- Moi zawodnicy byli bardzo zmęczeni w końcówce i to było właśnie to, co kocham. Oczekuję od nich, że będę zmęczeni, bo to oznacza, że dali z siebie wszystko, a robiąc to pokazali bardzo dobry futbol, z chwilami gry o wysokiej jakości, kreowaniem szans, po których mogły paść piękne bramki, z momentami pressingu i okresami braku pewności siebie, które nas doprowadzały do szewskiej pasji - komentował zwycięstwo Jose Mourinho. - Ale w końcówce strzeliliśmy bramkę. Muszę połączyć zdobytego gola z momentem, w którym David de Gea obronił trudny strzał. Uważam, że bez tej interwencji nie zdobylibyśmy gola w doliczonym czasie, ale koniec końców zakwalifikowaliśmy się do 1/8 finału Ligi Mistrzów z bardzo trudnej grupy, a przecież mamy jeszcze jedno spotkanie do rozegrania - zwrócił uwagę. W swej wypowiedzi nie omieszkał zadać kilku ciosów krytykom. - Po tym awansie przede wszystkim pozwólcie mi przekazać moim "wielbicielom", że gram w Lidze Mistrzów po raz 14. i za każdym razem wychodziłem z grupy, a w dwóch wypadkach, gdy nie grałem w Lidze Mistrzów, wygrywałem Ligę Europy. Zatem przez 16 lat zaliczyłem 14 awansów i dwa triumfy w Lidze Europy. To taka ciekawostka dla moich "wielbicieli" i zwolenników statystyk - przypominał Jose. Na pytanie o to, dlaczego zostawił na ławce Paula Pogbę, Alexisa Sancheza i Romelu Lukaku, "The Special One" zareagował dosyć specyficznie: - Stawia mnie pan w ciężkiej sytuacji tym trudnym pytaniem. Powinien być pan dla mnie bardziej uprzejmy i powiedzieć: "Jose, dzisiaj zagrałeś Marcusem Rashfordem na 'dziewiątce' (napastnik środkowy) i ja bym to wytłumaczył, ale nie, pan musiał zacząć: "Zostawił pan wielkie nazwiska na ławce". Tak, zrobiłem to, ale wystawiłem innych chłopaków - pouczał dziennikarza Mourinho. - Najważniejsze dla mnie jest to, że każdy, kto grał na murawie - niezależne od tego, czy dostał 90 czy 15 minut jak Juan Mata - dał z siebie wszystko i cieszy mnie taka postawa - nie krył trener. O krytyce płynącej z TV na Marcusa Rashforda, który zmarnował szansę w I połowie powiedział: - Nigdy, przenigdy nie będę krytykował piłkarza za zmarnowanie. To droga donikąd. Z chęcią bym zaprosił tych wszystkich krytyków, aby usiedli na ławce trenerskiej, ale może dla nich lepiej dla nich latać sobie na weekendy na Barbados i od czasu do czasu wyskoczyć z telewizyjnego ekranu, bawiąc się elektronicznymi prezentacjami analiz taktycznych. To znacznie bardziej komfortowe zajęcie niż stanie przy linii, jak to robią trenerzy. Dlatego jestem dziwnie spokojny, że prawdziwy trener nigdy nie skrytykuje kolegi po fachu za emocjonalne reakcje przy ławce trenerskie, bo byłoby to dla niego swoistym deja vu. Ale perspektywa tych, którzy prowadzą spokojne życie z dala od ławki trenerskiej jest inna - porównywał Mourinho. MiBi