Takiej burzy jak pierwszy półfinał Champions League na Santiago Bernabeu nie wywołał w ostatnim czasie żaden mecz. Nie było wielkiej gry, za to, jeśli chodzi o faule, kłótnie i wzajemne oskarżenia oba hiszpańskie kluby wykonały 500 proc. normy. Całą winę za wynik 0-2 Jose Mourinho zrzucił na sędziego Wolfganga Starka twierdząc, że batalia o finał na Wembley jest dla jego drużyny przegrana. Pep Guardiola od razu nie chciał uwierzyć w te słowa, przypominając, że klub, który ma w swoich witrynach dziewięć Pucharów Europy nie poddaje się nigdy. Nadal: Awans jest realny i bez cudów Miał rację. Dyrektor Jorge Valdano natychmiast ogłosił, że jeśli szukać w piłce przykładów heroizmu, najlepszym jest właśnie Real Madryt. Kibic "Królewskich" tenisista Rafel Nadal dodał, że dla niego awans na Wembley jest wciąż absolutnie realny i zespół z Madrytu nie potrzebuje do tego cudu. Gracze Realu nie odpuszczą. Będą się bić do końca, choćby po to, by udowodnić wszystkim, jak wielką krzywdę wyrządził im w pierwszym meczu Stark. Gdyby nie wyrzucił z boiska Pepe w 60. minucie, ich zdaniem, Barca na Bernabeu wygrać nie miała prawa. Wygląda, więc na to, że bój o finał rozegra się jakby przy okazji wielkiego rewanżu. Urażeni do żywego czują się i jedni i drudzy. Barca zaskarżyła do UEFA Jose Mourinho, Real żądał ukarania aż sześciu graczy rywala. Daniego Alvesa za symulowanie faulu przy ataku Pepe i Sergio Busquetsa za nazwanie Marcelo "małpą". Zdaniem madryckiej prasy obu grozić może odsunięcie od dwóch meczów (UEFA ma pochylić się nad sprawą w piątek), takie kary dostali kiedyś bramkarz Milanu Dida i napastnik Arsenalu Eduardo za oszukanie sędziego. Poza tym Real uważa, że UEFA powinna ukarać Valdesa, Pinto, Pedro i Keitę za atak na Arbeloę w przerwie ostatniego spotkania na Bernabeu. Pinto dostał już wtedy czerwoną kartkę, gdyby ukarano Valdesa, Barca musiałaby wystawić trzeciego bramkarza. Nie dojdzie do tego, bo UEFA odłożyła rozpatrzenie skargi "Królewskich" do piątku. Prezes Barcy nie daje się wciągać w prowokacje W imieniu Katalończyków głos zabrał prezes Sandro Rosell ogłaszając, że przed rewanżem na Camp Nou Barcelona nie pozwoli się wciągać w żadne prowokacje. Nazajutrz klub wydał jednak oficjalne wideo, na którym znalazły się dwa brutalne faule graczy Realu na zawodnikach Barcelony (Pepe depcze Messiego, a Arbeloa - Villę). Real odpowiedział innym wideo umieszczonym na swojej oficjalnej stronie. Ma ono udowodnić, że UEFA popełnia błąd wyznaczając na arbitra meczu na Camp Nou Belga Franka De Bleeckere. Ten sam sędzia prowadził przed rokiem półfinałowe spotkanie Champions League Barcelony z Interem dowodzonym przez Mourinho, usuwając z boiska Thiago Mottę po teatralnym zachowaniu Sergio Busquetsa. Klub z Madrytu próbuje wywrzeć presję na De Bleeckere dodając do wideo komentarz, że drogi drużyny Guardioli, Belga i Mou znów schodzą się w tym samym miejscu, a sędzia ma teraz okazję udowodnić światu, że drugi raz oszukać się nie da, i nie padnie ofiarą niesportowych praktyk Katalończyków. Na filmie znalazł się oczywiście także słynny już atak Pepe na Alvesa na Bernabeu, Real udowadnia, że Portugalczyk nawet nie dotknął Brazylijczyka, a ten zwijał się z bólu 10 minut. Strach pomyśleć, co będzie czuł Belg zmuszony we wtorek do pokazania czerwonej kartki lub rzutu karnego. Obojętnie w którą stronę. Barca ma przecież swoje zastrzeżenia do niego dotyczące meczu z Interem. Anulował gola Bojana Krkica strzelonego w 90. min, a gdyby go uznał, Katalończycy awansowaliby do finału. Gospodarze w najmocniejszym składzie, Real ofensywnie W lepszej sytuacji kadrowej przed rewanżem jest Barcelona. Guardiola może wystawić wszystkich najlepszych. Z drużyną trenuje już Andres Iniesta. W kadrze na mecz z "Królewskimi" jest także Eric Abidal, który niedawno przeszedł operację usunięcia guza wątroby. Ukarany Mourinho sam zasiądzie w prywatnej loży, nie będzie mógł skorzystać z Pepe i Sergio Ramosa (ukarani za kartki). W obronie zagra czwórka: Arbeloa, Carvalho, Albiol, Marcelo, jako defensywni pomocnicy Xabi Alonso i Lassana Diarra. Kto znajdzie się wśród czterech graczy ofensywnych? Na pewno Ronaldo i Di Maria, prawdopodobnie Oezil i Benzema. Dwóch ostatnich zastąpić mogą Kaka i Adebayor. Fani Realu cieszą się, bo zobaczą wreszcie drużynę Mourinho ustawioną odważnie. W poprzednich trzech Gran Derbi Portugalczyk stawiał na trzech defensywnych pomocników. Trudno jednak uniknąć obaw, bo takim właśnie ofensywnym systemem Real próbował grać podczas ostatniej swojej wizyty na Camp Nou. W listopadzie przegrał jednak 0-5. Tym razem do stracenia nie ma zbyt wiele. Porażka 0-2 na Bernabeu wymusza na "Królewskich" atak od początku. Z pewnością będzie to jednak szturm kontrolowany i rozsądny, goście nie porwą się do batalii o posiadanie piłki, ale kiedy ją odzyskają wykorzystają każdą okazję do kontry. Alves: Zmotywowani jak nigdy Emocje znowu wydają się więc gwarantowane. Gra nie idzie wyłącznie o finał Ligi Mistrzów, ale o honor, reputację i dumę. "Jesteśmy zmotywowani jak nigdy" - mówi Dani Alves. Jeszcze przed meczem na Camp Nou kibice ułożą kartoniadę. Z 95 tys. kawałków powstanie mozaika barw klubu i Katalonii, a na niej napis: "Dziękujemy, drużyno". Prasa w Barcelonie nie ma wątpliwości. To jest mecz roku. Czy choć w ostatnim z serii czterech Gran Derbi futbol weźmie górę nad histerią? Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego! INTERIA.PL zaprasza wszystkich fanów Barcy i Realu do śledzenia relacji na żywo!