Po niespełna 10 minutach gry Bayern Monachium zaskoczył Real Madryt. Goście stworzyli sobie bardzo dobrą sytuację, która zakończyła się złym podaniem Gnabry'ego do Kane'a. Gdyby Niemiec zagrał bardziej do tyłu, Anglik doszedłby do piłki i prawdopodobnie bez problemu umieściłby ją w siatce. W 12 minucie tego spotkania Real Madryt miał wymarzoną okazję na strzelenie bramki na 1:0. Pierwsze uderzenie Viniciusa skończyło się jednak na słupku, natomiast po dobitce Rodrygo piłka trafiła w Neuera. Podopieczni Carlo Ancelottiego w tym momencie zaczęli się rozpędzać. Pierwsza połowa - "0:0 po bezbarwnej". Oba zespoły bały się popełnić błąd Serge Gnabry, który wrócił po urazie i wskoczył do pierwszego składu Bayernu Monachium na to spotkanie, wytrzymał tylko 26 minut. Po tym czasie niemiecki skrzydłowy zgłosił uraz mięśniowy i musiał opuścić boisko. W jego miejsce pojawił się Alphonso Davies. W pierwszej połowie oba zespoły stworzyły sobie kilka sytuacji, ale ostatecznie żadna z nich nie została zamieniona na bramkę. Kilka razy znakomicie zachował się Manuel Neuer, który znów udowadniał, że jest jednym z najlepszych bramkarzy na świecie. Można było śmiało stwierdzić, że ta odsłona rozczarowała, biorąc pod uwagę bardzo wysokie oczekiwania względem tego rewanżu. Należało jednak pamiętać, że jego stawka była olbrzymia. Był nią finał Ligi Mistrzów. Od początku drugiej połowy tego spotkania Real Madryt grał na bardzo dużej intensywności. Gospodarze wrzucili naprawdę bardzo wysokie obroty, a podopiecznym Tuchela trudno było się temu przeciwstawić. Poza jedną dobrą indywidualną akcją Daviesa, w pierwszym kwadransie goście głównie się bronili. Około 60. minuty Manuel Neuer wykonał dwie kluczowe interwencje, które uchroniły Bayern przed stratą gola. Tego wieczoru na Santiago Bernabeu niemiecki bramkarz dawał prawdziwe show na miarę półfinału Ligi Mistrzów. Przynajmniej do czasu. Wreszcie nadszedł przełom. Bayern zaskoczył Real, nieoczekiwany bohater W 68. minucie tego spotkania wynik tego spotkania wreszcie się otworzył. Piękną indywidualną akcją ponownie popisał się ten, który jako jedyny wcześniej zagroził bramce Lunina. Alphonso Davies, bo o nim mowa, znakomicie nawinął Carvajala i pięknym strzałem swoją słabszą prawą nogą pokonał ukraińskiego bramkarza. W tym momencie sensacja wisiała już w powietrzu. Real Madryt robił co mógł, aby wyrównać. Zaledwie trzy minuty po stracie gola trafili do siatki, ale Szymon Marciniak musiał zareagować. Polak skorzystał z technologii VAR i odwołał tego gola, ponieważ Nacho nieprzepisowo odpychał Kimmicha w polu karnym Bayernu. Real Madryt przyzwyczaił jednak kibiców do tego, że dopóki piłka w grze, losy każdego spotkania mogą się odmienić. Na kilka minut przed końcem regulaminowego czasu gry Manuel Neuer, który do tej pory rozgrywał perfekcyjny mecz, popełnił katastrofalny błąd. Niemiec "wypluł" piłkę po strzale Viniciusa, a po chwili jako pierwszy dobiegł do niej Joselu, który wykorzystał sytuację i strzelił gola na 1:1. Zaledwie kilka chwil później wydarzyło się coś niesamowitego. Joselu po podaniu Rudigera wbił piłkę do siatki, ale Szymon Marciniak wskazał spalonego. Później okazało się, że to piłka wyznaczała linię, a napastnik Realu stał od bramki dalej niż futbolówka. Po weryfikacji Polak uznał bramkę i było już 2:1. Niesamowity powrót "Los Blancos" w tym spotkaniu stał się faktem. W ostatniej akcji tego spotkania Bayern mógł jeszcze strzelić gola na 2:2. Piłka nawet wpadła do siatki, ale Szymon Marciniak odgwizdał pozycję spaloną, zanim padł strzał. W powrótkach okazało się jednak, że sytaucja nie była taka oczywista. Nic nie zmieni już jednak tego, że Real Madryt wygrał to spotkanie 2:1 i ostatecznie to on zagra z Borussią Dortmund w wielkim finale Ligi Mistrzów na Wembley.