Nie tylko w sporcie obowiązuje powiedzenie "kapitan jako ostatni opuszcza tonący okręt". W wypadku Realu Madryt należałoby je odwrócić. Kapitan "Królewskich" uczynił to jako pierwszy, choć trochę nieświadomie. Sergio Ramos to żywa legenda "Los Blancos", który nie pęka w żadnych warunkach, pod żadnym pozorem. W pierwszym meczu, widząc że Ajax Amsterdam razi nieskutecznością, a Marco Asensio w 87. min strzelił dla Hiszpanów bramkę, dzięki której prowadzili 2-1, Ramos postarał się w końcówce pierwszego meczu o żółtą kartkę. Kartkę, która go eliminowała z meczu rewanżowego, który na Santiago Bernabeu miał przecież być formalnością. Piłkarze często stosują taki zabieg - w perspektywie teoretycznie łatwiejszego meczu celowo się "kartkują", by na późniejszym etapie batalii, w tym wypadku o Ligę Mistrzów, móc grać i wspomóc zespół. W ten oto sposób Ramos siedział bezradnie na trybunach i nie mógł zareagować, gdy jego koledzy tracą gola za golem, by przegrać z kretesem wczorajszy rewanż. Co ciekawe, Ramos siedział na loży VIP w towarzystwie najbliższych, a jego reakcje rejestrowały kamery Amazonu, z którym Sergio przygotowuje film dokumentalny na swój temat. Trzeba wyraźnie podkreślić - gdyby Real nie roztrwonił bezpiecznej - wydawało się - przewagi z pierwszego meczu, nikt nawet by nie zauważył, że Ramos kręci film podczas meczu rewanżowego. Teraz ten fakt stał się jednak swego rodzaju symbolem pęknięcia i rozkładu "Królewskich", którzy na początku marca odpadli z walki o wszystkie trofea, w jakich brali udział.MB <a href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/liga-mistrzow/news-real-madryt-ajax-1-4-w-meczu-rewanzowym-1-8-finalu-ligi-mist,nId,2868340">Real Madryt - Ajax 1-4 - tu znajdziesz relację z meczu!</a>