Rzadko się zdarzało, żeby Anfield Road - mityczny stadion Liverpoolu, był świadkiem tak wielkiego meczu. "The Reds" podejmą Barcelonę, która wygrała 3-0 na Camp Nou i jest w bardzo dobrej formie. Wygrała już ligę i w miniony weekend mogła wystawić rezerwy. Jeśli ktoś miałby przeanalizować, w jakiej formie każda z drużyn dotarła do półfinału Champions League, mógłby odnieść wrażenie, że Liverpool ma iluzoryczne szanse. Musi odrobić trzy gole i to z Barceloną, która ma w swoim składzie niesamowitego Lionela Messiego (tylko w 2019 r. strzelił 27 bramek), nie może liczyć na pomocnika Nabiego Keitę i napastnika Roberta Firmino. Co gorsza, dla Anglików, z powodu wstrząśnienia mózgu, ze składu wypadł Mohamed Salah. Jeśli Katalończycy zdobędą bramkę, "The Reds" będą zmuszeni odpowiedzieć pięcioma. Liverpool zdaje się być bardziej osłabiony fizycznie, bo walczy na dwóch frontach - Ligi Mistrzów i Premier League, w której ma jeszcze szanse na mistrzostwo Anglii. Tematem dnia jest nieobecność na Anfield Salaha. Jego udział w meczu jest bardzo ważny, bo bez tego piłkarza zostanie poważnie osłabiony i tak nadwerężony atak Liverpoolu. I to bez względu na to, w jakiej formie będzie Divock Origi, którego gol w sobotę, na 15 minut przed końcem trudnego meczu Newcastle w Premier League, zdecydował o wygranej 3-2. Trener Liverpoolu Juergen Klopp ogłosił na przedmeczowej konferencji, że egipski napastnik nie będzie mógł zagrać, z uwagi na groźne uderzenie w głowę podczas meczu z Newcastle, gdy został zniesiony z boiska na noszach, płacząc. W wypadku Liverpoolu wątpliwości dotyczą osłabionej kontuzjami ofensywy. W Barcelonie zaś nastrój jest bardzo optymistyczny, jednak nie tyle przez poziom gry zespołu, co przez rezultat pierwszego meczu i fakt obecności w ekipie Messiego. Spotkanie na Camp Nou przerosło Anglików. Ich podstawowym grzechem była nieskuteczność. Pierwszą połowę goście przegrywali 0-1. Potem jednak dwukrotnie pojawił się genialny Messi i jak czarodziej w bajce zwiększył przewagę Barcy. W Barcelonie wszyscy pamiętają zeszłoroczne rozgrywki Ligi Mistrzów, kiedy to w ćwierćfinale, po pokonaniu 4-1 średnio grającej Romy, zespół za bardzo uwierzył w siebie i w rewanżowym meczu roztrwonił przewagę, przegrał 0-3 i ku zaskoczeniu wszystkich, odpadł z rozgrywek. Dlatego trener Ernesto Valverde chce podjąć wszelkie środki, aby nie powtórzyć tej wpadki jego klubu. Barca nie będzie mogła tym razem liczyć na francuskiego napastnika Ousmanę Dembelego, kontuzjowanego w miniony weekend i to już po raz trzeci w tym sezonie. Niewykluczone, że może ominąć go finał Champions League, jeśli jego ekipa do niego awansuje. Ta nieobecność wpłynie prawdopodobnie na to, że słynący ze spokoju trener tym razem postawi na bardziej defensywny schemat gry z czterema obrońcami (wciąż nie wiadomo czy z prawej grać będzie Nelson Semedo czy Sergi Roberto), czterema skrzydłowymi (na pewno Sergio Busquets i Ivan Rakitić, i dwóch z pięciu: Arturo Vidal, Arthur, Sergi Roberto, Semedo i Coutinho), do tego Messi i Luis Suárez w ataku. Myślę, że kluczem do tego meczu będzie dwadzieścia, dwadzieścia pięć pierwszych minut gry. Anfield będzie wrzał, trybuny będą szalały, a Liverpool zrobi wszystko, aby wcisnąć Barcelonę pod jej bramkę. Wystarczy, że "The Reds" zdobędą jednego gola, aby jeszcze bardziej uwierzyli, że możliwe jest odrobienie strat. Przypominam, że gospodarze są przyzwyczajeni do wykorzystywania okazji w ostatnich minutach meczów i możliwe, że Katalończycy zablokują się wtedy, bo powrócą im wspomnienia Romy z 2018 r. Jeśli jednak Liverpool szybko nie zdobędzie bramki, albo jeśli Barca strzeli gola na początku (tak jak to się stało w ćwierćfinale na Old Trafford), wtedy starcie może się okazać dla zawodników Valverde o wiele łatwiejsze. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę jeden fakt: aby dotrzeć do finału w Madrycie, Liverpool musi zdobyć minimum cztery gole. W tym sezonie zrobił to 9-krotnie: 4-0 z West Hamem, 4-0 z Estrella Roja, 4-0 z Newcastle, 5-1 z Arsenalem, 5-0 z Watfordem, 5-0 z Huddersfield, 4-1 z Cardiff, 4-3 z Crystal Palace i 4-2 z Burnley. Oprócz trzech ostatnich, z pozostałymi rezultatami zakwalifikowałby się do finału, jeśli wygrałby dziś w takim stosunku. Sergio Levinsky Tłumaczenie: Ewa Wysocka Liga Mistrzów: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy