Spotkanie Realu Madryt z Liverpoolem w finale Ligi Mistrzów zostało opóźnione o ponad 30 minut. Wszystko z powodu ogromnego zamieszania, do jakiego doszło na bramkach prowadzących na obiekt. - Osoby bez biletu sforsowały barierki i próbowały dostać się na stadion, aby oglądać mecz - pisała w swoim oświadczeniu po meczu paryska prefektura policji. Poinformowała przy tym, że zatrzymano 68 osób, wśród nich wielu sprzedawców fałszywych biletów. Liga Mistrzów. Reakcje na zamieszanie przed Stade de France. Liverpool chce dochodzenia ze strony UEFA Głos w tej sprawie zabrała minister sportu Francji Amelie Oudea-Castera. Jako winnych wskazała fanów Liverpoolu. - To, o czym naprawdę musimy pamiętać, to fakt, że zamieszanie wywołała grupa brytyjskich kibiców klubu z Liverpoolu, którzy mieli fałszywe bilety lub nie mieli ich w ogóle. Kiedy przy wejściu na stadion było tak wiele osób, znaleźli się też młodzi ludzie z okolicy, którzy próbowali dostać się do środka mieszając się z tłumem - powiedziała Oudea-Castera w rozmowie z francuską rozgłośnią RTL. Podkreśliła przy tym, że sympatycy Realu Madryt nie sprawiali żadnych problemów. Zobacz TOP 5 bramek i interwencji z Ligi Mistrzów - obejrzyj już teraz! Sceny, do których doszło przed stadionem, nazwano we Francji "narodowym wstydem". To właśnie nad Sekwaną mają odbyć się za dwa lata igrzyska olimpijskie. Na oskarżenia pod adresem kibiców zareagował dyrektor Liverpoolu Billy Hogan. Przyznał, że takie traktowanie kibiców "The Reds" jest "nie do zaakceptowania". Dodał przy tym, że klub będzie się domagał od UEFA dochodzenia w tej sprawie. Podobną opinie wyraziła pochodząca z Liverpoolu minister zajmująca się sportem w Wielkiej Brytanii - Nadine Dorries.