Piłkarze Borussii Dortmund, nie bez przygód, przybyli do Madrytu, by wziąć awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Po domowym zwycięstwie z hiszpańskim gigantem (4-0) w Madrycie BVB mogła dopełnić dzieła i na dwie kolejki przed końcem fazy grupowej wziąć awans. Warunek? Zwycięstwo na Wanda Metropolitano. Jeden punkt niemal dawał Borussii promocję, porażka otwierała za to przed Atletico szansę na wygranie grupy A, w której Borussia dzieli i rządzi od początku tegorocznych zmagań. Gospodarze mecz rozpoczęli bardzo ostro, nie patyczkowali się w walce o piłkę z ekipą BVB, co zaraz podniosło ciśnienie w obu ekipach i przyniosło zażartą walkę w pierwszym kwadransie meczu. Szansę miał dla Atletico Angel Correa, ale Roman Buerki pewnie złapał piłkę i bramka nie padła. Borussia rozgrywała piłkę, wymieniała dziesiątki podań i starała się przenieść ciężar gry na połowę rywali. Ci szukali szybkich ataków i kontr, ale nie byli w stanie przedrzeć się przez defensywę Niemców, którą świetnie ustawiał Buerki. Wreszcie Atleti dopięli swego, a Saul Niguez jako pierwszy zawodnik w tym sezonie LM trafił do bramki Dortmundu. W 33. minucie gospodarze skontrowali BVB, świetnie z lewej flanki podał w pole karne Felipe Luis, a Saul wpadł w pole karne i zamknął akcję świetnym strzałem. Ekipa Diego Simeone poczuła krew i śmiało ruszyła na bramkę Niemców. Znakomitą okazję miał Thomas Partey, który uderzył na bramkę Borussii i trafił w poprzeczkę. Próbował szczęścia Antoine Griezmann, ale znakomicie jego uderzenie wybronił Buerki. Do przerwy Atletico prowadziło 1-0, choć - tak jak w pierwszym meczu - nie grało skutecznie w ofensywie i to był najniższy wymiar kary dla BVB. Niemcy przed przerwą ani razu nie zatrudnili Jana Oblaka. W drugiej odsłonie Borussia starała się odzyskać kontrolę nad meczem, ale Atletico nie oddawało pola, raz po raz nacierało i nie pozwalało rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Raz po raz ekipa z Madrytu zatrudniała Buerkiego, za to Oblak mógł się w bramce wynudzić, bo w zadziwiający sposób ofensywna gra BVB nie istniała we wtorek. Dość wspomnieć, że po godzinie gry Borussia nie miała na koncie celnego strzału na bramkę rywala. Atletico? Wykonało siedem takich prób, w tym jedną skuteczną. W 65. minucie szansę po podaniu Paco Alcacera miał zmiennik Raphael Guerreiro, ale i jego strzał minął bramkę Atletico, choć mógł oznaczać remis 1-1. Dortmund z każdą kolejną minutą coraz lepiej radził sobie w ataku, coraz odważniej nacierał i coraz mocniej starał się wyrównać. Nie było jednak dogodnej okazji, nawet po wejściu na plac gry Mario Goetze. Mistrz świata miał uratować zespół, ale zamiast tego BVB przyjęła w końcówce drugi cios. Tym razem Antoine Griezmann dostał znakomite podanie w kontrataku od Thomasa, pognał środkiem pola na bramkę przyjezdnych i zimną krwią rozstrzygnął spotkanie. Borussia straciła pierwsze gole i punkty w tym sezonie LM, nie wzięła awansu, za to Atleti zrównali się z nią dorobkiem punktowym i walka o pierwsze miejsce w grupie A wciąż jest otwarta. We wtorkowy wieczór wyjątkowym wyczynem popisał się polski defensor BVB Łukasz Piszczek. Były reprezentant Polski rozegrał w barwach Borussii swój 44. mecz w Lidze Mistrzów, co jest wyrównaniem klubowego rekordu, który do tej pory należał do Stefana Reutera, ikony dortmundczyków z lat 90. Jeśli nasz defensor rozegra jeszcze jeden mecz dla Borussii w LM, będzie samodzielnym rekordzistą. Atletico Madryt - Borussia Dortmund 2-0 (1-0)Bramki: Saul Niguez (33), Antoine Griezmann (80)