Michał Listkiewicz w wywiadzie dla "Super Expressu" wyjaśnił, że według niego Matthijs de Ligt kłamie i do żadnych przeprosin ze strony Tomasza Listkiewicza nie mogło dojść. Były sędzia zastrzegł, że żaden arbiter nigdy nie powinien nikogo po meczu przepraszać i że wręcz istnieje zakaz takich praktyk. Odniósł się również do sytuacji wokół nieuznanego gola i przekazał, że nie tylko nie popełniono błędu, ale też, że sam znalazł się kiedyś w podobnej sytuacji. "Skandal", "Absolutna katastrofa". Niemcy nie zostawili na Marciniaku suchej nitki. Przeprosiny Polaka Michał Listkiewicz o rzekomych przeprosinach Po meczu pojawiły się głosy m.in. od piłkarzy Bayernu, ale także jego działaczy, że Tomasz Listkiewicz miał rzekomo przeprosić za sędziowską decyzję i podniesienie chorągiewki. Jego ojciec był tym zaskoczony. Jak twierdzi, nie ma takiej możliwości - sędziowie mają zakaz mówienia podobnych rzeczy. Pretensji do piłkarzy i działaczy mieć nie można, ale sytuacja z samymi przeprosinami wydaje się dyskusyjna. Jak na razie nikt z polskiego składu sędziowskiego nie wypowiedział się na ten temat. Kontrowersje z udziałem Szymona Marciniaka w półfinale LM Michał Listkiewicz o spalonym Bayernu i podobnej sytuacji ze swojej kariery Listkiewicz twierdził, że drugi gol Bayernu w ogóle nie padł - według niego gra została wstrzymana co najmniej parę sekund wcześniej, więc piłkarze Realu nie byliby już w stanie obronić piłki, bo oczekiwaliby na wznowienie meczu. Opowiedział też o własnym doświadczeniu z podobną sytuacją. "W półfinale mistrzostw świata w 1990 r. miałem podobną sytuację, "podniosłem" spalonego Salvatore Toto Schillaciego i bramki nie uznaliśmy. Nie byłem w 100 proc. pewny, czy jest spalony. Na nosa zdecydowałem. Pół godziny po meczu, po analizie, przyznano mi rację. Był spalony – taki 7 cm. Miałem szczęście" - wyznał były sędzia. Czy po dalszych analizach okaże się, że Marciniak i jego zespół zareagowali odpowiednio? Jak na razie głosy są podzielone i wydaje się, że może ich spotkać kara.