Jeśli piłkarz w 280 meczach w barwach takich klubów, jak Ajax i Milan strzela 218 goli, to nie potrzeba przymiotników, by uzasadnić jego fenomen. Statystyki "Latającego Holendra" imponują, ale ocenianie go jedynie przez ich pryzmat byłoby krzywdzące. Van Basten był napastnikiem kompletnym, jak mawiał Fabio Capello, urodził się, by strzelać gole. Wyznaczył nowy kierunek gry w ataku Obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi (188 cm wzrostu) potrafił walczyć w powietrzu, a jednocześnie znakomicie dryblował. Był piłkarzem niezwykle inteligentnym, doskonale wiedział, gdzie się ustawić, a strzał miał taki, że do dziś trwają kłótnie, o to, która jego bramka była najpiękniejszą w historii futbolu. - Van Basten wyznaczył nowy kierunek, jeśli chodzi o grę w ataku. Wcześniej dominowali napastnicy szybcy i waleczni, a van Basten fantastycznie poruszał się po boisku, strzelał gole z różnych pozycji, różnymi częściami ciała, ale zawsze robił to efektownie - twierdzi Tomasz Frankowski. Trzykrotny król strzelców polskiej ligi, który w ostatnim meczu Ekstraklasy zdobył 140. bramkę, przyznaje, że Holender był jego idolem. - W latach 80. nie było platform cyfrowych i oglądaliśmy futbol, który prezentowała polska telewizja, a że Holandia i Milan rządziły wtedy w futbolu, to dość często były okazje, aby podziwiać jego grę. Najbardziej zapadły mi w pamięci jego dwie-trzy bramki. Jeszcze w Ajaksie minął zwodem obrońcę na 30. metrze i strzałem z 20 metrów przelobował bramkarza. Z kolei w meczu Milanu z IFK strzelił piękną bramkę przewrotką. Zresztą zdobył wtedy cztery gole - przypomina Tomasz Frankowski, który w Jagiellonii przeżywa drugą młodość. Zobacz fantastycznego gola van Bastena z przewrotki W debiucie zmienił idola Gdy van Basten przychodził na świat, inny znakomity holenderski piłkarz Johan Cruyff debiutował w Ajaksie. Gdy późniejszy "Łabędź z Utrechtu" kopał piłkę na podwórku, Cruyff zdobywał tytuł króla strzelców Eredivisie, odbierał pierwszą Złotą Piłkę i przechodził do Barcelony. Nic więc dziwnego, że stał się idolem także młodziutkiego Marcela, dziś znanego fanom piłki jako Marco. Gdy w wieku niespełna 18 lat dostał szansę debiutu w Ajaksie, trener wpuścił go na boisko właśnie za Cruyffa. Dzisiaj można uznać to za symbol, ale chociaż van Basten strzelił w tamtym meczu gola, to na miejsce w podstawowym składzie musiał poczekać, aż z zespołu odejdzie król strzelców całej ligi Wim Kieft. Od tego momentu jego kariera nabrała przyspieszenia. Gole zdobywane w lidze stały się przepustką do reprezentacji (24 gole w 58 meczach). Przerósł Eredivision - strzelił dla Ajaksu 128 bramek w 133 meczach. Jego transfer do wielkiego klubu był koleją rzeczy. Odchodząc z Amsterdamu miał już na koncie trzy mistrzostwa, dwa Puchary Holandii i Puchar Zdobywców Pucharów. Szefowie AC Milan zapłacili za niego w 1987 roku 800 tys. dolarów. Tylko! We Włoszech van Basten strzelił gola w debiucie, ale szybko przyplątała mu się kontuzja i pierwszy sezon w Serie A zakończył z dużym niedosytem. Na mistrzostwa Europy do Niemiec jechał więc z wielkim głodem sukcesu. Euro1988: Zaczął na ławce, skończył jako król strzelców Van Basten rozpoczął turniej od zajęcia miejsca na ławce rezerwowych, a "Oranje" od porażki z ZSRR. Dostał szansę po przerwie i choć gola nie strzelił, to w kolejnym meczu wbił trzy Anglikom! Jego trafienie tuż przed końcem starcia z RFN dało Holendrom awans do finału, a w nim absolutnie fantastycznym uderzeniem