Patrząc na składy obu rywali nie każdy by się domyślił, że Borussia to klub żyjący z promocji i sprzedaży piłkarzy, tymczasem City dysponuje właściwie nieograniczonymi środkami na transfery. Najwyżej wycenianym graczem w obu ekipach jest norweski napastnik Erling Haaland, lider strzelców tej edycji Ligi Mistrzów (10 goli), który w pierwszym meczu asystował przy bramce Marco Reusa. Borussia-City. Krok od sensacji Reus to też potencjalnie piłkarz światowej klasy, którego karierę torpedują urazy. Gdyby nie delikatne zdrowie, grałby dziś w klubach z absolutnego topu. A tak od czasu do czasu zachwyca w Dortmundzie. Borussia dysponując skromnymi środkami od lat utrzymuje kontakt z europejską czołówką, mając w kadrze wielu ciekawych graczy, choćby kontuzjowanego od początku marca Jadona Sancho. Wciąż jest w kadrze 36-letni Łukasz Piszczek, choć w tym sezonie zagrał tylko w 12 meczach. Dla Polaka to może być pożegnanie z Ligą Mistrzów (po sezonie odejdzie z Dortmundu). Jego największym wzlotem był finał na Wembley w 2013 roku. Po losowaniu par ćwierćfinałowych LM, ta wydawała się najbardziej niezrównoważona. Manchester City jest bezdyskusyjnym liderem Premier League, Borussia zajmuje dopiero piątą pozycję w Bundeslidze. Widoki na grę w przyszłym sezonie Ligi Mistrzów ma marne. Toteż wszyscy sądzą, że Haaland na Signal Iduna Park nie zostanie. Jego agent Mino Raiola objeżdża Europę w poszukiwaniu nowego miejsca pracy. Potencjalnym kupcem jest City, które gra ostatnio bez klasycznego środkowego napastnika. Póki co liczy się jednak tu i teraz. Borussia - ostatni klub z Niemiec w Lidze Mistrzów - jest dziś o krok o sensacji. Wystarczy jej minimalne zwycięstwo nad City 1-0, bo osiem dni temu przegrała zaledwie 1-2. Drugiego gola straciła w 90. minucie. Pep Guardiola to wyjątkowo ciekawy przypadek trenera. W Barcelonie był objawieniem. Wygrał z nią Ligę Mistrzów dwa razy (2009 i 2011). Został guru w wieku zaledwie 40 lat. Uważano, że zrewolucjonizował futbol. Gdy pojawił się w Bayernie już po kilku tygodniach znać było na drużynie z Bawarii jego rękę. Gra krótkimi podaniami, wysoki pressing, wyglądały pięknie, ale na Alianz Arena drużyna Guardioli trzy razy odbiła się od półfinału Ligi Mistrzów. Pobita przez Real Madryt, Barcelonę i Atletico Madryt. Borussia-City. Zła seria Guardioli Pep odszedł do Manchesteru latem 2016 roku. Przyjął posadę w klubie, który właśnie zagrał w półfinale Champions League prowadzony przez Manuela Pellegriniego. Chilijczyk nie uniknął z wolnienia. Wszystkim wydawało się oczywiste, że kwestią czasu jest, gdy City zasiądzie na europejskim tronie. Co roku bukmacherzy widzą w zespole Guardioli faworyta Ligi Mistrzów, tymczasem on konsekwentnie przepada przed półfinałem. Passa porażek z Monaco, Liverpoolem, Tottenhamem i Lyonem jest zawstydzająca, bo tylko The Reds byli dla City równym rywalem. Jeśli drużyna Katalończyka potrafiła odpaść z Monaco, Tottenhamem i Lyonem, to dlaczego nie z Borussią? Mimo wszystko wynik 1-0 będzie dla gospodarzy bardzo trudny do osiągnięcia. City gra znakomicie w ataku i obronie. Jego bilans bramkowy w tej edycji Ligi Mistrzów to 19-2. W Premier League 67-23. Drużyna Guardioli nie traci głupich bramek jak w poprzednich latach. Ma szeroką kadrę więc plaga urazów w czasach pandemii jest dla niej mniej dotkliwa. Ostatni mecz ligowy z Leeds zakończył się jednak sensacyjną porażką lidera 1-2 (wracający do zdrowia Mateusz Klich był na ławce). Goście przez pół meczu grali w dziesiątkę, zwycięską bramkę zdobyli w 90. minucie. Guardiola mierzył się ze swoim trenerskim guru Marcelo Bielsą. - Zasłużyliśmy na zwycięstwo, choć sprawiedliwiej byłoby, gdyby wygrało City - powiedział Argentyńczyk świadomy paradoksu tego stwierdzenia. Czy dziś trener Borussii Edin Terzić będzie miał okazję powiedzieć to samo? Dla Guardioli byłaby to wielka, osobista porażka, gdyby po wydaniu setek milionów euro na transfery City po raz piąty odbiło się od ściany w Lidze Mistrzów. Dariusz Wołowski