Pełna kontrola Napoli Napoli od samego początku wyszło na ten mecz jak w zasadzie na większośc swoich spotkań w tym sezonie - by możliwie jak najszybciej pokazać rywalowi, że nie ma specjalnie czego szukać. Dwubramkowa przewaga z Frankfurtu nie podziałała w żaden sposób rozleniwiająco na piłkarzy Luciano Spallettiego, którzy już po 15-20 minutach mogli prowadzić dwoma bramkami. Kevin Trapp jednak poradził sobie najpierw z próbą Politano, a później także Kwaracchelii, który pokazał swoją niesamowitą dynamikę korzystając z przytomnego odbioru Piotra Zielińskiego. Po początkowym naporze gospodarzy nieco przebudził się Eintracht. Wreszcie udało im się na dłużej przenieść grę na połowę Napoli, a świetną okazję mógł mieć Mario Gotze, któremu jednak przy wyjściu do prostopadłego podania zabrakło odpowiedniej szybkości, by ruszyć sam na sam z Meretem. To by było jednak na tyle jeśli chodzi o zrywy niemieckiego zespołu przed przerwą. Zryw w niemal ostatniej akcji pierwszej połowy przeprowadziło za to Napoli. Po długich przebitkach w środku pola Lobotka zagrał niezwykle przytomnie na skrzydło, uruchamiając tam Politano. Ten podniósł głowę, dograł miękko na środek pola karnego, podając piłkę w środowisko naturalne dla Osimhena. Nigeryjczyka nie trzeba było dwa razy prosić i ładną głowką dał on gospodarzom prowadzenie. Emocje w tym dwumeczu w zasadzie nam się w tamtym momencie skończyły. Dublet okupiony bólem Małą powtórkę z rozrywki mieliśmy także po zmianie stron. Napoli cierpliwie budowało akcję, znów piłka została przerzucona na prawe skrzydło. Tym razem Politano zamiast dośrodkowywać zagrał jeszcze do Di Lorenzo, który podręcznikowo wyłożył piłkę na przedpole, a tam niepilnowany Osimhen wbił ją pewnie do bramki. To trafienie snajper z Nigerii przypłacił jednak sporym bólem, bo bardzo nieprzyjemnie upadł na nadgarstek i zamiast radości z gola, to na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Po szybkiej interwencji lekarzy na szczęście mógł wrócić do gry. Nagroda dla Zielińskiego za dobry występ Swój błysk miał też rozgrywający naprawdę dobre zawody Piotr Zieliński. Polak przez cały mecz był pod grą, świetnie napędzał akcje swojego zespołu, a po godzinie gry dostał okazję, by zaznaczyć wyraźnie swój udział w tym spotkaniu. W zasadzie sam go sobie "wyrwał", bo w polu karnym Eintrachtu świetnie opanował piłkę, a potem ładnym zwodem na tyle oszukał rywali, że ci musieli go sfaulować. Sam podszedł do jedenastki i pewnym strzałem zdobył swojego gola. Jeśli w swoim mieszkaniu w Warszawie ten mecz oglądał Fernando Santos, to mógł być bardzo zadowolony z postawy potencjalnego przyszłego lidera swojej kadry. Mniej zadowoleni mogą być z kolei potencjalni rywale Napoli, bo wejście pod neapolitański walec w tym momencie dla każdego zespołu w Europie może się zakończyć po prostu tragicznie.