Kliknij, aby przejść do zapisu relacji na żywo z meczuZapis relacji na żywo dla urządzeń mobilnych "The Reds" przystąpili do potyczki z rywalem z dwoma zmianami w składzie w stosunku do sobotniej wygranej w lidze 2-1 nad Bournemouth. Do "11" wrócili Robertson i Henderson, a w bramce kontuzjowanego Alissona zastąpił Adrian. Z kolei do składu Atletico powrócili Diego Costa, Thomas i Lodi. Trener Juergen Klopp wiedział, że musi zacząć odważnie, chcąc odrobić jednobramkową stratę z pierwszego meczu w Madrycie. Stąd w ataku postawił na sprawdzone trio: Mane, Salah, Firmino. Piorunująco, już po parunastu sekundach, mogli jednak rozpocząć goście. Costa otrzymał świetne podanie od Joao Felixa. Napastnik Atletico sprzed pola karnego oddał mocny strzał, ale piłka minimalnie minęła bliższy słupek. Gospodarze odpowiedzieli dośrodkowaniem Salaha na głowę Wijnalduma, ale strzał Holendra obronił Oblak. Następnie drybling i pomysłowość w 11. min starał się wykorzystać Mohamed Salah. Egipcjanin przed polem karnym złamał akcję do środka i lewą nogą oddał bardzo mocne uderzenie, ale piłka poszybowała wysoko nad bramką. Po chwili próbę podjął Jordan Henderson, lecz z podobnym skutkiem, tyle że tym razem piłka wyraźnie minęła słupek bramki. W końcu Oxlade-Chamberlain postanowił przetestować Oblaka i to już była prawdziwa próba dla bramkarza gości. Słoweniec był jednak na posterunku i skutecznie sparował piłkę, choć "wypluł" ją przed siebie, ale nie było tam żadnego z zawodników "The Reds", który mógłby dobić uderzenie. W 18. min mnóstwo szczęścia mieli piłkarze Liverpoolu. Do wrzuconej na krótki słupek z rzutu rożnego piłki doszedł Felipe i był o krok, aby głową podwyższyć wynik w dwumeczu. Piłka jednak minimalnie minęła bramkę, choć już mogło się wydawać, że zatrzepotała w siatce. Rojiblancos tradycyjnie, w starciu z takim rywalem, jak Liverpool, lepiej czuli się bez piłki niż szukając rozgrywania, za to bardzo skutecznie radzili sobie z ciągłymi atakami gospodarzy. Dużo piłek było wrzucanych w pole karne, ale większość pojedynków główkowych wygrywali. Po dwóch kwadransach nastał lepszy moment w wykonaniu gości, których do bardziej ofensywnej gry cały czas przy linii bocznej zagrzewał Diego Simeone. Aktywny był Correa, który na prawe skrzydło podał do Trippiera, lecz jeszcze lepiej interweniował w obronie Robertson. Po chwili Correa szukał błyskotliwego podania w pole karne, ale znakomicie przeczytał ten zamiar van Dijk. "The Reds" byli bliscy, by skontrować Hiszpanów. Salah precyzyjnie podał na 17. metr do Mane, a będący na wprost pola karnego Senegalczyk oddał strzał. Piłka wprawdzie leciała w środek bramki, ale siła strzału plus mokra murawa, z powodu rzęsiście padającego deszczu, sprawiły pewne kłopoty Oblakowi. Minęła chwila i Słoweniec popisał się fenomenalną obroną, demonstrując niesamowity refleks, gdy po strzale z paru metrów zdołał wybić piłkę. Zespół Kloppa rozbrajał armię Simeone i w końcu dopiął swego, odrabiając straty w 43. minucie. Kolejnym dośrodkowaniem popisał się Oxlade-Chamberlain, ale tym razem zagrał doskonale, w kierunku zupełnie nieobstawionego na dziewiątym metrze Georginio Wijnalduma. Holender miał czas, by złożyć się do strzału, oddał kierunkowe uderzenie głową i wpakował piłkę do siatki. Krótko po rozpoczęciu drugiej połowy Wijnaldum był bliski, by wystąpić w roli "asystenta". Pomocnik bardzo ładnie, za linię obrony, podał do Salaha, który miał przed sobą tylko Oblaka. Pozycja była dogodna, ale strzał Egipcjanina pozostawiał sporo do życzenia, bo piłka poleciała wprost w ręce Oblaka. Zespół Simeone coraz bardziej dawał