Po 90 minutach Malaga wygrywała 2:1. Dwie bramki Borussii padły w doliczonym czasie gry, a ostatnia Felipe Santany została zdobyta w kontrowersyjnych okolicznościach. Media i piłkarze z Hiszpanii uważali, że sędzia nie zauważył pozycji spalonej. "Cały ten mecz nie miał nic wspólnego z futbolem, ale z rasizmem. Bardzo dziękuję mojej drużynie. Wygraliście na boisku i jest mi przykro, że to zakończyło się w taki sposób. To niesprawiedliwe!" - napisał na swoim koncie Katarczyk i zapowiedział, że złoży w tej sprawie oficjalny protest do UEFA. Europejska federacja rozważa zaś ukaranie go za ten komentarz. Sekretarz generalny organizacji Gianni Infantino zapowiedział, że wydział dyscyplinarny przyjrzy się wspomnianej wypowiedzi. "Rozumiem, że gdy przegrywa się mecz po bramce w 93. minucie, to emocje biorą górę i nieraz mówi się coś, czego tak naprawdę nie chciało się powiedzieć. Nie wiem, w jaki sposób można to powiązać z rasizmem. Arbitrzy zawsze podejmują decyzję, działając w dobrej wierze. Mają trudną pracę i ...mogą się pomylić, jak każdy" - powiedział podczas konferencji prasowej w Manchesterze. Eksperci z różnych krajów zaznaczają jednak, że Malaga również jedną z bramek zdobyła po spalonym. Hiszpańskie media skupiły się jednak wyłącznie na krytyce sędziego Szkota Craiga Thomsona. Internetowe wydanie gazety "Marca" na pierwszej stronie umieściło nagłówek: "Off... sides!". Co ma oznaczać, że Malaga odpadła po niezauważeniu przez arbitra pozycji spalonej. W gazecie dziennikarze poszli jeszcze dalej: "Futbol jest coś winny Maladze. Na taką niesprawiedliwość, jaką musieli znieść Andaluzyjczycy w Dortmundzie, brakuje słów. Cała Hiszpania ma wrażenie, że szef UEFA Michel Platini ma coś przeciwko temu klubowi". W innych krajach dziennikarze skupili się bardziej na wychwalaniu wyczynu BVB, w której zagrało trzech Polaków - Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski, który w 40. minucie wpisał się na listę strzelców. "Borussia do szaleństwa. Wyrzucili Malagę po dwóch bramkach w doliczonym czasie gry. Sensacyjna pogoń, która miała w sobie coś niewiarygodnego" - napisała gazeta "Corriere dello Sport". "Cud w Dortmundzie" - nazwała wydarzenia na boisku "La Stampa". Parę nieprzychylnych słów na temat arbitra można przeczytać w "La Gazzetta dello Sport": "Niesamowita Borussia. Z 1:2 na 3:2 i awans do półfinału w doliczonym czasie gry. Huśtawka emocji. Katastrofalny szkocki sędzia. Drugi gol Hiszpanów i decydująca bramka Niemców były zdobyte niezgodnie z przepisami. Ekipa Juergena Kloppa jest dalej, tak jak można było przypuszczać, ale jeśli ktoś postawiłby 10 euro na sposób awansu, to pewnie teraz siedziałby w samolocie na Karaiby z milionem w bagażu". "Tuttosport" chce meczem w Dortmundzie dodać pewności siebie i wiary Juventusowi Turyn, który w środę wieczorem zmierzy się z Bayernem Monachium, a w pierwszym spotkaniu na Allianz Arenie przegrał 0:2. "Do samego końca. Sensacyjny epilog na Westfalenstadion. Juve, uwierz w to! To, co stało się w Dortmundzie, jest możliwe także w Turynie". Austriackie media nie zapomniały pochwalić również niemieckich kibiców. "Znajdowali się w najwyższej formie. Stworzyli niepowtarzalną atmosferę i choreografię. Zawodnicy szybko im dorównali i dzięki zwycięstwu 3:2 nad Malagą znaleźli się w półfinale Ligi Mistrzów. W meczu, który absolutnie nie był na słabe nerwy" - skomentowano w "Kurierze". W Wielkiej Brytanii pisze się o prawdziwym cudzie. "Magiczna noc dla Kloppa i jego drużyny" - podsumował "The Sun". Z kolei "The Daily Mirror" użył bardziej patetycznych wyrażeń: "Borussia zmartwychwstała i uciekła śmierci".