Guardiola bardzo się zirytował, gdy zapytano go o transfer Erlinga Haalanda. Po 9 latach Manchester City żegna się z Sergio Aguero i będzie potrzebował środkowego napastnika. Niestosowne jest rozważanie kandydatury 20-latka z Borussii Dortmund tuż przed rywalizacją obu drużyn w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Ile kosztuje najlepsza defensywa Premier League? O zatrudnienie Haalanda zabiegają wszystkie największe kluby Europy. Jest fenomenem. W 50 meczach Borussii zdobył 49 goli. Z dziesięcioma bramkami otwiera listę najskuteczniejszych tego sezonu Ligi Mistrzów. Na dodatek jego ojciec razem z agentem Mino Raiolą objeżdżają Europę z pytaniem "kto da więcej?". Barcelona? Real Madryt? A może właśnie Manchester City, którego możliwości finansowe są nieograniczone? Szefowie Borussii chcieliby zatrzymać Haalanda na kolejny sezon, ale wątpliwe, by się to mogło udać. Popyt jest zbyt duży. Klub z Dortmundu żyje przecież z promocji i transferów piłkarzy. Ousmane Dembele kosztował go 15 mln euro, a po jednym sezonie odszedł do Barcelony za 105 mln. Okoliczności transferu były przykre. Francuz bojkotował treningi, gdy Borussia nie chciała go puścić na Camp Nou. Doświadczenie wskazuje, że piłkarze wciąż rządzą swoim losem, nawet wbrew zapisom w kontraktach wiążących ich z klubami. Jak będzie w przypadku Haalanda? Póki co Norweg postraszy defensywę Manchesteru City - jedną z najlepszych w Europie. O tym z jakim trudem i za jak olbrzymie kwoty budował ją Guardiola, można napisać długą rozprawę. To właśnie Katalończyk w Manchesterze bił rekordy transferowe jeśli chodzi o obrońców. Zakup Rubena Diasa tego lata rozwiązał wreszcie sprawę. W 31 meczach Premier League City straciło 21 bramek, w wielkich ligach Europy lepsze jest tylko Atletico Madryt i rewelacyjny lider we Francji Lille (po 19). Guardiola poprawił grę defensywną całego zespołu. - Odkąd przestaliśmy tracić głupie gole, jest nam zdecydowanie łatwiej - mówi pomocnik Kevin de Bruyne. Belg uznawany jest za najwybitniejszego gracza w City, ale najlepszy jest aktualnie Ilkai Gundogan sprowadzony w 2017 roku z Borussii. W pięć lat w Dortmundzie zdobył 15 goli. W Manchesterze ma 16 bramek w tym sezonie. To jest kluczowe dla drużyny grającej bez klasycznego środkowego napastnika. Egzamin Pepa Guardioli Gundogan wyrósł na gwiazdę, ale zachwyca cała drużyna. 14 pkt przewagi w tabeli ligi angielskiej nad Manchesterem United jest niemal gwarancją tytułu. Najważniejszy egzamin Guardiola zdaje jednak właśnie teraz, w Champions League. Zaczynał pracę z drużyną latem 2016 roku tuż po tym jak Manuel Pellegrini poprowadził ją do półfinału Ligi Mistrzów. Pep nigdy tego nie powtórzył. A przecież na przebudowę drużyny wydał 950 mln euro. Od początku zespół Guardioli był traktowany jako jeden z faworytów rywalizacji europejskiej. Nieograniczone środki finansowe, genialny trener, najszersza kadra w europejskim futbolu - to były atuty, które skazywały Manchester City na sukces w Lidze Mistrzów. Logika i rzeczywistość nie miały ze sobą dotąd wiele wspólnego. Lekcje pokory Guardiola i jego zespół dostawali w 1/8 finału lub w ćwierćfinale od Monaco, Liverpoolu, Tottenhamu i Lyonu. A przecież teoretycznie tylko drużyna Juergena Kloppa mogła się równać z Manchesterem City. Borussia Dortmund żyje z tego, co zarobi. Nie ma szejków za właścicieli i sponsorów. Mimo wszystko co roku buduje bardzo ciekawą drużynę. I wciąż utrzymuje się w europejskiej czołówce. Grając przy tym atrakcyjny futbol. W tym sezonie jest jednak dopiero na piątym miejscu w Bundeslidze mając aż 7 pkt straty do czwartego Eintrachtu Frankfurt. W przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów może jej nie być. To będzie dodatkowy argument dla Haalanda, by odejść. Póki co Borussia chce dołączyć do listy zespołów, które dawały bogaczom z City pstryczka w nos. Wydaje się to jednak mało realne. Drużyna Guardioli w poprzednich latach traciła bardzo dużo głupich bramek. Teraz tego unika. Wszystkie atuty wydają się być po stronie lidera Premier League. Tak samo było jednak w sierpniu, gdy rywalem City w boju o półfinał Ligi Mistrzów był Lyon, który w Ligue 1 w ogóle nie zakwalifikował się do europejskich rozgrywek. A jednak drużynę Guardioli pokonał. Przy linii bocznej Pep łapał się za głowę, padał na kolana, zakrywał dłońmi twarz i musiał przełknąć gorycz porażki. Czy tak może być co sezon? Czy wreszcie magiczna granica półfinału zostanie przez zespół Guardioli osiągnięta? Dariusz Wołowski