Liczba ofiar pandemii koronawirusa zbliża się we Włoszech do 3,5 tysiąca. To oznacza, że zanotowano tu więcej zgonów niż w Chinach, gdzie zachorowań było znacznie więcej. Italia stanowi w Europie epicentrum kryzysu sanitarnego. A samo Bergamo stało się synonimem zagłady. Światem wstrząsnęło nagranie, na którym konwój wojskowych ciężarówek wywozi trumny z ciałami do innych miast. Miejscowe krematorium, mimo że pracuje 24 godziny na dobę, nie jest w stanie przyjąć wszystkich zwłok. Czas oczekiwania na kremację wynosi już ponad tydzień. W Bergamo życie traci kilkadziesiąt osób dziennie. W sumie zmarło ponad pół tysiąca zakażonych. Pochówek na miejscowym cmentarzu odbywa się co 30 minut. Skąd tak dramatyczna sytuacja akurat w tym mieście? Włoski immunolog Francesco Le Foche na łamach "Corriere dello Sport" wysuwa teorię, że w znacznym stopniu przyczynił się do tego mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów rozegrany 19 lutego. Atalanta pokonała Valencię 4-1. Spotkanie odbyło się wprawdzie w Mediolanie na San Siro (z powodu remontu obiektu gospodarzy), ale z nieodległego Bergamo przybyło tam blisko 40 tysięcy kibiców. Nagromadzenie tak wielu ludzi w jednym miejscu miało zadziałać jak bomba biologiczna z opóźnionym zapłonem. Śmiertelne żniwo zbierane jest właśnie teraz, po miesiącu od tamtej potyczki. - Tamten mecz z udziałem publiczności to było szaleństwo - kwituje Le Foche. W rewanżu Atalanta pokonała Valencię 4-3 i oczekuje na ćwierćfinałowy dwumecz. Jego termin pozostaje nieznany. Co ciekawe, pierwsze testy nie wykazały zakażenia u żadnego zawodnika Atalanty. U graczy Valencii stwierdzono natomiast 35 proc. pozytywnych wyników. UKi