Jeśli Ukraińcy awansują do 1/8 finału, to w Polsce po raz pierwszy od 1996 r. zostanie rozegrany mecz Ligi Mistrzów o stawkę wyższą niż punkty w fazie grupowej. Na Łazienkowskiej wszyscy pamiętają tamto spotkanie sprzed ponad ćwierć wieku. Legia zremisowała z Panathinaikosem Ateny 0:0, a kibice w stolicy żartują wciąż, że mecz rozgrywany był na najgorszej płycie w historii tych rozgrywek. Zmrożoną płytę próbowano odśnieżyć. Nie udawało się, więc śnieg próbowano rozpuścić mocznikiem. Lód zniknął, ale na boisku strasznie śmierdziało i piłkarze obu zespołów taplali się w błocie. W środę na Łazienkowskiej żadnych dziwnych zapachów nie będzie. Stadion Legii jest jednym z najlepszych w Polsce, spełnia też wszystkie europejskie standardy - płyta jest równa i zielona. Taka pozostanie także po zimie. Bo wiadomo już, że stołecznych kibiców czekają dalsze emocje z udziałem mistrza Ukrainy. Nie wiadomo tylko w jakich rozgrywkach. Przewaga z pierwszego meczu Szachtar zajmuje trzecie miejsce w grupie F z sześcioma punktami, a sklasyfikowany na drugiej pozycji RB Lipsk zgromadził o trzy więcej. W przypadku równej liczby punktów o kolejności decyduje bilans bezpośrednich meczów, a tu ukraiński zespół ma przewagę - w 1. kolejce zwyciężył w Lipsku 4:1. To oznacza, że każda wygrana w Warszawie, nawet w najmniejszych rozmiarach, da awans Ukraińcom. Igor Joviciević zdaje sobie z tego sprawę i wierzy w swój zespół. - Do wykonania naszego celu potrzebni są ludzie - powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej. - Nie piłkarze, ale ludzie. Jeszcze niedawno nikt nam nie dawał żadnych szans, że zdobędziemy jakiś punkt, a my już jesteśmy w Lidze Europy i gramy o awans w Lidze Mistrzów. W zespole jest duch. Pokazujemy go w każdym meczu. Z niemożliwego robimy możliwe. Gramy dla naszej Ojczyzny. Każdy w tym zespole ma swoją rolę - obrońcy, napastnicy, pomocnicy. To jest zespół, w którym wszyscy jesteśmy razem. Rywale mają świetny skład, super piłkarzy na wysokim poziomie, którzy byli w stanie ograć nawet Real Madryt. Wierzę jednak, że pokażemy serce i znowu dokonamy niemożliwego - powiedział trener Szachtara. Rose odmienił Lipsk RB Lipsk miał nieudany początek sezonu, ale wygląda na to, że ostatnio odzyskał formę. W dziewięciu spotkaniach w Bundeslidze, Pucharze Niemiec i Champions League od początku października podopieczni trenera Marco Rosego odnieśli siedem zwycięstw, m.in. nad pewnym już awansu do 1/8 finału Realem Madryt 3:2, dwa pozostałe spotkania zremisowali. - Marco Rose już od dawna prezentuje, że jest świetnym trenerem. Jego zespoły, obie Borussie Dortmund i Mönchengladbach, teraz Lipsk grają intensywnie, agresywnie. To będzie inny zespół, niż ten, który pokonaliśmy w Lipsku 4:1. Jestem przekonany, że zobaczymy bardzo dobry mecz, na bardzo wysokim poziomie. Nie myśleliśmy nawet, że awansujemy do Ligi Europy. Teraz chcemy zrealizować kolejne marzenie, bo widzimy, że marzenia można spełniać - dodał Jovicević. Jeśli RB Lipsk wygra, może jeszcze wyprzedzić mający o punkt więcej Real Madryt. Jednak jednocześnie "Królewscy" musieliby u siebie przegrać lub zremisować z wyeliminowanym już Celtikiem Glasgow. Trener Marco Rose nie myśli o pierwszym miejscu. Skupia się na tym, żeby jego zespół zabrał jakiś punkt Szachtarowi, o co zdaniem Niemca, wcale nie będzie łatwo. - Szachtar to klasowy zespół, odważny i pracowity. Tacy piłkarze, jak Mudryk, czy Stepanenko to świetni piłkarze, którzy bardzo się wyróżniają - ocenił Rose, który z Szachtarem mierzył się już jako trener Borussi Mönchengladbach. Równo dwa lata temu niemiecki klub wygrał z "Górnikami" 4:0 w Niemczech i aż 6:0 na Stadionie Olimpijskim w Kijowie. - Minęły już dwa lata i nie da się porównać tych zespołów. To był "brazylijski" Szachtar. Inny trener, zawodnicy, ale taki sam wysoki poziom. Teraz chcemy zagrać dobry mecz. Powalczymy o wygraną i nie myślimy o żadnym remisie. Szachtar to wyjątkowy rywal. Dlaczego tak uważam? Nie chcę mówić o sytuacji w Ukrainie. Wojna spowodowała, że nasz rywal ma wielkie problemy. Cały czas wspieram Ukrainę, wiem, że jej sytuacja jest ciężka sytuacja, mocno to przeżywam. Ale piłka nożna da trochę oddechu. Wychodzimy na boisko i tak, jak w normalnym życiu gramy normalnie w futbol i jest to jakiś fragment normalności - zakończył niemiecki szkoleniowiec.