienia w Warszawie... Gigantyczna bijatyka w polskiej lidze. Biły i kopały nawet matki. To był horror