Napastnik reprezentacji Hiszpanii, który w klubie z Santiago Bernabeu jest "tylko" pierwszym rezerwowym, pomimo strzelenia obu goli mistrzom Polski, nie czuje się bohaterem meczu. - Te bramki nie są ważne dla mnie. Te bramki są ważne dla zespołu. Jestem przyzwyczajony wchodzić na boisko później, chociaż nie jest bez znaczenia, że pojawiłem się murawie, gdy wynik był bezbramkowy. Drużyna z podstawowego składu wykonała jednak bardzo solidną pracę. Przy pierwszym golu dopisało mi szczęście, bo piłka idealnie spadła mi na nogę, a następnie w róg bramki. Przy drugim golu, akcja była już bardzo efektowna i po dokładnym podaniu Roberto Carlosa mnie pozostało dopełnić jedynie formalności - przyznał "żelazny" rezerwowy "Królewskich", który docenia grę Wisły. - Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Mamy za sobą wyczerpujący sezon, a rywal był silniejszy niż przypuszczaliśmy. Najgorsze dla nas było pierwsze 25 minut. Wspierająca żywiołowym dopingiem publiczność gospodarzy bardzo nas deprymowała - stwierdził Morientes, który nie widzi dla siebie zagrożenia w planowanym transferze do Realu Michaela Owena. - Myślę, że jego przyjście będzie dobrym posunięciem dla klubu. W Madrycie muszą grać przecież najlepsi - zakończył Morientes. Rafał Dybiński, Kraków Zobacz galerię zdjęć z meczu Wisła Kraków - Real Madryt