Od nudy do wielkiej kanonady. Zabójcze sześć minut Arsenalu pogrążyło Atletico
Wtorkowy wieczór przyniósł sympatykom futbolu kilka naprawdę interesujących starć w ramach Ligi Mistrzów - a jedną z najciekawiej zapowiadających się potyczek była bez dwóch zdań ta w Londynie między Arsenalem a Atletico Madryt. Z tych zmagań zwycięsko wyszli koniec końców "Kanonierzy", którzy rozbili przeciwników 4:0. W spotkaniu przez długi czas wiało nudą, ale druga połowa okazała się ostatecznie wielkim popisem gospodarzy.

Wtorkowa rywalizacja w trzeciej kolejce fazy ligowej Ligi Mistrzów rozpoczęła się od jednego mocnego akcentu - o 18.45 rozpoczęły się bowiem m.in. zmagania FC Barcelona z Olympiakosem Pireus, zakończone wygraną "Blaugrany" aż 6:1.
Nieco później, o godz. 21.00, do akcji ruszyły tymczasem m.in. jedenastki londyńskiego Arsenalu oraz Atletico Madryt. Oba kluby były jak dotychczas niepokonane w Champions League i żadna z ekip nie chciała przerywać dogodnej dla siebie serii...
Liga Mistrzów: Arsenal - Atletico Madryt. Przebieg i wynik pierwszej połowy spotkania
Potyczka zaczęła się dosyć spokojnie jeśli mowa o atakach którejkolwiek ze stron, natomiast ogólnej walki boiskowej nie brakowało - już w 2. minucie doszło do ostrego starcia między Zubimendim a Koke, z którego jednak obaj gracze wyszli bez większego szwanku.
Zaraz potem "Kanonierzy" doczekali się pierwszej obiecującej dla siebie sytuacji - Timber jednak uderzył z prawej flanki w boczną siatkę bramki Oblaka. W 4. minucie tymczasem ofensywę z flanki napędził Saka, którego dośrodkowanie było jednak bardzo niecelne.
Widać jednak było, że podopieczni Mikela Artety złapali rytm - w kolejnej akcji Eze uderzył mocno, a futbolówka po rykoszecie od nogi Hancki spadła za Oblakiem na... poprzeczkę. Późniejsza dobitka Rice'a okazała się nieskuteczna.
Potem sytuacja nieco się uspokoiła, a goście z Hiszpanii nawet zaczęli wychodzić w końcu na połowę rywali. Ani Julian Alvarez, ani żaden inny "Colchonero" nie byli w stanie jednak na poważnie zagrozić bramce klubu z Londynu.
W 14. minucie "The Gunners" znów "doszli do głosu" - po wielkim zamieszaniu w polu karnm, sprokurowanym głównie przez Sakę i Eze, piłka trafiła ostatecznie do Lewisa-Skelly'ego, który uderzył po ziemi, ale... mocno niecelnie.
Pięć minut później długie podanie zostało skierowane na Sakę - ten już dochodził do futbolówki, wypracowując sobie pozycję do strzału, kiedy ruszył na niego Oblak. Słoweniec skutecznie zablokował uderzenie, ale został przy okazji lekko obity - przeleżał chwilę na murawie, ale na szczęście nie stało mu się nic szczególnie groźnego.
Następne chwile upłynęły na dalszej grze przede wszystkim w środkowej strefie boiska, aż nagle, w 25. minucie, Raya był bliski popełnienia błędu, który mógł być dla Arsenalu druzgocący w skutkach. Bramkarz podbiegł pod linię boczną blisko rogu placu gry i... stracił w kuriozalny sposób piłkę, po czym "Los Rojiblancos" błyskawicznie wykonali aut, a Alvarez uderzył na opuszczoną bramkę. Na szczęście dla gospodarzy jego strzał poleciał obok słupka.
Argentyńczyk jednak "poczuł krew" - w 28. minucie próbował wypracować sobie pozycję do strzału wewnątrz "szesnastki" ale był skutecznie blokowany przez dwóch przeciwników. Piłka trafiła potem najpierw do Barriosa, a następnie do Sorlotha, a akcja ostatecznie spaliła na panewce.
W 33. minucie Gimenez sfaulował Gyokeresa na prawo od pola karnego, za co zresztą obejrzał żółtą kartkę. Sędzia podyktował rzut wolny, który Saka rozegrał kombinacyjnie - wycofał do Zubimendiego, a ten podbił futbolówkę w głąb "szesnastki" gdzie... została wybita.
Hiszpan zaraz potem jednak odkupił tę winę - doskonale podebrał piłkę jednemu z rywali i dograł do Saki, który uderzył, a następnie futbolówkę do siatki skierował Martinelli, który jednak... był na spalonym.
