Niewykonalne? Bayern Monachium przegrał pierwszy mecz z Manchesterem City aż 0:3, na dodatek po starciu doszło do waśni w szeregach monachijskiej drużyny. A jednak Bayern nie skapitulował tak łatwo. Rzucił się na rywali, gotów odrobić straty z Anglii. Do tego potrzebował jednak szybko strzelonego gola, który podniósłby morale i dmuchnął wiatrem w żagle. Gola nie było, ale wiatrem dla Niemców paradoksalnie okazał się rzut karny dla rywali. Sędzia zagwizdał go w sytuacji, w której oba zespoły szykowały się do wykonania rzutu rożnego. Gracze City byli tak samo zaskoczeni jak Bayern, ale powtórki pokazały, że arbiter miał rację - gdy francuski obrońca Dayout Upamecano ostentacyjnie schował ręce za plecami, to trzymał je tam jednak tylko do czasu. Jedna z rąk przesunęła się z obrysu ciała i piłka otarła się o nią. Upamecano, który po analizie VAR wcześniej uniknął czerwonej kartki, protestował, ale na próżno. To miał być koniec emocji w tym meczu, w którym Bawarczycy nacierali od początku z pasją. Leroy Sane był bliski strzelenia gola, Niemcy tworzyli okazje bramkowe. Była 38. minuta meczu i Erling Haaland podszedł do jedenastki, którą mógł wykonać bez presji. Trafienie kończyło w zasadzie rywalizację Bayernu z Manchesterem City. A jednak Norweg się pomylił. Strzelił źle, piłka poleciała nad poprzeczką. Bayern potrzebował gola jak najszybciej Ta zmarnowana szansa spowodowała, że Bayern zyskał na wigorze. Kapitalną okazję zmarnował Eric Maxim Choupo-Moting - jego strzał został zablokowany. Potem po wspaniałej akcji Niemców ostatecznie na bramkę uderzył Kingsley Coman, ale gol nie padł także i tym razem. Czas leciał. Bayern potrzebował szybko gola - jeżeli nie w pierwszej połowie, to na początku drugiej. Ten jednak paść nie chciał. W 56. minucie Bayern zmarnował swą ostatnią szansę, która otwierała go na możliwe dokonanie niemożliwego i odrobienie wysokich strat. Kingsley Coman strzelał z ostrego kąta po akcji, która była ozdobą spotkania, najlepszą w wykonaniu Bayernu. I chwilę po niej, po drugiej stronie boiska Manchester City skontrował, a Dayout Upamecano poślizgnął się pod własną bramką. Jego problemy z utrzymaniem równowagi wykorzystał Haaland. To, co nie udało mu się z karnego, dokonał z jeszcze bardziej bodaj dogodnej sytuacji. Miał przed sobą tylko bramkarza, więc wpakował piłkę pod poprzeczkę. Bayern był pogrążony, ale ambitnie dążył do strzelenia chociażby jednego gola. Kotłowało się pod angielska bramką, wreszcie w 75. minucie rezerwowy Mathys Tel wpakował ją do bramki, ale gol nie został uznany z uwagi na spalonego. A kiedy po chwili Manchester City popełnił duży błąd i stracił piłkę pod bramką, Bayern nie zdołał oddać strzału. Z pomocą przyszedł mu VAR, na którym sędzia sprawdził czy Bawarczykom nie należy się karny za zagranie ręką rywali na samej linii końcowej boiska. Należał się, a Joshua Kimmich nie pomylił się tak jak Haaland przed przerwą. Remis 1:1 nie dawał jednak awansu, Bayern odpadł, a jego trener Thomas Tuchel oglądał to z trybun, wyrzucony z czerwoną kartką.