Robert Lewandowski może przystąpić do rywalizacji w 1/8 finału bez nadmiernej presji. 23 sierpnia 2020 roku, po zwycięskim finale z PSG na Estadio da Luz w Lizbonie, pozbył się etykietki najskuteczniejszego piłkarza w historii Ligi Mistrzów, który nigdy jej nie wygrał. 32-letni polski napastnik zdobył najważniejsze klubowe trofeum w sposób ocierający się o perfekcję. Bayern Monachium jako pierwszy w dziejach rozgrywek wygrał wszystkie mecze i z imponującym bilansem goli 43-8 został najlepszą drużyną Europy. Lewandowski (15 bramek) zdobył tytuł króla strzelców Ligi Mistrzów po raz pierwszy w karierze. Najlepsza piłka w dziejach Bayernu - Gramy być może najlepszą piłkę w dziejach klubu - powiedział Polak. Teza odważna, przecież Bayern sześć razy sięgał po Puchar Europy, trzykrotnie w latach 1974-1976. Jego gwiazdami byli Franz Beckenbauer, Gerd Mueller, Karl-Heinz Rummenigge i inni herosi niemieckiej piłki. W historii klubowego futbolu Bawarczycy kilka razy bywali najważniejszym punktem odniesienia - tak jak teraz. Bayern jest murowanym faworytem w rywalizacji z włoskim Lazio w 1/8 finału Ligi Mistrzów (pierwszy mecz 23 lutego w Rzymie). Choć drużyna Hansiego Flicka wyglądała ostatnio na zmęczoną, nikt nie potrafił jej zatrzymać. Lewandowski z kolegami zdobyli w minionych 12 miesiącach sześć trofeów. Powtórzyli wyczyn Barcelony z 2009 roku. Gratulując im, były trener Katalończyków Pep Guardiola zażartował, że skrzyknie Leo Messiego i całą resztę tamtej legendarnej Barcy, by rzucić wyzwanie obecnemu Bayernowi. I w ten sposób sprawdzi kto jest numerem 1 wszech czasów. Póki co, piłkarze Bayernu odpoczywają po zdobyciu tytułu klubowych mistrzów świata. We wtorek w Lidze Mistrzów odbędą się dwa hitowe starcia. Wicemistrz Niemiec RB Lipsk podejmie mistrza Anglii Liverpool. Drużyna Juergena Kloppa wygrała Ligę Mistrzów w 2019 roku, zespół z Lipska był w półfinale poprzedniej edycji. W ostatnich tygodniach "The Reds" przegrali trzy kolejne mecze w lidze angielskiej, spadli na czwarte miejsce w tabeli i mało prawdopodobne, by obronili tytuł. Plaga kontuzji sprawiła, że zespół działający jak maszyna, nagle popadł w kryzys. Skalę tego kryzysu oceni wicelider Bundesligi. W Niemczech RB Lipsk ustępuje tylko Bayernowi. Jeszcze większym hitem będzie starcie Barcelony z PSG - pierwszy mecz we wtorek na Camp Nou. Jest w tej rywalizacji wiele podtekstów. Cztery lata temu, w starciu tych drużyn w 1/8 finału Ligi Mistrzów, paryżanie wygrali u siebie 4-0. W rewanżu polegli 1-6, a bohaterem był Neymar, który zdobył dwa gole dla Barcy w 88. i 91. minucie. Kilka miesięcy później budowane za katarskie petrodolary PSG wykupiło Neymara z Barcelony za rekordowe 222 mln euro. Brazylijczyk, który zarabia 90 mln euro za sezon, zaczął się spłacać dopiero pół roku temu prowadząc PSG do finału Ligi Mistrzów. Ostatnio było też głośno o tym, że za kilka miesięcy paryski klub wyrwie z Barcelony jej największy symbol - Leo Messiego. Póki co Messi zagra jednak we wtorek w Barcelonie, a Neymar raczej nie zdąży wyleczyć kontuzji. Urazy to plaga wielkich klubów w czasach pandemii. Koronawirus zdezorganizował rozgrywki. Badania UEFA wskazują, że liczba kontuzji wzrosła w związku z tym o 12 procent. W zespole 13-krotnego triumfatora Pucharu Europy Realu Madryt zdarzyło się w tym sezonie już 40 urazów. Psychologowie przestrzegają przed psychozą kontuzji, która grozi madryckiemu gigantowi. Czy Kopciuszek wyrzuci najbardziej utytułowany klub Europy? Real mierzy się w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atalantą Bergamo - fenomenem w europejskiej skali. Włoski klub, którego właścicielem jest jego były wychowanek Antonio Percassi jest wzorem rozsądku w wydawaniu pieniędzy. Żyje z wychowywania i sprzedawania graczy. A jeszcze pod okiem trenera Gian Pierro Gasperiniego Atalanta gra porywający, ofensywny futbol. Czy Kopciuszek z Bergamo - miasta, które w czasach pandemii ucierpiało najboleśniej - wyrzuci z Ligi Mistrzów najbardziej utytułowany klub Europy? Podobnie ciekawych pytań i odpowiedzi znajdziemy w piłkarskiej Lidze Mistrzów mnóstwo. To rozgrywki, w których od lat mierzą się różne style i filozofie piłkarskie. Ogromne zainteresowanie kibiców generuje setki milionów euro. Najbogatszym wciąż mało. Ostatnio głośno było o możliwym rozłamie w europejskiej piłce. 15 najbogatszych klubów Europy stworzyło projekt Superligi, czyli zamkniętych rozgrywek dla 20 największych marek futbolowych. Chodzi o 4 miliardy euro, które podzielone na 20 klubów biorących udział w Superlidze dadzą kwotę 200 mln euro dla każdego. Dziś UEFA przeznacza 3,25 miliarda euro na nagrody w trzech rozgrywkach: Lidze Mistrzów, Lidze Europy i Superpucharze Europy. W poprzednim sezonie Champions League wystartowało aż 81 klubów z 54 krajów i każdy dostał swoją dolę. W tej sytuacji zwycięzca Ligi Mistrzów zarobił około 80 mln euro. To jest kwota czterokrotnie mniejsza niż spodziewa się otrzymać zwycięzca Superligi. Istota konfliktu jest banalna. Najbogatsi, którzy generują największą kasę nie chcą się już dłużej dzielić z biedniejszymi. Tymczasem FIFA i UEFA bronią jedności. Wydały komunikat, że kluby i ich piłkarze, którzy wezmą udział w buncie i powołają niezależną Superligę, zostaną na zawsze wykluczeni z udziału w mistrzostwach kontynentu i mistrzostwach świata drużyn narodowych. UEFA jest gotowa na ustępstwa wobec piętnastki najbogatszych klubów Europy: Realu Madryt, Barcelony, Bayernu, Liverpoolu, PSG i innych. Chce szukać formuły Ligi Mistrzów, która zapewni największym jeszcze większe dochody. Ale na rozłam zgodzić się nie może. Od lat prezesi i właściciele najpotężniejszych klubów walczą z FIFA i UEFA o większe przywileje, co było efektem kolejnych reform w Lidze Mistrzów. Czy i tym razem dadzą się przekonać, by uniknąć rozłamu w światowej piłce? Zobacz zestaw par 1/8 finału Ligi Mistrzów