Później znów żadna z ekip nie była w stanie na dobre zagrozić przeciwnikowi - w 45. minucie Alvarez zdecydował się z dość znaczącego dystansu uderzać z rzutu wolnego na bramkę Rayi, ale strzał przeleciał obok słupka. Odpowiedzią była późniejsza okazja Martinellego - jego główka po dograniu Zubimendiego była jednak blokowana. Do przerwy wynik brzmiał więc 0:0.
Liga Mistrzów: Arsenal - Atletico Madryt. Przebieg i wynik drugiej połowy spotkania
Po zmianie stron "Kanonierzy" znów próbowali docisnąć przeciwników - w 47. minucie kapitalnym rajdem popisał się Timber, ale na koniec... zgubił piłkę w polu karnym. Niemniej Oblakowi i jego kompanom znów bez dwóch zdań zrobiło się gorąco...
W końcu, w 49. minucie, "Los Colchoneros" się przełamali - Alvarez posłał prawdziwą "petardę" z okolic 16. metra i uderzył ostatecznie w poprzeczkę. Gdyby wycelował odrobinę niżej, Raya nie miałby szans na obronę.
Trzeba przyznać, że widowisko nabrało tempa - w 53. minucie Zubimendi popisał się doskonałym przeglądem pola i zagrał na Gyokeresa, który w ostatniej chwili został powstrzymany przez Oblaka.
Swoisty impas został przerwany w końcu w 57. minucie - najpierw, po lewej stronie boiska, Martinelli został sfaulowany przez Llorente, a arbiter zdecydował się odgwizdać rzut wolny. Następnie do piłki podszedł Rice, wkręcił ją w głąb "szesnastki" a tam... Gabriel Magalhaes idealnie urwał się przeciwnikom i skierował futbolówkę do siatki. Było 1:0.
Atletico starało się odpowiedzieć błyskawicznie - zaraz po wznowieniu strzału próbował Simeone, ale jego próba okazała się bardzo niecelna. W 60. minucie z kolei Barrios szukał swym dośrodkowaniem Alvareza, ale czujnością wykazał się Raya.
Chwilę potem z prawej flanki na dośrodkowanie zdecydował się z kolei Llorente - obrona przysnęła i do piłki dopadł Hancko, którego główka - na szczęście dla piłkarzy Artety - była jednak mocno niecelna.
W 64. minucie padł kolejny cios dla ekipy Diego Simeone - Lewis-Skelly poprowadził piłkę przez długi fragment boiska, a swój rajd zakończył dograniem do Martinellego, który w świetnym stylu posłał strzał obok wyciągniętego niczym struna Oblaka. Było 2:0.
Dosłownie chwilę potem - w 67. minucie - Martinelli został obsłużony długim podaniem na lewym skrzydle, zagrał na Eze, a ten posłał piłkę w stronę Gyokeresa. Szwed zatrzymał futbolówkę i z niewielkiej odległości zdobył upragnionego przez siebie gola - było już 3:0 i sytuacja klubu z Madrytu stała się zła, a zaraz potem... katastrofalna.
W 70. minucie Gyokeres uzbierał dublet - po rozegranym rzucie rożnym dobił piłkę do bramki z najbliższej odległości i było 4:0. Kibice Atletico mieli prawo wpaść w prawdziwą rozpacz, a Emirates wręcz kipiało od emocji.
Madrytczycy potem wyglądali na mocno zagubionych - nie umieli skonstruować ataku, który byłby w stanie dać im chociaż promyk nadziei w tym spotkaniu. Nim upłynęło 80 minut grania Almada próbował strzału, ale nie miał prawa zaskoczyć Rayi. Tymczasem zaraz potem Rice znowu próbował "wkrętki" z wolnego na piąty metr, ale tym razem dośrodkowanie zostało wybite.
Drużyna spod znaku armaty wciąż i wciąż naciskała na oponentów - dopiero w 84. minucie w końcu Atletico zdołało zagrozić bramce rywali, ale Gallagher posłał strzał obok słupka. Nawet jednak gdyby wykazał się większą celnością to... arbiter odgwizdał spalonego.
Ostatecznie - mimo pewnych starań przede wszystkim graczy Artety, w tym Nwaneriego - rezultat już się nie zmienił. Arsenal zatriumfował nad Atletico 4:0 po tym, jak gra "Los Rojiblancos" w drugiej odsłonie meczu kompletnie się posypała.
Liga Mistrzów. Kiedy kolejne mecze Arsenalu i Atletico Madryt?
Arsenal swoje kolejne starcie w Lidze Mistrzów rozegra przeciwko Slavii Praga, z kolei Atletico w następnej kolejce prestiżowych rozgrywek zmierzy się z Royale Union Saint-Gilloise. Obie potyczki zostaną rozegrane 4 listopada.











