Dla "rossoneri", których autem jest bez wątpienia publiczność na San Siro, wygranie Ligi Mistrzów to jedyna szansa na uzyskanie w tym sezonie jakiegokolwiek trofeum. Manchester United przystąpi do spotkania na San Siro poważnie osłabiony, przede wszystkim w obronie. Kontuzjowani są Rio Ferdinand, Nemanja Vidic i Gary Neville, a na dodatek Patrice Evra musi pauzować za żółte kartki. Trener "Czerwonych Diabłów" Alex Ferguson jest jednak dobrej myśli. Wierzy w napastników, a przede wszystkim w bohatera pierwszego meczu Wayne'a Rooney, który zdobył dwie bramki. Kilku piłkarzy MU musi bardzo uważać, by w środę nie dostać żółtej kartki, co wyeliminowałoby ich z ewentualnego finału. W takiej sytuacji są Cristiano Ronaldo, Gabriel Heinze i Paul Scholes. Taka przykrość spotkała już Scholesa, który nie mógł zagrać w pamiętnym finale LM w 1999 roku z Bayernem Monachium. Milan przystąpi do meczu z MU prawdopodobnie z Filippo Inzaghim i Kaką w ataku. Po znakiem zapytania stoi natomiast występ kontuzjowanego obrońcy, filaru defensywy, Paolo Maldiniego. Statystyki przemawiają za Milanem, który nie przegrał na własnym stadionie jedenastu spotkań przeciwko angielskim klubom. Z kolei Manchester United przegrał dziewięć z dwunastu wyjazdowych spotkań z włoskimi drużynami, w tym dwa razy w półfinale z Milanem. Kibice MU wolą jednak wspominać pamiętny rok 1999, gdy "Czerwone Diabły" pokonały w Turynie Juventus 3:2 i awansowały do finału LM. W środę MU rozegra 127 mecz w Lidze Mistrzów, dzięki czemu zrówna się z dotychczasowym rekordzistą pod względem liczby występów Realem Madryt.