"Wiedzieliśmy, że to będzie trudne zadanie, ale możliwe do wykonania" - dodał. Liverpool przystępował do rewanżu w bardzo trudnej sytuacji. Pierwszy mecz przegrał bowiem 0-3, a we wtorek nie mogli wystąpić też Mohamed Salah i Roberto Firmino. "Wiara, którą mieliśmy w szatni była niesamowita. Wiedzieliśmy, że na Anfield możemy zdziałać coś wyjątkowego. Chcieliśmy zacząć szybko. Bramka zdobyta na początku nam pomogła. Tu nie chodzi tylko o gola, to było wywieranie presji na rywalu. Wiedzieliśmy, że gdy pokażemy osobowość i serce, to mamy szansę" - stwierdził Henderson. Liverpool trafienie, które zadecydowało o awansie, zdobył po sprytnym rozegraniu rzutu rożnego. Trent Alexander-Arnold najpierw pokazał, że nie będzie go wykonywał, a potem zagrał w pole karne do Divocka Origiego. Zaskoczeni piłkarze Barcelony zupełnie nie pilnowali Belga, który posłał piłkę do siatki. "To był instynkt. Zobaczyłem okazję" - mówił Alexander-Arnold. "Spisaliśmy się bardzo dobrze. Wiedzieliśmy, że to będzie wyjątkowa noc. Chcieliśmy walczyć dla kontuzjowanych kolegów. Walczyliśmy z całych sił" - powiedział Origi, który strzelił dwa gole. Innym bohaterem Liverpoolu był Georgino Wijnaldum, który w przerwie zastąpił kontuzjowanego Andrew Robertsona, i zdobył dwie bramki. "Jestem bardzo szczęśliwy. Wciąż do mnie nie dociera, że pokonaliśmy Barcelonę 4-0. Wierzyliśmy, że możemy wszystko odwrócić. W zeszłym sezonie była w stanie tego dokonać Roma, więc dlaczego nie my?" - mówił Holender. Rywalem "The Reds" w finale, który odbędzie się 1 czerwca w Madrycie, będzie Ajax Amsterdam albo Tottenham Hotspur. Zobacz zestaw par półfinałowych Ligi Ligi Mistrzów Pawo