Balotelli rozegrał całe spotkanie, ale niczym szczególnym się nie zapisał w pamięci fanów. Na dodatek został ukarany żółtą kartką. Włoski snajper został sprowadzony za 16 mln funtów, aby właśnie w takich spotkaniach, jak w Bazylei, jego gole prowadziły Liverpool do zwycięstw. Euforia towarzysząca jego transferowi jednak już minęła i teraz Mario będzie musiał zacząć spłacać swój transfer, bo w przeciwnym wypadku zderzy się ze ścianą wysokich oczekiwań fanów. Test w Bazylei oblał. Jak wyliczyli mu brytyjscy dziennikarze, w środę w ogóle nie dotknął piłki w polu karnym rywali (trafił wprawdzie do siatki, ale był na ewidentnym spalonym i sędzia słusznie gola nie uznał). W ciągu całego meczu miał osiem krótkich podań, wygrał pięć pojedynków, trzy przegrał, a raz dał się złapać na spalonym. Oddał tylko jeden celny strzał i to z rzutu wolnego. Jednym słowem - przeszedł obok gry. Na dodatek podpadł menedżerowi. W swoim stylu zlekceważył Brendana Rodgersa, który przypomniał zawodnikom, aby po meczu poszli podziękować swoim fanom za to, że zdecydowali się na długą podróż, aby wspierać swój zespół. Menedżer Liverpoolu starał się załagodzić sprawę na pomeczowej konferencji, co jednak wcale nie znaczy, że Belotellemu się upiecze. Trudno ocenić, przed kim większe wyzwanie. Krnąbrny Włoch musi pracować nad formą i adaptacją w systemie gry "The Reds", z kolei Rodger swoje umiejętności psychologa i wychowawcy musi przenieść na zupełnie nowy poziom. Grupa B Ligi Mistrzów - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę