Niezależnie od ustaleń, mamy do czynienia z jednym z największych skandali w historii piłki klubowej, a na pewno największym w Lidze Mistrzów, w której po raz pierwszy przerwano mecz z powodu rasizmu arbitrów. Nie byłoby usprawiedliwieniem, gdyby zarzewiem awantury było zachowanie kibiców lub też członków któregoś z klubów, jednak powód tego skandalu, jakim stali się sędziowie, jest tym bardziej przejmujący. Opuszczający boisko piłkarze PSG i Basaksehir po niespełna kwadransie gry to pierwsza tego typu demonstracja sportowców przeciwko rasizmowi. Ponieważ solidarnie zrobiły to oba zespoły, niezależnie od pochodzenia, koloru skóry i stopnia wrażliwości wszystkich 22 piłkarzy, należy wykluczyć, że mamy do czynienia z prowokacją, manipulacją lub najzwyklejszą sportową kalkulacją. Nawet nie trzeba specjalnego śledztwa, skoro dowody są podane jak na tacy. Rozmowy między arbitrami są nagrywane i padają tam słowa: "Jeden z czarnych tam. Idź i sprawdź, kim on jest. Czarny tam, nie można się tak zachowywać"... Są skandaliczne, nie mieszczą się w kanonie zachowań i nie usprawiedliwiają ich nawet różnice kulturowe i językowe. W przyjętych cywilizacyjnych normach nie mieści się bowiem zwracanie się do kogoś bądź identyfikowanie go po kolorze skóry, jest to po prostu niedopuszczalne. Zwłaszcza przez sędziów, którzy niezależnie od okoliczności powinni sprostać swojej roli, środowiska najwyższych standardów i zaufania. Oczywiście sprawa nie jest jednoznaczna, poznane w niej fakty z pewnością rzucą cień nie tylko na arbitrów, także na innych uczestników tego meczu niesionych emocjami. Już teraz nie ma pewności, czy skandaliczny dialog prowadzili arbiter techniczny Sebastian Coltescu (został skreślony z listy FIFA, miał to być jego ostatnio sezon) z sędzią głównym Ovidiu Hateganem, czy jednak była to rozmowa między Hateganem i asystentem Octavianem Sovre. Rumuńscy sędziowie, choć nic nie usprawiedliwia ich zachowania, wskazują, że dotknięty rasistowską uwagą kameruński trener Pierre Webo miał wcześniej nazywać sędziów "Cyganami". I jeśli to prawda, mamy do czynienia z kolejnym skandalem, w którym ofiara staje się również sprawcą.Cały materiał znajdziesz TU!Przemysław Iwańczyk