Wspomniana sytuacja miała miejsce na początku drugiej połowy. Po ładnej akcji BVB, bramkę na 2-0 zdobył Erling Haaland. Jego radość jednak nie trwała zbyt długo, gdyż sędzia Cüneyt Çakır po obejrzeniu powtórki na VAR odwołał gola i ... podyktował rzut karny dla Borussii. Faul, za który została podyktowana "jedenastka", miał miejsce ok. dwie minuty wcześniej. Oprócz rzutu karnego, arbiter ukarał faulującego Julesa Kounde żółtą kartką za pchnięcie swojego rywala. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego nie uznano bramki Haalanda. Prawdopodobnie arbitrzy VAR dopatrzyli się jakiegoś przewinienia w ataku, jednak niestety ja tego nie widzę. Napastnik BVB chwilę przed strzałem na bramkę wszedł w kontakt fizyczny z jednym z zawodników Sevilli, jednak moim zdaniem nie było to przewinienie, gdyż była to walka o piłkę. Rozpędzony zawodnik Borussii wpadł w defensora, który stanął na drodze biegu. Moim zdaniem sędziowie powinni uznać bramkę Halaanda, a nie "wydziwiać". Jakby tego było mało, do rzutu karnego podszedł Haaland, którego strzał obronił bramkarz Bono. Gra toczyła się dalej, jednak po chwili Cüneyt Çakır przerwał grę i nakazał powtórzenie "jedenastki", gdyż golkiper Sevilli opuścił linię bramkową. Z pewnością decyzja ta została podjęta, po podpowiedzi arbitrów VAR. W 67. minucie turecki sędzia podyktował rzut karny dla drużyny gości. Jak widzimy na powtórkach, zawodnik Borussi pchnął swojego rywala, który następnie upadł na murawę. Zastanawiające jest to, czy to pchnięcie było na tyle mocne żeby spowodować upadek zawodnika. Myślę, że należy to zakwalifikować jako "miękki karny". Z pewnością wielu sędziów, preferujących twardą grę nie podyktowałoby tutaj "jedenastki". Osobiście nie jestem zwolennikiem dyktowania takich przewinień, a tym bardziej karnych. Łukasz Rogowski