Manchester City - Feyenoord Rotterdam 1-0 (0-0). Raport meczowy Tylko trzy kluby grające w Lidze Mistrzów nie zdobyły po czterech meczach żadnego punktu. W tym gronie był Feyenoord, który miał lepszy bilans bramkowy jedynie od Anderlechtu (0-15). Mistrzowie Holandii bardzo źle rozpoczęli sezon w Europie, przegrywając na De Kuip z Manchesterem City 0-4. W kolejnych spotkaniach ludzie Giovanniego van Bronckhorsta, choć punktów nie zdobywali, momentami prezentowali się nieźle. Do Manchesteru City, który w przypadku wygranej miał szansę zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie, "Klub Ludu" przyjechał skazany na pożarcie, ale długo nieźle się bronił. Nastawieni na grę z kontry goście umiejętnie zacieśniali środek boiska, nie pozwalali też zawodnikom w niebieskich strojach na akcje skrzydłami. Grający w leniwym tempie miejscowi dłużej utrzymywali się przy piłce, oddali nawet więcej strzałów, ale to rywale mieli lepsze okazje do zdobycia bramki w pierwszej połowie. Niezwykle aktywni w obu częściach boiska byli zwłaszcza dwaj skrzydłowi Feyenoordu Steven Berghuis oraz Sam Larsson. Po dwójkowej akcji tych graczy Szwed w 36. minucie efektownie wpadł z piłką przy nodze w pole karne, po czym minimalnie przestrzelił. Niewiele brakowało, aby kilka chwil przed gwizdkiem na przerwę goście wywalczyliby rzut karny. Wychodzącego na przedpole Edersona próbował przerzucić Tonny Vilhena. Holenderski pomocnik delikatnie "dziubnął" piłkę zanim trącił go bramkarz, ale słowacki arbiter Ivan Kruzliak nie zdecydował się użyć gwizdka. Spotkanie na Ethiad Stadium nie cieszyło się dużym zainteresowaniem ze strony kibiców, a na stadionie bez trudu można było wypatrzeć wolne miejsca na trybunach. Fani "The Citizens", którzy pojawili się na obiekcie, z pewnością oczekiwali łatwego spotkania, a ich opinię w dużej mierze podzielali także eksperci, typując pewną wygraną czterokrotnych mistrzów Anglii. Obserwujący pierwszą połowę z dużym spokojem menedżer Pep Guardiola, w drugiej części spotkania coraz częściej podnosił się z krzesełka, a po czwartym kwadransie meczu zaczął wprowadzać pierwsze roszady w składzie. Szkoleniowiec przyzwyczaił do tego, że wprowadza sporo korekt w składzie na poszczególne mecze Ligi Mistrzów bądź Premier League. W starciu z Feyenoordem nie postawił jednak na rezerwowych, dlatego styl gry zespołu tym bardziej mógł go dziwić. City mocno rozpoczęło drugą połowę, ale piłka przy żadnej z akcji nie znalazła drogi do siatki. Blisko strzelenia "samobója" był interweniujący na piątym metrze Sven van Beek, ale szczęśliwie dla niego piłka minimalnie poszybowała nad poprzeczką. W 64. minucie swoich sił spróbował Kevin de Bruyne, jego strzał nieznacznie ominął jednak bramkę. Kilka chwil później Belga zastąpił Gabriel Jesus, ale niczym szczególnym się nie wyróżnił. Gdy wydawało się, że zdyscyplinowany w defensywie Feyenoord utrzyma korzystny dla siebie wynik, jakim był remis, gospodarze przeprowadzili wolną, ale skuteczną akcję. W 88. minucie Ilkay Gundogan dograł świetną piłkę do wbiegającego w pole karne Raheema Sterlinga, który precyzyjnym strzałem dopełnił formalności. Manchester City z kompletem punktów po pięciu kolejkach prowadzi w grupie F. O sześć mniej zgromadził Szachtar. Sześć ma Napoli, a bez punktu pozostaje Feyenoord. Ostatnią kolejkę zaplanowano na 6 grudnia. AW Manchester City - Feyenoord Rotterdam 1-0 (0-0) Bramka: Raheem Sterling (88). Sędzia: Ivan Kruzliak (Słowacja). Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy F Ligi Mistrzów