"Messi ma już 34 lata i nie może czekać" - pisała prasa w Barcelonie, gdy nowy prezes Joan Laporta daremnie szukał środków na zatrzymanie Argentyńczyka na Camp Nou. Abstrahując od ogromnych pieniędzy (pensja Messiego w PSG sięga 40 mln euro rocznie), sześciokrotny laureat Złotej Piłki marzy, by po raz piąty w karierze wznieść uchaty puchar za triumf w Lidze Mistrzów. Nie krył tego w Barcelonie, z którą triumfował w rozgrywkach czterokrotnie - w latach 2006, 2009, 2011, 2015. PSG - Manchester City. Wady Lionela Messiego Kiedy Messi ostatni raz wygrywał Champions League miał 28 lat. W ataku Barcelony grali obok niego Neymar i Luis Suarez. Za ich plecami Andres Iniesta i Xavi Hernandez, który po wygranym finale z Juventusem w Berlinie opuścił klub. To wciąż była era Barcelony i wydawało się, że potrwa jeszcze jakiś czas. Tymczasem okazało się, że to był początek końca europejskiej dominacji Katalończyków. Kultowa drużyna nie obroniła trofeum przegrywając ćwierćfinał z Atletico Madryt. Rolę dominatora w Europie przejął Real z Cristiano Ronaldo. Barcelona z Messim zaliczała spektakularne wpadki: z Juventusem w ćwierćfinale 2017 roku, Romą w ćwierćfinale 2018 roku i Liverpoolem w półfinale 2019 roku. Potem na klub z Katalonii spadł kryzys wywołany pandemią i życiem ponad stan. Klęska z Bayernem 2-8 w ćwierćfinale LM w 2020 roku to był ostateczny dowód rozpadu wielkiej drużyny. Messi chciał odejść już wtedy. Ówczesny prezes Josep Maria Bartomeu zatrzymał go siłą, po czym sam podał się do dymisji. Tonący w długach i kłopotach klub przejął Laporta, by ratować co się da. To była misja nierealna, by Messi - kochany ślepo przez kibiców z Camp Nou, ale bardzo drogi w utrzymaniu - pomógł w odbudowie drużyny. Mając 34 lata musiał szukać zespołu gotowego, a nie takiego, który powstanie w nieokreślonej przyszłości. Po 21 latach związek Argentyńczyka z Barceloną dobiegł końca. Messi zdobył z klubem 35 trofeów. Zapracował sześciokrotnie na tytuł piłkarza roku, pod tym względem nie ma sobie równych w historii futbolu. Nikt nigdy nie odmawiał Argentyńczykowi geniuszu, ale nawet taki gigant ma swoje słabsze strony. W ostatnich sezonach w Barcelonie biegał najmniej ze wszystkich, właściwie w ogóle nie brał udziału w grze defensywnej. Na to zwracała uwagę prasa angielska, gdy 14 miesięcy temu Messi miał przenieść się do Manchesteru City. Jeden z brytyjskich dziennikarzy protestował gorąco przeciw temu transferowi. Jego zdaniem Argentyńczyk zakłóciłby równowagę między atakiem i obroną w zespole Pepa Guardioli. I tak kruchą. W Premier League City zdobyło wtedy aż 102 bramki - najwięcej ze wszystkich. O 17 więcej niż Liverpool, który zdobył tytuł mistrza Anglii. Zespół Juergena Kloppa miał w tabeli aż 18 pkt przewagi nad City. Wniosek nasuwał się sam: z Messim łatwiej będzie drużynie Guardioli strzelać jeszcze więcej bramek, ale trudniej zdobywać punkty. PSG - Manchester City. Racje Alexa Fergusona Ten sam argument dotyczy PSG. W zespole Mauricio Pochettino jest kilku graczy: Neymar, Mbappe, Di Maria, Messi, którzy niechętnie oglądają się do tyłu. Wszyscy mają wielkie ego i nie wyobrażają sobie siebie na ławce. Nie po to PSG zatrudniło sześciokrotnego laureata Złotej Piłki, by był rezerwowym. Pochettino przekonał się o tym w pojedynku z Lyonem, gdy zmienił Messiego, a zły Argentyńczyk nie podał mu ręki. Dawno temu, podczas gorącej i głośnej debaty na temat tego, kto jest numerem 1 w światowej piłce, legendarny trener Manchesteru United Alex Ferguson wskazał na Cristiano Ronaldo. Argument Szkota był banalny. - CR7 potrafi odnaleźć się w każdej drużynie: w Sportingu Lizbona, w United, w Realu Madryt. Tymczasem Messi jest przypisany do Barcelony. Nie błysnął nigdzie poza nią - powiedział Ferguson. Wydawało się, że to rozumowanie dość pokrętne. Skoro Messi 21 lat spędził na Camp Nou, to gdzie miał błyszczeć? Ferguson odczuł jego geniusz na własnej skórze. Dwa razy przegrał z Barceloną finał Ligi Mistrzów (2009 i 2011). W obu finałach Messi zdobył bramki. Być może jednak prawdą jest, że Argentyńczyk musi być w swojej drużynie bezdyskusyjnym numerem 1. Hołubionym, kochanym, wynoszonym ponad innych piłkarzy. Takiej pozycji w PSG nie ma. Przyjęto go w Paryżu z wielką pompą, ale w tych meczach, w których grał nie zdziałał nic. To zaledwie trzy spotkania (dwa ligowe, jedno w LM), ale w Barcelonie rzadko się nie zdarzało, by Argentyńczyk przechodził obok gry. Tak naprawdę nie wiemy jakie są zdolności adaptacyjne Messiego. Poznamy je dopiero w PSG. Jedyną drużyną, w której Argentyńczyk grał poza Bracą jest reprezentacja kraju. Od lat każdy kolejny selekcjoner Albicelestes udawał się w pierwszą podróż na Camp Nou, by pokłonić się Messiemu i zapytać jak widzi swoją rolę w drużynie. Tak Barcelona jak Argentyna budowała swoje zespoły wokół Leo. W PSG jest inaczej. W wieku 34 lat Messi może być uzupełnieniem wielkiej drużyny, ale już raczej nie jej fundamentem. Co oczywiście nie znaczy, że przeprowadzka do Paryża skończy się dla Argentyńczyka klapą. Oczekiwania są jednak ogromne. O wszystkim zdecyduje Liga Mistrzów i takie mecze jak dzisiejszy z Manchesterem City. Grupa jest trudna. Obok dwóch gigantów z Paryża i Manchesteru gra w niej wicemistrz Niemiec RB Lipsk. PSG z Messim straciło punkty z Club Brugge - teoretycznym outsiderem. Start po wielkie marzenie nie był więc imponujący. PSG - Manchester City. Gdzie oglądać transmisję? Transmisja meczu PSG - Manchester City od godziny 21 w Polsacie Premium 1 i Polsat Box Go.Dariusz Wołowski