Nieoficjalnie wiadomo, że nowa tura negocjacji w tej sprawie zaczęła się z przedstawicielami UEFA w ubiegłym tygodniu. Cel: jeszcze większe zyski dla klubów, które już dzisiaj mają ich najwięcej. Agnelli stwierdził właśnie, że "wszyscy najważniejsi w świecie futbolu rozpoczęli 'długą podróż', której zakończeniem będzie podjęcie formalnej decyzji". Przekładając na język mniej dyplomatyczny, oznacza to, że zmiany wprowadzone od tego sezonu, przyznające z urzędu po cztery miejsca dla czterech wielkich lig europejskich (Premier League, LaLiga, Serie A, Bundesliga) to jeszcze zbyt mało, choć przyniosły one, bądź mają przynieść - według dotychczasowych szacunków - 40-procentowy wzrost przychodów w latach 2018-2021. UEFA oficjalnie jest przeciwna tworzeniu jakiejkolwiek "superligi", o której mówi się od dawna i która grupowałaby tylko wybrane kluby. ECA wywiera jednak ogromną presję. Mimo że formalnie unika takiego sformułowania, kolejne działania de facto do tego dążą. Teraz mówi się o tym, że kolejnym etapem - w perspektywie pięciu lat - mogłaby być taka zmiana formuły Ligi Mistrzów, aby, zostawiając 32 drużyny jak jest teraz, zaledwie cztery z nich, te z najgorszymi wynikami, musiały z niej spaść w kolejnym sezonie. Do takich kroków zachęcałaby przedstawicieli największych klubów również coraz większa dysproporcja, którą widać szczególnie w fazie grupowej, gdzie nierzadko padają wysokie wyniki. Oznaczałoby to jednak w praktyce, że dostęp do tego elitarnego grona dla zespołów z mniejszych lig - dzisiaj osiągalny przy dużej dawce szczęścia - stanie się praktycznie niemożliwy. Jak bardzo UEFA jest w stanie się jeszcze ugiąć? Remigiusz Półtorak <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-mistrzow-1-8-finalu,cid,636,rid,3565,sort,I" target="_blank">Zobacz wyniki Ligi Mistrzów</a>