W 2017 roku PSG rozbiło w Paryżu FC Barcelonę 4-0 i rewanżowy mecz 1/8 finału wydawał się być zwykłą formalnością. Jednak stał się cud i "Blaugrana" odrobiła straty. Zawrzało od krytyk i wszyscy wskazywali na Francuzów jako na klub bez duszy, mający zbyt dużo pieniędzy i przyzwyczajonych do wygody piłkarzy, którzy stracili ducha walki. Wkrótce po porażce został zwolniony trener - Hiszpan Unai Emery (teraz jest w Arsenalu). Podziękowano mu, mimo że drużyna wygrywała wszystkie inne rozgrywki, w których uczestniczyła, m.in. ligę. Właściciel klubu - Katarczyk Nasser Al Khelaiffi, kierujący Qatar Sports Investments i BeIn Sports (medialne konsorcjum, do którego należy Al Jazeera), po porażce zdecydował podwoić siły, wzmocnić niektóre strefy boiska (najgłośniejszym wydarzeniem było ściągnięcie włoskiego bramkarza Gianluiggiego Buffona). I żeby tego wszystkiego było mało, jako reprezentant Stowarzyszenia Klubów Europy (ECA) wszedł do zarządu UEFA, razem z Andreą Agnellim (prezes Juventusu). Stało się to w czasie, kiedy UEFA - organizator europejskich pucharów, prowadzi dochodzenie przeciwko PSG za złamanie zasad Finansowego Fair Play. UEFA bada, i to używając coraz większej lupy, czy fundusze z których korzysta PSG, zatrudniając piłkarzy nie pochodzą przypadkiem wprost z Kataru. W piłkarskim żargonie nazywa się to “dopingiem finansowym". Chodzi o to, że z danych pochodzących z początku 2018 roku wynika, że klub fakturował rocznie 540 mln euro. Gros tej sumy pochodziło z Qatar Airways i BeIn Sports, które mają prawa do transmisji Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Analizując strategię klubu można odnieść wrażenie, że PSG zależy tylko na Champions League. Dlatego też klub zdecydował się na angaż niemieckiego trenera Thomasa Tuchela, który zasłynął świetnymi wynikami w Borussii Dortmund. Jednak wszystkie te wysiłki na niewiele się zdały. Analizując ambicje klubu, można przypuszczać, że dla szefostwa niewielkim osiągnięciem było zdobycie - na początku sezonu - Superpucharu Francji (4-0 z Monaco), dotarcie do półfinału Pucharu Francji (3 kwietnia PSG zmierzy się z Nantes), pozycja lidera tabeli o 17 punktów przed drugim zespołem (Lille) i to na 11 kolejek przed końcem sezonu, co praktycznie oznacza zdobycie mistrzostwa kraju. Przede wszystkim paryżanom chodziło o to, aby awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, w rewanżu z osłabionym kadrowo Manchesterem United Ole Gunnara Solskjaera - wielkiego piłkarza “Czerwonych Diabłów" z czasów Alexa Fergusona, który zastąpił skompromitowanego José Mourinho. W Paryżu liczono, że kiedy zespołem kieruje Tuchel, sprawy potoczą się inaczej niż w minionym sezonie. W wyjazdowym spotkaniu na Old Traford PSG pokonał Czerwone Diabły 2-0 i mecz rewanżowy na Parc des Princes wydawał się jeszcze łatwiejszy niż rewanż z Barceloną sprzed dwóch lat. Tym bardziej, że Anglicy przyjechali, mając zdziesiątkowaną drużynę. Przez kontuzje i zawieszenia za kartki nie zagrali: Paul Pogba, Anthony Martial, Ander Herrera, Alexis Sanchez, Juan Mata, Jesse Lingard, Nemanja Matić i Antonio Valencia. Trener Solskjaer musiał radzić sobie z tymi, którzy zostali, m.in. z Victorem Lindelofem (zwykle występuje jako środkowy obrońca) na prawym skrzydle, Ashleyem Youngiem, Fredim, Scottem McTominayem i Andreasem Pereirą na skleconym awaryjnie środku boiska, a także z operującymi w ataku Romelu Lukaku i Marcusem Rashfordem. Wydawało się, że ten skład nie będzie w stanie odrobić stratę 0-2 z pierwszego meczu. Jednak już na początku rewanżu Manchester United znalazł prezent, którego się nie spodziewał. Złe podanie skrzydłowego Kehrera spowodowało, że w sytuacji sam na sam z Buffonem znalazł się Lukaku i szybko na tablicy pojawił się wynik 0-1. Gospodarze od razu zdali sobie sprawę z błędu, przejęli kontrolę nad meczem i wkrótce wyrównali, dzięki podaniu Mbappé z prawej strony boiska do Bernata. Różnica gry jednych i drugich była wielka. PSG rządził na boisku, a United cierpliwie czekali na kolejną okazję. I nadszedł drugi prezent dla MU - łatwy strzał Rashforda odbił przed siebie Buffon i Lukaku wbił do siatki piłkę. Francuzi przegrywali 1-2, a Anglików od awansu dzieliła już tylko jedna bramka. Jeszcze dziwniejsza była druga połowa meczu. PSG dalej przegrywał mimo, że przez 69 procent gry to ono było przy piłce. W ostatnich minutach United nawet nie przekraczali linii środkowej, aby zdobyć decydującego gola. Z ławki piłkarzy MU obserwował trener Solskjaer. W 1999 roku jego bramka, zdobyta w ostatnich sekundach dała "Czerwonym Diabłom" Puchar Ligi Mistrzów, w starciu z Bayernem. Goście dalej liczyli na cud. Ole Gunnar Solskjaer zdecydował, że w ostatnich minutach wejdą na boisko dwaj młodzi zawodnicy: Mason Greenwood i Tahith Chong. W ostatniej akcji wydawało się, że piłka uderzona przez Dioga Dalota odbiła się od ciała Kimpembe i poszybowała w stronę rogu boiska. Słoweński sędzia Damir Skomina (rodak prezydenta UEFA - Aleksandra Czeferina), przeanalizował akcję w systemie VAR, który dowiódł, że piłka uderzyła francuskiego obrońcę w łokieć. Arbiter podyktował rzut karny, wykonany ze spokojem przez Rashforda, przy akompaniamencie grobowej ciszy na trybunach. Padł gol, który dał Manchesterowi nieoczekiwany awans. Po raz kolejny PSG zostało wyeliminowane z 1/8 finału Ligi Mistrzów. Po raz kolejny klub nie osiągnął swojego głównego celu. I raz jeszcze 41-letni już Buffon musiał obejść się ze smakiem. Znowu nie udało mu się spełnić wielkiego marzenia - zdobyć Pucharu Ligi Mistrzów. Sergio Levinsky tłumaczenie: Ewa Wysocka