Paris Saint-Germain kapitalnie rozpoczęło mecz z Liverpool FC, po golach Juana Bernata i Neymara prowadziło w 37. minucie 2-0, a goście w doliczonym czasie pierwszej połowy odpowiedzieli trafieniem Jamesa Milnera z rzutu karnego. Szymon Marciniak, który prowadził zawody w środowy wieczór, długo zastanawiał się czy podyktować jedenastkę dla Anglików. W końcu zdecydował, że Angel Di Maria faulował Sadio Mane. Stało się to po podpowiedzi sędziego bramkowego Pawła Raczkowskiego. - Sędzia musi być dobrze przygotowany do takiego meczu. A nie wyglądał na przygotowanego - mówił podczas konferencji niezadowolony Juergen Klopp. Jego zespół po przerwie nie zdołał odrobić strat, przegrał 1-2 i jest w trudnej sytuacji przed meczem o wszystko z SSC Napoli. Kloppowi nie spodobało się też to, że jego piłkarze w środę zarobili aż sześć żółtych kartek. Co ciekawe, cztery z nich w ostatnich kilku minutach meczu. - W tabeli fair play w Premier League zajmujemy całkiem wysokie miejsce, a otrzymaliśmy tyle kartek, jakbyśmy byli rzeźnikami. Gra ofensywna PSG i sposób rozgrywaniu akcji rodziły naszą agresję. Byliśmy tym trochę sfrustrowani - tłumaczył swoich piłkarzy menedżer LFC.- Straciliśmy dwa gole, ale wróciliśmy do gry. Udało się to dopiero po tym, gdy ktoś przekonał sędziego, że był rzut karny - wbił szpilkę Marciniakowi Juergen Klopp. Liverpool FC, finalista poprzedniej edycji LM, może w tym sezonie odpaść już w fazie grupowej. Stanie się tak, jeśli nie pokona na Anfield SSC Napoli różnicą dwóch bramek. - Jeśli nie wygramy z Napoli, to znaczy, że nie zasłużyliśmy na awans - zakończył Juergen Klopp.