Pozostałe rozstrzygnięcia - czyli zwycięstwo Barcelony z Manchesterem United na Old Trafford (0-1), remis w Amsterdamie między Ajaksem i Juventusem (1-1) i oraz wygrana Liverpoolu na własnym stadionie z Porto (2-0) - są zgodne z oczekiwaniami w tej serii spotkań. To nie były wielkie widowiska, o dużych walorach estetycznych. Trzeba jednak podkreślić grę Liverpoolu, który wyraźnie przeważał w meczu z Porto. Widać było różnicę pod względem szybkości i jakości gry. Dlatego gracze Juergena Kloppa nie powinni mieć problemów w rewanżu w Portugalii. A jeśli awansują do półfinału, zmierzą się tam ze zwycięzcą starcia między Barceloną i Manchesterem United. Po minimalnym zwycięstwie Katalończyków na wyjeździe są oni teraz zdecydowanymi faworytami, choć nie można powiedzieć, żeby zagrali wyjątkowy mecz. Patrząc na zawodników, których trener Ernesto Valverde wystawił od pierwszej minuty i na tradycyjne ustawienie drużyny, wydawało się, że Barcelona zagra jak zawsze, w swoim stylu. Czyli z ogromną przewagą w posiadaniu piłki i z wykorzystaniem szybkich podań, pokazujących siłę w ataku. Tak się jednak nie stało. Ekipę z Katalonii zadowolił szybki gol Luisa Suáreza, uznany po konsultacji z systemem VAR. Potem zespół zaczął grać mniej ofensywnie, z kolei gospodarze nie mieli pomysłu, jak można zaskoczyć rywali. Dlatego mecz przypominał trochę starcie w 1/8 finału Ligi Mistrzów na Old Trafford z PSG, w którym Manchester też poniósł porażkę (0-2), choć potem odrobił straty w ostatniej akcji w Paryżu. Trudno przypuszczać, że w przyszłym tygodniu taka sytuacja może się powtórzyć, chyba że trener Solskjaer wyciągnie jeszcze jakąś zaskakującą kartę ze swojej talii. Na razie wielkim rozczarowaniem jest postawa Manchesteru City. Trener Pep Guardiola zmienił swoją dotychczasową taktykę, stawiając bardziej na defensywę (ku dużemu zaskoczeniu wystawił w podstawowej jedenastce Gundogana, natomiast zostawił na ławce Sané). W pierwszych minutach mógł paść gol dla City, jednak Sergio Agüero nie wykorzystał rzutu karnego, bo Hugo Lloris znakomicie wyczuł jego intencje. Potem drużyna Guardioli zdawała się zadowalać remisem do czasu aż Son wymierzył jej karę, strzelając jedynego gola w tym spotkaniu. Przy wyniku 1-0 nic nie jest jednak przesądzone, biorąc pod uwagę strzeleckie możliwości Manchesteru City. Tym bardziej, że poważnej kontuzji nabawił się Harry Kane, najlepszy strzelec i jeden z kluczowych zawodników Tottenhamu. Remis Ajaksu z Juventusem wydaje się sprawiedliwy i zostawia otwartą kwestię awansu do półfinału. Choć większe szanse mają na to Włosi, dzięki bramce Cristiana Ronalda - rekordzisty w klasyfikacji snajperów Ligi Mistrzów - zdobytej pod koniec pierwszej połowy. Mimo że gospodarze wyrównali w drugiej części meczu, po strzale Brazylijczyka Davida Neresa, i stworzyli kilka niebezpiecznych sytuacji, po których jednak Wojciech Szczęsny nie dał się zaskoczyć, to nie potrafili powtórzyć znakomitego spotkania z Realem Madryt na Santiago Bernabeu, gdzie trafili do siatki aż cztery razy. Teraz znowu będą musieli wyłożyć na stół wszystkie karty i zdobyć co najmniej jednego gola w Turynie. To jednak, przeciwko Włochom, wydaje się bardziej skomplikowane. Sergio Levinsky