Kapitan reprezentacji Polski jest liderem klasyfikacji strzelców obecnej edycji Champions League. Ma na koncie 10 trafień, a do siatki rywali trafiał w każdym z pięciu dotychczasowych meczów fazy grupowej. Dobrą passę ma zamiar prolongować w środowy wieczór. Liczy zarazem na przełamanie, bowiem na listę snajperów nie wpisał się w trzech ostatnich potyczkach ligowych. Jeśli na Allianz Arena ekipa z Monachium pokona finalistę z poprzedniego sezonu, będzie jedynym zespołem z kompletem punktów po fazie grupowej. Bawarczycy mają już zapewnione pierwsze miejsce i awans do 1/8 finału. Podobnie Tottenham - tyle że z drugiego miejsca. Dzisiejsza konfrontacja ma więc charakter - pomijając aspekt finansowy - głównie prestiżowy. Pomny tego opiekun gości, Jose Mourinho, nie zabrał do Niemiec swego najlepszego strzelca Harry’ego Kane’a (sześć goli w bieżącej edycji LM). Na przedmeczowej konferencji prasowej tryskał dobrym humorem i pozwolił sobie na radę pod adresem szkoleniowca gospodarzy Hansa-Dietera Flicka. - Lewandowski to bardzo ważna postać dla Bayernu. W meczu z nami może doznać kontuzji i nie zagrać w najbliższy weekend. Na miejscu trenera zastanowiłbym się dwa razy, czy na pewno wpuszczać go na boisko - rzucił z błyskiem w oku menedżer Tottenhamu. Wzięto te słowa za żart, ale... Mourinho najlepiej pamięta, co "Lewy" zrobił przed sześcioma laty. Jako zawodnik Borussii Dortmund strzelił Realowi Madryt cztery gole właśnie na arenie Champions League. Trenerem "Królewskich" był wówczas Portugalczyk. Wkrótce potem namawiał Lewandowskiego do przenosin na Santiago Bernabeu, wysyłając do niego zalotne SMS-y. Jak wiemy, z tego flirtu ostatecznie nic jednak nie wyszło... UKi Liga Mistrzów - zobacz wyniki i tabele fazy grupowej