Sam fakt pożegnania się Łukasza Piszczka z Ligą Mistrzów - bez gry w ćwierćfinale z Manchesterem City - owszem, został odnotowany w polskich mediach, choć nie opuszcza mnie wrażenie, że gdyby spec od Bundesligi Michał Trela nie wrzucił swojego wpisu na Twittera, byłoby inaczej. Łukasz Piszczek w Lidze Mistrzów: rekord Borussii Dortmund, wśród Polaków za Lewandowskim i Szczęsnym Nie chcę skupiać się na liczbach, ale parę spraw podkreślmy. Wyczekiwanego, pierwszego gola w Lidze Mistrzów Łukasz Piszczek zdobył w swoim - jak się okazało - ostatnim występie w niej, przeciw Zenitowi Sankt Petersburg. To miły finisz, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie pożegnanie (i to w ogóle z karierą) innej legendy z obrony Borussii Dortmund, Juergena Kohlera. Prawie 20 lat wcześniej, w swoim absolutnie ostatnim meczu w karierze, w finale Pucharu UEFA 2002, Niemiec wyleciał z boiska już w 31. minucie, prokurując przy tym rzut karny dla Feyenoordu. Na tym tle - Polak do końca trzymał fason (bardzo był chwalony też po jednym z ostatnich występów, rok temu przeciw PSG w 1/8 finału). CZYTAJ TEŻ: Ten finał miał być pożegnanie Bońka z Juventusem Ten ostatni występ z Zenitem był dla Łukasza Piszczka grą numer 54 w Lidze Mistrzów. To klubowy rekord Borussii Dortmund. Marco Reus traci do Polaka tylko cztery mecze, ale Borussia przecież raczej nie zagra w LM w przyszłym sezonie. Kolejne na liście (po 48 meczów) są już emerytowane klubowe legendy: Lars Ricken i Stefan Reuter (przy okazji - obaj już dawno temu wychwalali Łukasza Piszczka w polskich mediach, drugi z nich przekonywał nawet, że Piszczek miewał okresy wyższej formy nawet od Philippa Lahma). Wśród polskich piłkarzy więcej gier w Lidze Mistrzów od Łukasza Piszczka mają tylko Wojciech Szczęsny (57) i Robert Lewandowski (96). Łukasza Piszczka dekada wśród gwiazd Od kontekstu Roberta Lewandowskiego nie uciekniemy, losy i jego Łukasza Piszczka mocno są przecież splecone. Obaj w Lidze Mistrzów debiutowali w tym samym meczu Borussii Dortmund z Arsenalem (1-1), 13 września 2011 r. To był zresztą "polski mecz" (kochamy to określenie nad Wisłą prawie jak "zima zaskoczyła drogowców" i "miłośnicy białego szaleństwa"), bo na boisku byli jeszcze Jakub Błaszczykowski i Wojciech Szczęsny, a z ławki oglądał ich Łukasz Fabiański. Tamten sezon dortmundczyków w Lidze Mistrzów był słabiutki, nie przegrali jeszcze tylko raz (z Olympiakosem Pireus), a dwa razy rozjechał ich Olympique Marsylia, który przecież krótko później zaczęło śrubować swoją serię porażek w LM. Zaraz potem jednak nastąpił sezon najlepszy, wybitny, zakończony finałem Borussii z Bayernem. Tamta Liga Mistrzów 2012/2013 to był nie tylko niezapomniany czteropak Roberta Lewandowskiego z Realem, ale też świetna faza grupowa (2-1 i 2-2 z Realem, 1-0 i 4-1 z Ajaksem, 1-1 z Manchesterem City) i pewny awans z Szachtarem w II rundzie (2-2 i 3-0). W tych wszystkich meczach Łukasz Piszczek grał, a to dopiero początek jego kolekcji mierzenia się z najlepszymi klubami i piłkarzami świata w Lidze Mistrzów. Jeśli w 2020 roku zaczęliśmy mówić, że Robert Lewandowski dosiadł się do stolika Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, to uczciwie będzie powiedzieć, że Łukasz Piszczek przez 10 ostatnich lat bawił się na tej samej imprezie co oni. Był pełnoprawnym uczestnikiem balu Ligi Mistrzów, nie było w tym nic z wkręcenia się w stylu Nikodema Dyzmy w nieporównywalnie lepsze towarzystwo. Pewnie, nie był postacią absolutnie pierwszoplanową, ale członkiem całej elity - zdecydowanie tak.Dla pełnego obrazu towarzystwa, w jakim Łukasz Piszczek się obracał przez prawie dekadę (z przerwą na sezon 2015/2016), spójrzmy na top 20 europejskich klubów w rankingu punktowym UEFA za ostatnie 10 lat (źródło: kassiesa.net). Polak miał okazje mierzyć się z takimi klubami jak: Real Madryt (1.), Bayern (2.), FC Barcelona (3.), Atletico Madryt (4.), Juventus (5.), PSG (7.), Manchester City (8.), Arsenal (11.), Benfica (15.), Ajax (16.), Szachtar (17.), Napoli (18.), Tottenham (19.), Zenit (20.). Z top 10 brakuje mu tylko Chelsea (6.) i Manchesteru United (9.), bo sama Borussia Dortmund w tym rankingu jest 10. Na wyliczanie gwiazd tych wszystkich zespołów, przeciw którym Łukasz Piszczek grał, szkoda czasu i miejsca. Piszczek nie mógł odmówić Mourinho. Raczej Borussia Realowi Paradoks tej dekady Łukasza Piszczka w Lidze Mistrzów polega na tym, że trudno jest wskazać jakiś jego występ jednoznacznie spektakularny, szczególny, przychodzący od razu na myśl. W Kickerze do noty marzeń (1) w żadnej z gier LM się nie zbliżył, najwyżej (na 2) oceniono jego występ przeciw Realowi, ale - kolejny paradoks - nie żaden ze zwycięskich, a ten przegrany (choć wciąż dający awans), rewanżowy półfinał. Z tym sezonem wiąże się też legenda miejska pt. "Łukasz Piszczek odmówił Jose Mourinho". Jak po latach tłumaczył - odmówić mu nie mógł, bo nigdy z nim nie rozmawiał. Być może Borussia ws. Łukasza Piszczka odmówiła Realowi za kadencji Mourinho, ale działo się to w każdym razie za plecami Polaka. Czekając na trenera Łukasza Piszczka Od czasu, gdy Łukasz Piszczek zrezygnował z gry w reprezentacji Polski, w piłkarskich dyskusjach przewija się rzadziej, do przebywania na topie przyzwyczaił na tyle, że coraz mniej zwracaliśmy na to uwagę. Z grą w piłkę powoli kończy, ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że szybko o sobie przypomni. Mało który z polskich piłkarzy tak jak on, podopieczny Kloppa, Tuchela, Bosza czy Favre'a, nadaje się przecież na szkoleniowca. Oby znów na europejskich salonach. Piłkarzy w wielkich klubach już mamy, teraz czas na trenera.