Po zwycięstwie w Stambule to Sporting był wskazywany jako zdecydowany faworyt starcia w Lizbonie. Gracze Besiktasu zapowiadali jednak, że będą chcieli zmazać negatywne wrażenie, jakie zostawili po sobie w poprzednim starciu tych drużyn i przywieźć ze stolicy Portugalii korzystny wynik. Sporting - Besiktas: Nokaut w pierwszej połowie Niestety już pierwsza połowa pokazała, że będzie im o to niezwykle ciężko. Co prawda przez pierwsze pół godziny udanie się bronili, ale potem w krótkim czasie ich gra defensywna zupełnie się posypała. Najpierw w 31. minucie Pedro Goncalves wykorzystał rzut karny, by siedem minut później podwyższyć prowadzenie gospodarzy, wykorzystując zagranie Matheusa. Na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry w pierwszej połowie Paulinho popisał się precyzyjnym strzałem zza linii pola karnego, zdobywając trzecią bramkę dla Sportingu. Gospodarze prowadzili do przerwy 3:0 i do szatni schodzili z bardzo solidną zaliczką.Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie, a apetyty na kolejne bramki wciąż mieli gracze z Lizbony. I już w 56. minucie było 4:0, kiedy to Pablo Sarabia z bliska pokonał Ersina Destanoglu. W kolejnych minutach gospodarze w końcu pozwolili sobie na nieco więcej luzu, dzięki czemu Besiktas zdołał zapobiec utracie kolejnych bramek, choć musieli kończyć mecz w "10" po tym, jak czerwoną kartką w 90. minucie ukarany został Josef. Sporting wygrał ten mecz 4:0, po raz drugi wyraźnie pokonując Besiktas. Zapewnił sobie tym samym właściwie grę w Lidze Europy, choć apetyty w Lizbonie są większe, szczególnie, że w kolejnym meczu piłkarze Sportingu podejmą u siebie rywali o drugie miejsce w grupie C Borussią Dortmund. I wcale nie będą stać na straconej pozycji. KK