z powietrza z bardzo z ostrego kąta przypieczętował zwycięstwo "Oranje" z ZSRR. Van Basten był największą gwiazdą mistrzostw, a pięć bramek dało mu tytuł króla strzelców. To był czas, gdy nie było chyba podwórka, na którym nie kopało się piłki, a chcąc mieć koszulkę z numerem na plecach, wycinało się go z kalki i prasowało gorącym żelazkiem nanosząc na koszulkę. Najmodniejsza była wtedy 12, z którą w Niemczech grał właśnie van Basten. Zobacz gola van Bastena w meczu z ZSRR Sukcesy w Milanie, klęski w kadrze Słynny tercet Gullit - Rijkaard - van Basten stanowił także o potędze Milanu. Zespół z Mediolanu wygrał rozgrywki Serie A, a dwóch kolejnych sezonach sięgał po najcenniejsze klubowe trofeum na Starym Kontynencie - Puchar Europy. Van Basten dwukrotnie zostawał najlepszym strzelcem Serie A. Trzykrotnie sięgał po mistrzostwo Włoch. Wygrywał Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny. W 1992 roku FIFA uznała go najlepszym piłkarzem świata. Od 1956 roku, gdy naczelny "France Football" wpadł na pomysł nagradzania Złotą Piłką najlepszego piłkarza roku, tylko trzem zawodnikom przyznano nagrodę trzykrotnie. Van Basten jest ostatnim, któremu się to udało po Michelu Platinim i Johanie Cruyffie. Cieniem na jego karierze położyły się przegrane mistrzostwa świata w 1990 roku i mistrzostwa Europy w 1992 roku. Holendrzy mieli znakomitych piłkarzy, grali wspaniały futbol, ale okazało się, że we Włoszech nie stanowili drużyny. Van Basten nie zdobył nawet gola, podobnie było dwa lata później w Szwecji. Wprawdzie Holandia wygrała rozgrywki grupowe, ale w półfinale przegrała w karnych z rewelacyjną Danią. Duńska radość eksplodowała, właśnie gdy "jedenastki" nie wykorzystał van Basten. Holender błyszczał za to wciąż w Serie A i pucharach. Jednak miał coraz większe problemy ze zdrowiem. Przechodził kolejne operacje bolącej kostki. Na boisku wciąż był wielki. Jesienią 1992 roku w meczu Ligi Mistrzów z IFK Goeteborg strzelił cztery bramki! Ceną był ból. Zobacz cztery gole van Bastena w meczu z IFK Goeteborg Futbol stracił na jego odejściu Lekarze nie potrafili mu pomóc i jeden z największych piłkarzy w historii musiał powiesić buty na kołku w wieku 29 lat. Fani na San Siro żegnali go po królewsku, a ówczesny trener "Rossoneri" Fabio Capello płakał zdając sobie sprawę z dramatu piłkarza. Wiedział też, ile na jego odejściu straci futbol. Van Basten nigdy nie czuł się dobrze w roli gwiazdora. Bronił swojego życia prywatnego, a po przedwczesnym zakończeniu kariery usunął się z życia publicznego. Miłość do piłki sprawiła, że wrócił w roli trenera. Zaczął od szkolenia młodzieży w Ajaksie, a 2004 roku niespodziewanie został selekcjonerem "Oranje". Odważnie odmłodził drużynę. Pod jego wodzą grała efektowny futbol, sukcesy jednak nie przyszły. Holendrzy w świetnym stylu wygrali rozgrywki grupowe podczas eliminacji do mundialu w 2006 roku, cóż z tego, skoro odpadli już w 1/8 finału. Mimo tego federacja przedłużyła kontrakt z van Bastenem do 2010 roku, ten jednak jeszcze przed Euro 2008 zapowiedział, że po finałach mistrzostw Europy złoży dymisję. Nie udało mu się odejść w wielkim stylu, bo choć jego zespół przeszedł przez rozgrywki grupowe jak burza, to odpadł w ćwierćfinale przegrywając z Rosją. - Na pewno dostał szansę prowadzenia reprezentacji przez wzgląd na osiągnięcia jako piłkarza. Może rzucono go na za głęboką wodę... Ale to wciąż młody trener, wszystko jeszcze przed nim - przekonuje Tomasz Frankowski.