To trzecia kolejka rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów, grupa D jest bardzo wyrównana dlatego każdy punkt jest na wagę złota, a każdy mecz może oddzielić mężczyzn od chłopców i być na wagę awansu. Zwłaszcza, że różnica punktowa między rywalami Interem Mediolan i Red Bull Salzburg była minimalna. Była, ale już nie jest - po wygranej 2-1 Inter ma już cztery punkty przewagi nad Austriakami na półmetku rozgrywek grupowych. Niespodziewanie pierwsi groźnie zaatakowali goście z Salzburga, którzy są zaledwie wiceliderem ligi austriackiej, co w ich wypadku oznacza kryzys. W końcu Red Bull był w swoim kraju mistrzem przez ostatnie 10 lat. Włoscy gospodarze, którzy z kolei liderują Serie A, dość długo byli pogubieni. Dogodne okazje mieli goście - pierwszą za sprawą 19-letniego talentu rodem z Izraela, którym jest Oscar Gloukh. Potem groźnie uderzał Luka Sučić. Wtem w 19. minucie nie do końca zgodnie z przebiegiem meczu prowadzenie objęli "Nerrazzurri". Alexis Sanchez wykorzystał składną choć nieco przypadkową akcję zapoczątkowaną przez Henrika Mchitariana, piłkę jeszcze trącił Davide Frattesi, zanim Chilijczyk pewnie trafił do siatki. Latynoski snajper trafił po raz pierwszy od powrotu na Giuseppe Meazza z rocznego wypożyczenia do Olympique Marsylia. Inter Mediolan pokonał austriacki Red Bull Salzburg 2-1 w spotkaniu grupy D Ligi Mistrzów Ta bramka dała Interowi wiatru w żagle i do końca pierwszej połowy to podopieczni Simone Inzaghiego byli bliżej podwyższenia niż goście wyrównania. Trudno był Red Bullowi złamać włoską obronę, Inter w dziewięciu meczach w Serie A stracił tylko pięć goli - nie bez powodu Italia jest ojczyzną "catenaccio". Aż wreszcie w 59. minucie Roko Simic podał do Mauritsa Kjærgaarda, który zgrał do wspomnianego wcześniej Gloukha, który idealnie zmieścił piłkę w tzw. "długim rogu". Red Bull niedługo cieszył się wyrównaniem - Stahinja Pavlović lekkomyślnie faulował Frattesiego. Rzut karny bardzo pewnie wykorzystał Hakan Çalhanoğlu i było 2-1 dla Interu. Turek nie zwykł mylić się z 11 metrów i tym razem nie było inaczej. Wydawało się, że wygraną Interu przypieczętował Lautaro Martinez, po asyście Frattesiego (byłaby to jego trzecia asysta) jednak arbiter słusznie zasygnalizował ofsajd. Maciej Słomiński, INTERIA