W pierwszym półfinałowym starciu Liverpoolu z Villarreal podopieczni Juergena Kloppa początkowo mieli ogromny problem z przedarciem się przez szczelne zasieki ustawione pod własną bramką przez ekipę Unaia Emery'ego. Spotkanie na Anfield Road sędziował polski arbiter Szymon Marciniak, co było dlań dużym wyróżnieniem. Pisaliśmy o tym tutaj. Podopieczni Kloppa byli od początku bardzo agresywni w pressingu, wysoko naciskali graczy Villarreal. Już po kilkunastu minutach kąśliwym uderzeniem sprzed pola karnego popisał się Luis Diaz, a Rulli musiał to uderzenie bronić na raty. Liverpool - Villarreal. Słupek ratuje gości w pierwszej połowie To Liverpool najczęściej prowadził grę, a podopieczni Emery’ego pilnowali - skompaktowani, dobrze zorganizowani - okolic własnego pola karnego. W tym się w końcu wyspecjalizowali w tej edycji Ligi Mistrzów. Swoją szansę w 27. minucie miał Mo Salah, ale źle przymierzył i piłka poszybowała nad poprzeczką. Po pół godzinie gry znów postraszył Rulliego Diaz, bardzo podobnym uderzeniem, co na początku meczu. Później jednak zespół Villarreal próbował wyjść z groźnie zapowiadającą się kontrą, którą ostro przerwał Virgil van Dijk, za co obejrzał błyskawicznie żółty kartonik od polskiego arbitra. Chwilę później znakomicie odnalazł się w polu karnym Sadio Mane, który świetnie obrócił się z piłką i mało brakowało, by trafił do siatki. Ekipa "Żółtej Łodzi Podwodnej" znakomicie się jednak broniła przed naporem liverpoolczyków. W tej sytuacji sprawy w swoje ręce próbował wziąć Thiago Alcantara, który huknął w 42. inmucie z dystansu, ale trafił tylko w słupek bramki Villarreal. Nie oglądałeś Ligi Mistrzów? Zobacz wszystkie skróty meczów! Do przerwy Liverpoolowi nie udało się przebić tego żółtego muru, który ustawiła hiszpańska "Łódź Podwodna". Po zmianie stron ekipa "The Reds" wprawdzie trafiła do siatki, ale polski arbiter gola nie uznał, bo słusznie dopatrzył się spalonego. W 53. minucie w końcu Liverpool przełamał opór gości. Jordan Henderson zagrał świetną piłkę z prawej strony, futbolówkę musnął jeszcze końcówkami palców Rulli, a wcześniej tor jej lotu zmienił minimalnie Estupinan. Bramkę zaliczono ostatecznie właśnie jako samobójcze trafienie Estupinana. Podopieczni Emery'ego jeszcze dobrze nie otrząsnęli się po stracie tego gola, a już przegrywali 0-2. Tym razem kluczowe podanie posłał Mo Salah, a sytuację świetnie wykończył Mane. Trudne zadanie w rewanżu przed hiszpańskim zespołem. Liverpool - Villarreal 2-0 (0-0) 1-0 Estupinan 53. (sam.) 2-0 Mane 55. Czytaj także: Unai Emery. Wielki mały trener