Konferencja z udziałem Jose Mourinho to jest coś, co może fascynować. W środową noc z Mateuszem Borkiem - który komentował spotkanie Real - Bayern dla Polsatu - udaliśmy się do sali konferencyjnej na Estadio Santiago Bernabeu w Madrycie, aby doświadczyć Portugalczyka w godzinie klęski. Bo odpadnięcie w półfinale Ligi Mistrzów - rzutami karnymi - to dla "Mou" niewątpliwie jest porażka. I to dotkliwa... Mateusz Borek mówi: "Kiedy tylko nadarza się okazja, zawsze chcę posłuchać, co Mourinho ma do powiedzenia. To zawsze jest coś ciekawego". Mourinho nie zawiódł. Był ciekawy i cierpliwy. Odpowiadał na pytania, ale i dzielił się swoim spojrzeniem na pewne sprawy. Jedna z hiszpańskich dziennikarek zadała pytanie, dlaczego tak wybitni piłkarze, jak Cristiano Ronaldo i Kaka nie strzelają karnych w takim momencie. Szkoleniowiec "Królewskich" odparł: "Odpowiedź na to pytanie jest taka sama, jak na pytanie dlaczego najwybitniejsi tenisiści, mając piłkę meczową na rakiecie, uderzają niecelnie. Albo wybitni kierowcy Formuły 1, prowadząc przez cały wyścig, przegrywają po decydującym ataku rywala na dwa okrążenia przed zakończeniem wyścigu". Dodał: "Ci piłkarze traktowani są jak 'superhombre', ale tak naprawdę 'Supermana' można spotkać tylko w kinie".Mourinho w czasie rzutów karnych klęknął. Wcześniej starał się natchnąć swoich zawodników wiarą. Starał się podbudować Ikera Casillasa, którego pozycję ostatnio w klubie podważa. I Casillas w rzutach karnych przywrócił Real do życia. Po tym, jak jedenastki Cristiano Ronaldo i Kaki obronił Manuel Neuer, Hiszpan odbił strzały Toniego Kroosa i Philippa Lahma. Nie pomogło. Po chwili Sergio Ramos strzelił nad poprzeczką, a Bastian Schweinsteiger do siatki...To mógł być rok Mourinho. Zwycięstwo w majowym finale Ligi Mistrzów w Monachium otwierało drogę do Superpucharu Europy w sierpniu, a także grudniowych mistrzostw świata klubów. Mogły być trzy trofea na arenie międzynarodowej...Mourinho zapytany, jak porówna obecne odpadnięcie w półfinale Ligi Mistrzów do tego sprzed roku, odparł w swoim stylu: "Już wszystko o tamtym półfinale powiedziałem. Do tego mogę wrócić nawet za dwadzieścia lat, a do tamtego nie potrafię wracać. Bo nie mogę się pogodzić z tym, co się wówczas stało". A więc dalej podtrzymuje swoją spiskową teorię dziejów. Nie wahał się zaatakować również kalendarza, mówiąc o tym, że Chelsea i Bayern już nie biją się w swoich ligach o mistrzostwo kraju i że mogą sobie pozwolić na wystawienie rezerwowych piłkarzy. A tymczasem Real musiał między meczami z Bayernem pojechać na Camp Nou, aby zmierzyć się z Barceloną. Zapomniał dodać, że Barcelona miała jeszcze mniej czasu na właściwą regenerację. Że grała w rytmie środa-sobota-wtorek, podczas gdy Real w rytmie wtorek-sobota-środa. Rywalizacja Barcelony z Chelsea rozegrała się w 7 dni, a Realu z Bayernem w 9 dni... Niespodziewany komplement dla Mourinho przyszedł z Barcelony - od trenera Chelsea, Roberto Di Matteo. Włoch powiedział: "Kiedy w tym nadzwyczaj ciężkim sezonie musimy zdobyć się na coś nadzwyczajnego, to piłkarze dają radę. Myślę, że to część ich DNA". DNA, które niewątpliwie zaszczepił im Portugalczyk - dalej kluczowe role w Chelsea odgrywa stara gwardia, którą kształtował Mourinho...Teraz kształtuje Real. Myślę, że latem przebuduje zespół, aby przynajmniej jeszcze raz spróbować wygrać Champions League. Przypomnijmy, że kontrakt ma podpisany do 2014 roku i w godzinie klęski, powiedział: "Dalej chcę pracować". Zaznaczył przy tym wymownie, jakby chciał podkreślić, że czas na zmiany podyktowane tylko przez niego samego: "Wspaniały samochód z lat osiemdziesiątych nic nie znaczy w obecnych czasach. Trzeba ciągle zmieniać mentalność, ciągle iść z duchem czasu". "Madridistas" jednak pytają się, czy droga, jaką wybrał Mourinho jest właściwa dla jednego z najwspanialszych klubów świata.Tak, czy inaczej sygnał od Mourinho jest czytelny, nie to co od Pepa Guardioli, ale to już temat na inną opowieść. Roman KołtońAutor jest komentatorem Polsatu Sport <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/">Jeszcze więcej informacji i komentarzy na blogu "...A bramki są dwie" Romana Kołtonia</a>