Buffon skończył w tym roku 41 lat, przez lata był jednym z najlepszych bramkarzy na świecie, zresztą dalej jest w czołówce, w sporcie wygrał już niemal wszystko, a jeszcze ma ochotę na więcej. Dlatego miał nadzieję, że przenosząc się z Turynu do Paryża zdobędzie to, czego w kolekcji jeszcze nie ma - upragnioną Ligę Mistrzów. Po ostatniej wpadce plany te zostały mocno poddane w wątpliwość, co jednak nie zmienia faktu, że to wciąż jedna z największych osobowości w świecie sportu ostatnich dwóch dekad. Na boisku i poza nim. Osobowość, która przechodziła w czasie kariery bardzo trudne momenty. Łącznie z depresją. - To był sezon 2003/04. Miałem 25 lub 26 lat. Teraz, tak wiele lat później, mogę powiedzieć, że był to prawdopodobnie ostatni etap, przez który musiałem przebrnąć, aby osiągnąć dojrzałość. Był to rytuał przejścia od bycia nastolatkiem do stania się mężczyzną. Zdałem sobie sprawę, że dojrzewam i że obowiązki będą się tylko piętrzyły. Myślę, że reagowałem na tę sytuację podświadomie i przeżywałem wszystko wewnętrznie, dlatego czułem się rozczarowany - mówi Gigi Buffon w szczerej rozmowie z CNN International. "Byłem przygnębiony przez siedem-osiem miesięcy" - Życie nie polega na okazywaniu braku wrażliwości, młodzieńczej żywiołowości i jeździe z prędkością 1000 kilometrów na godzinę. Życie polega na przyjmowaniu odpowiedzialności, myśleniu przed działaniem i rozwadze. W jakiś sposób zauważyłem, że to wszystko jest trudne do opanowania, a moje ciało i umysł nie wytrzymują tej presji. Wpadłem w depresję, ponieważ czułem się rozczarowany swoim życiem. Szalony świat, w którym żyłem sprawił, że byłem przygnębiony przez około siedem lub osiem miesięcy - dodaje. Dzisiaj 41-latek jest już niepomiernie bardziej doświadczony, wiele widział, podchodzi do życia z większym dystansem. I wykłada swoje credo, które znalazło swoje najpełniejsze odbicie w czasie, kiedy był mistrzem świata, a jednocześnie musiał zdecydować, czy zostać w Juventusie po degradacji klubu do II ligi. - Wierzę w pewne rzeczy, w pewne wartości i jestem gotów bronić tych zasad, mimo że wymagają one od mnie wielkiego poświęcenia. To, że zostaliśmy zdegradowani, w tym samym czasie kiedy byliśmy mistrzami świata i zostałem uznawany za najlepszego bramkarza świata, nie było łatwe do przełknięcia. Jednak czułem, że nie mogę zawieść moich kolegów, piłkarzy i fanów - mówi Buffon. Dokonuje też podsumowania największych gwiazd, z którym występował na boisku, choć nie chce mówić o kolegach z drużyny, bo - jak twierdzi - "przyjaźń z nimi może wpłynąć na jego opinię". Chętnie opowiada za to o brazylijskim Ronaldo ("obserwowanie jego umiejętności w latach 90. było niewiarygodne, tak jak kogoś z kosmosu, jak pierwszego Marsjanina na tej planecie!". - Potem muszę wymienić Messiego, Cristiano Ronaldo i Zidane'a. Nie mogę go pominąć - przekonuje włoski bramkarz. Impresje z Musée d'Orsay Paryż był dla niego wyborem oczywiście sportowym, ale - jak się okazuje - nie tylko. Gigi ma bowiem pasje, które w świecie sportu niekoniecznie są bardzo rozpowszechnione. Lubi sztukę, a szczególnie malarstwo. Lubi bywać w muzeach, choćby Musée d'Orsay zna już jak własną kieszeń. - Pierwszy raz przyjechałem tu we wrześniu, jako turysta, kiedy odwiedzałem Luwr. Chciałem przyjechać jeszcze raz, ponieważ szkoda nie odwiedzić tych muzeów, kiedy jest się w Paryżu. To już moja czwarta wizyta w Musée d'Orsay. Jeśli mam trochę wolnego czasu i nie wiem, co ze sobą zrobić, przyjeżdżam właśnie tutaj, aby się zrelaksować i spędzać czas na oglądaniu niesamowitych dzieł sztuki. Jego zainteresowanie budzi przede malarstwo impresjonistyczne. - To wspaniała galeria, choć nie mam ulubionych artystów, bo uważam, ze sztuki nie da się łatwo usystematyzować. Dzieło sztuki jest formą wyrazu artysty i albo może do nas przemawiać albo nie. Dlatego dla mnie przypinanie etykietek np. "impresjonista", "realista", "kubista", nie ma sensu. Patrzę na obraz i albo mi się podoba albo nie - przekonuje Buffon w rozmowie z CNN i dodaje, że "obrazy lub dzieła sztuki stają się jeszcze piękniejsze, gdy artysta umieszcza je w kontekście historycznym, ponieważ można wówczas łatwiej zinterpretować to, co twórca miał na myśli. - Wtedy potrafię je jeszcze bardziej docenić. Jego gra, mimo ostatniej wpadki, też zostanie właściwie oceniona? Remigiusz Półtorak