- Jeśli istnieje jeden procent szans na awans, to ja chciałbym w Madrycie podjąć próbę wykorzystania tej szansy - to słowa Juergena Kloppa z przedmeczowej konferencji prasowej. Liverpool przez 90 minut starał się oszukać przeznaczenie, ale do trzęsienia ziemi na Półwyspie Iberyjskim nie doprowadził. Wiary w powodzenie na pewno nie umacniał fakt, że "The Reds" na wygraną z Realem Madryt czekają od 2009 roku. Razem ze środową konfrontacją daje to osiem potyczek z rzędu bez smaku triumfu. Trzeba jednak przypomnieć, iż tym razem nawet dwubramkowe zwycięstwo oznaczałoby dla gości pożegnanie z Ligą Mistrzów. W pierwszym meczu "Los Blancos" dokonali bowiem bezwzględnej egzekucji, pokonując angielskiego giganta na jego terenie 5-2. Czy ktoś jeszcze pamięta, że w tamtym spotkaniu przegrywali 0-2? Wszystko jasne. Znamy komplet uczestników 1/4 finału Ligi Mistrzów Real - Liverpool. Niemoc egzekutorów, bramkarze w roli głównej Co ciekawe, ekipa z Madrytu w całym meczu oddała wówczas dziewięć strzałów. Tyle samo miała na koncie po pierwszej połowie starcia rewanżowego. Tym razem zamiast pięciu goli było... zero. Przed przerwą w roli głównej wystąpili bramkarze obu drużyn - Alisson i Thibuat Courtois. Każdy z nich popisał się przynajmniej trzema interwencjami godnymi sekwencji powtórek. Bliżej otwarcia wyniku byli jednak gospodarze, gdy po uderzeniu z dystansu Eduardo Camavingi piłka trafiła w poprzeczkę. Wcześniej została muśnięta palcami przez brazylijskiego golkipera. Gracz Realu zadziwił: "Nie rozmawiam z Ancelottim". Jest odpowiedź trenera Krótko po zmianie stron znów w opałach znaleźli się goście. W sytuacji sam na sam z Alissonem znalazł się wówczas Federico Valverde, ale w decydującym momencie zachował się fatalnie. Uderzył zbyt anemicznie, by otworzyć rezultat spotkania. Później obraz gry był łatwy do przewidzenia - ataki ekipy z Premier League stawały się coraz bardziej chaotyczne, a "Królewscy" ograniczali się do kontroli przebiegu boiskowych zdarzeń. Efekt? Wciąż 0-0. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem upust frustracji dał Klopp, za co natychmiast został ukarany żółtą kartką. Real - Liverpool. Benzema wraca i rozstrzyga losy spotkania Największą determinację w polu karnym rywala wykazywał Karim Benzema, który wrócił do gry po absencji w ostatnim meczu ligowym. Po kontuzji kostki nie było już śladu. Defensorzy Liverpoolu długo nie pozwalali Francuzowi na rozwinięcie skrzydeł. Ale w 78. minucie to właśnie on trafił do siatki jako pierwszy i - jak się okazało - jedyny. Asystę w tej akcji zanotował Vinicius Junior, który najpierw skiksował, a dopiero po chwili obsłużył idealnie kolegę, któremu wystarczyło skierować piłkę praktycznie do pustej bramki. W tej samej chwili francuskiemu snajperowi... odnowił się uraz stawu skokowego, co poskutkowało koniecznością opuszczenia murawy. Benzema w barwach Realu zaliczył w LM mecz numer 129. Pod tym względem zrównał się z trzecim na liście wszech czasów Sergio Ramosem. Wyprzedzają ich tylko Raul Gonzalez Blanco (130) i Iker Casillas (150). Wynik nie uległ już zmianie. "Królewscy" zameldowali się w ćwierćfinale, występując na arenie Champions League po raz 300. Są pierwszą drużyną w historii rozgrywek, która osiągnęła tę granicę.