się tłamsić i piłkarze z minuty na minutę stawali się coraz bardziej bezradni. Doskonale widział to trener Atletico i już po dziesięciu minutach przeprowadził pierwszą zmianę. Z boiska ściągnął Diego Costę, a do boju posłał Marcosa Llorente. W odstępie kilkudziesięciu sekund było bardzo niebezpiecznie pod obiema bramkami. Najpierw Firmino, po doskonałym dośrodkowaniu z rzutu wolnego, uderzył i swój zespół znów ratował bramkarz. Z kolei po drugiej stronie boiska spory błąd popełnił Adrian i musiał przepuścił akcję ratunkową, by chwycić wypuszczoną przez siebie piłkę, do której w polu karnym już dobiegał Correa, a dzieliły go już centymetry. W końcu za głowę mógł złapać się Robertson, który po strzale - nomen omen - głową, trafił tylko w poprzeczkę. Piłkarze Atletico, gdy już wydawało się, że całkiem dali sobie narzucić styl gospodarzy, zaczęli skutecznie grać atakiem pozycyjnym. Starali się zagrozić bramce lewą stroną, gdzie aktywny był Correa, ale wszystko kończyło się przed polem karnym lub w "16" lub zbyt twarda gra kończyła się odgwizdaniem faulu dla liverpoolczyków. W ostatnich minutach "The Reds" próbowali jeszcze bardziej podkręcić tempo i mieli okazje, by przesądzić sprawę, ale brakowało precyzji i zimnej krwi. Coś może o tym powiedzieć Robertson, który miał świetną piłkę i nieatakowany mógł oddać znakomity strzał, ale postawił na siłę i futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Prawdziwą sensacją powiało w drugiej, ostatniej minucie doliczonej do czasu podstawowego. Po wrzutce z rzutu wolnego Saul strzałem głową skierował piłkę do bramki. Pojawił się gigantyczny wybuch radości, ale został ostudzony po paru sekundach, gdy sędzia liniowy zasygnalizował pozycję spaloną. Trener Klopp i kibice na Anfield mogli bardzo głęboko odetchnąć. W tym samym momencie sędzia zakończył regulaminowy czas gry. Dogrywka rozpoczęła się iście spektakularnie! "The Reds" po czterech minutach zdobyli drugiego gola, którego strzałem na raty, najpierw głową, a później nogą z kilku metrów, zdobył Firmino. Jeśli ktoś uwierzył, że Atletico już się nie podniesie, to musiał nie znać zawodników Simeone, choć największa w tym zasługa koszmarnego błędu Adriana. Bramkarz Liverpoolu w zupełnie niegroźnej sytuacji podał wprost do nogi Felixa. Ten od razu posłał krótkiego passa do Llorente, który nie zmarnował takiej okazji. Hiszpan zza pola karnego przymierzył precyzyjnie, przy dalszym słupku i dał madrytczykom upragnionego gola. To nie był koniec popisu gości, a nosem do zmian po raz kolejnym popisał się Simeone, który w 103. min wprowadził na plac gry Moratę. I właśnie dwójkowa akcja zmienników, Moraty i Llorente, dwie minuty później zaowocował drugim golem. Llorente miał przed sobą dwóch rywali, a po chwili także trzeciego, jednak nie był przez nich specjalnie naciskany. Hiszpan to wykorzystał i precyzyjnym strzałem z dystansu, przy słupku, zmieścił piłkę w siatce. W ostatnim kwadransie Liverpool potrzebował prawdziwego cudu, czyli strzelenia dwóch goli, żeby awans do ćwierćfinału LM stał się faktem. Nie dość, że nic takiego nie nastąpiło, to jeszcze Atletico zadało nokautujący cios w 121. minucie. Morata otrzymał podanie na wolne pole i w sytuacji sam na sam pokonał golkipera gospodarzy. W taki sposób wygrana Atletico 3-2 nad gigantem i wielki awans stał się faktem! Liverpool - Atletico Madryt 2-3 po dogr. (1-0, 1-0) Bramki: Georginio Wijnaldum (43), Roberto Firmino (94) - Marcos Llorente (97, 105+1), Alvaro Morata (120+1). Sędzia: Danny Makkelie (Holandia). Pierwszy mecz: 0-1; awans Atletico Madryt. Liga Mistrzów: Wyniki, strzelcy, terminarz