"Mogą nas nienawidzić. Mam to w d... Od teraz, jak zobaczę kibiców United tankujących swoje samochody, będę się cieszył, bo przecież ich pieniądze będą zasilać konto mojego klubu" - mówił na początku 2009 roku Noel Gallagher, jeden z założycieli grupy "Oasis", po tym, jak Manchester City zaczął być ostro krytykowany za to, że jego właścicielem został oskarżany o łamanie praw człowieka szejk Mansour bin Zayed bin Sultan Al Nahyan ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zdarzały mu się zresztą ostrzejsze wypowiedzi. "P....ć Wengera i jego socjalistyczny pogląd na futbol. P....ć wszystkie bzdury na temat utraty naszej tożsamości. Jakiej tożsamości? Fakty są takie, że przez ostatnie 30 lat byliśmy olewani" Nie trzeba dodawać, że te słowa wywołały burzę na Wyspach Brytyjskich. Jednak fani "The Citizens" byli zachwyceni, bo gwiazdor powiedział tak naprawdę to, co każdy z nich myślał. Gitara po ojcu Jak to się stało, że bracia, którzy założyli niemal kultowy zespół "Oasis", są tak mocno kojarzeni z Manchesterem City? Mimo Irlandzkich korzeni Liam i Noel Gallagherowie wychowywali się w Longsight, na przedmieściach Manchesteru. Na Main Road, czyli stadion, na którym do 2003 roku swoje mecze rozgrywali "The Citizens" mieli ledwie kilka kroków. Z reguły chłopców na stadion po raz pierwszy zabiera ojciec. W ich wypadku było tak samo, choć ojciec kojarzył im się głównie z biciem i awanturami. Dom nie był dla nich schronieniem, dlatego bracia sporo czasu spędzali poza nim, sprawiając zresztą problemy, wagarując. Zaczęli zadawać się z kibicami Manchesteru City, których w okolicy nie brakowało. I powoli sami zaczęli wsiąkać w kibicowskich klimat. Kiedy ojciec w końcu odszedł, zostawił po sobie coś, co odmieniło życie Noela. Gitarę. Muzyka była dla całej trójki braci (najstarszy Paul jest najmniej znany) rodzajem odskoczni. Pierwszy zespół znalazł Liam, który jako wokalista dołączył do "The Rain" i zaproponował zmianę nazwy na "Oasis". Noel, który pisał i komponował mnóstwo utworów, dołączył do grupy później, zostając jednak jej liderem. I tak w 1994 roku pojawił się album "Definitely Maybe", a rok później "(What's the Story) Morning Glory?" z takimi hitami jak "Wonderwall" czy "Don't Look Back in Anger". Była to najlepiej sprzedającą się w Wielkiej Brytanii płyta w latach 90. To otworzyło braciom drzwi do wielkiej kariery i sprawiło, że o dwójce fanów "The Citizens" usłyszał cały świat. Płakał jak dziecko Zbudowanie sobie mocnej pozycji w świecie show-biznesu spowodowało, że bracia Gallagherowie coraz częściej wypowiadali się na temat futbolu. Często ich komentarze były równie dosadne jak ten przytoczony na początku. Zdarzały im się tez niewybredne żarty z rywali i trenerów. Coś o tym wie chociażby sir Alex Ferguson. Taki styl bycia sprawiał, że fani Manchesteru City pokochali kontrowersyjnych braci i z wypiekami na twarzy czekali, na ich kolejne wypowiedzi. Zresztą przez pewien czas byli chyba nawet bardziej rozpoznawalni niż sam zespół. Kiedy rządy w klubie objął szejk Mansour, potrzeba było kogoś, kto publicznie zabierze głos. I zrobił to Noel, w swoim stylu stwierdzając, że petrodolary wpakowane w jego ukochaną drużynę nie sprawiają, że traci ona swoją tożsamość. Dla fanów "Obywateli", po kilkudziesięciu chudych latach, przyszedł w końcu okres prosperity i nie zamierzali obrażać się na nowych sponsorów, szczególnie, że ich rywale już wcześniej pozyskali możnych, zagranicznych sponsorów. Kibice potrzebowali jednak trybuna i dokładnie kimś takim został Noel Gallagher. Nie tylko jednak cięty język sprawiał, że fani w niebieskiej części Manchesteru go kochają. Autentyczna pasja obu braci i szczere oddanie klubowi przez wiele lat, nawet kiedy ten plątał się po niższych ligach, są bardzo doceniane przez wszystkich. Noel po zdobyciu mistrzostwa w 2012 roku, na które w klubie czekano 44 lata, przyznał, że płakał jak dziecko. Przyjaciele piłkarzy Rola braci Gallagher w drużynie z Manchesteru jest nie do przecenienia. Mają dobre kontakty nie tylko z kibicami, ale również z piłkarzami, z których kilku jest wręcz fanatykami twórczości "Oasis", choć zespół rozpadł się przecież rok po tym, jak szejk Mansour objął rządy w "The Citizens". Mimo tego, że muzycy nie są już tak popularni jak w latach 90., nadal chętnie pojawiają się w mediach, komentując sprawy związane z klubem. Teraz role nieco się odwróciły i to oni stali się kibicami Manchesteru City, a nie, jak można było uznać wcześniej, to "Obywatele" byli drużyną, której kibicowali słynni bracia. Zresztą Noel, który podczas świętowania mistrzowskiego tytułu dostąpił nawet zaszczytu wejścia do szatni ze świętującymi piłkarzami, wydaje się niemal integralną częścią klubu. Nie pełni w nim żadnej funkcji, choć jest jego niepisanym ambasadorem. "Wonderwall" Teraz przed "The Citizens" wielki dzień. Na stadionie w Porto spróbują powalczyć o drugie w swoje historii międzynarodowe trofeum. Ponad 50 lat temu, w pamiętnym dla wszystkich polskich kibiców finale Pucharu Zdobywców Pucharów, pokonali na wiedeńskim Praterze Górnika Zabrze 2:1. Później dla tego klubu przyszły chude lata i dopiero kiedy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich popłynęły petrodolary, pojawiła się nadzieja na kolejny sukces. Teraz Pep Guardiola i jego podopieczni stoją przed wielką szansą, by po raz pierwszy w historii klubu wygrać Ligę Mistrzów. Eksperci to właśnie ich wskazują jako faworytów starcia z Chelsea, choć wewnętrzne starcie drużyn z Premier League zapowiada się na niezwykle zacięte. Jedno, czego można być pewnym, to jakiś ostry komentarz Noella Gallaghera. A czy po meczu w Porto, podobnie jak kiedyś po zdobyciu mistrzostwa, fani "The Citizens" będą mieli okazję zaśpiewać "Wonderwall" ("Obiekt westchnień")? I czy Pep Guardiola, jak to zrobił ostatnio, paląc cygaro, zaintonuje z którymś z piłkarzy "Don’t look back in anger"? Przekonamy się już w sobotę 29 maja!