"Gigi" długo na to czekał. Od kwietnia. Jeszcze w barwach Juve tak "zagotował" w burzliwej końcówce meczu z Realem, że sędzia wyciągnął czerwoną kartkę. Za słynne już słowa o tym, że arbiter ma "kosz na śmieci zamiast serca". Kara? Trzy mecze zawieszenia. Dlatego nie było go w bramce ani gdy PSG grał w Liverpoolu, ani w starciu z Crveną Zvezdą, ani w pierwszym meczu z Napoli. Dlatego powrót do bramki - szczególnie w takim meczu, w rodzinnym kraju, choć "wulkanicznym" stadionie - był tak bardzo oczekiwany. Buffon spisał się bardzo dobrze, jak za swoich najlepszych lat. Gdy tuż po przerwie gospodarze przypuścili huraganowe ataki, były reprezentant Włoch wyjmował wszystko co leciało w jego stronę. Dwa razy nie dał się Mertensowi, przy uderzeniu Callejona pomógł mu Kehrer, gdy naprzeciw stanął Fabian Ruiz, Gigiemu sprzyjało szczęście. Nie dał rady tylko raz. Przy karnym Insigne nie mógł wiele zdziałać, strzał był tak precyzyjny, że nawet szybka reakcja i wyczucie intencji nie pomogło. To oznacza, że Włoch, który wrócił również do bramki w lidze, w ostatnim meczu z Lille, nie odda łatwo miejsca w rywalizacji z Areolą. Buffon obronił cztery strzały, większość oddanych z pola karnego, bądź jego okolic. Bez niego paryżanie wróciliby do domu bez zdobyczy punktowej. RP Zobacz wyniki Ligi Mistrzów