"Niepokój, emocje i napięcie. Ogromne napięcie. Borussia była o jednego gola od dokonania czegoś niezwykłego przeciwko Realowi, którego nieopisane cierpienie trwało do ostatnich minut" - podsumował z kolei portal as.com. Pierwsza bramka na stadionie w Dortmundzie padła w 23. minucie, po błędzie Portugalczyka Pepe, który chciał głową podać do bramkarza. We wszystko wmieszał się jednak Marco Reus, który przejął piłkę i bez problemu minął Ikera Casillasa. "To będzie niezwykle trudny wieczór Realu..." - napisała wówczas "Marca" w relacji na żywo. Przypomniano również, że w 16. minucie Argentyńczyk Angel Di Maria zmarnował rzut karny, podyktowany za zagranie ręką Łukasza Piszczka. "Druga bramka, kiedy po strzale w słupek Roberta Lewandowskiego do siatki ponownie trafił Marco Reus, padła znów po błędzie obrony. Raz jeszcze Real pokazał, że nie radzi sobie w tak ważnych meczach" - relacjonowano na stronie internetowej dziennika. "Casillas! Casillas! Casillas! Święty Iker! Madryt cierpi, ale wspaniale interweniuje bramkarz" - zauważył "As" w drugiej połowie, po tym jak Hiszpan wybronił kolejny groźny strzał Ormianina Henricha Mchitarjana w 69. minucie. "Casillas uratował Madryt przed piekłem" - wtórował serwis abc.es. W przerwie dziennikarze "Asa" sprawiali wrażenie pogodzonych z porażką. "Ten mecz nie mógł potoczyć się gorzej dla podopiecznych Carlo Ancelottiego. Zamiast zamknąć spotkanie, strzelając gola z rzutu karnego, musieli odpierać lawinę ataków Borussii" - napisano. W rozgrywanym jednocześnie spotkaniu Chelsea Londyn pokonała przed własną publicznością 2-0 ekipę Paris Saint Germain. Do półfinału awansował zespół z Anglii, który we Francji przegrał 1-3, ale zdobył bramkę na wyjeździe.