Mieliśmy asystę Zbigniewa Bońka przy zwycięskim golu dla Juventusu w naznaczonym katastrofą finale na Heysel. Była wspaniała gra Józefa Młynarczyka w wygranym dla Porto starciu z Bayernem. W końcu "Dudek Dance" w Stambule zapewniający tytuł najlepszego klubu w Europie Liverpoolowi. To, czego dokonał w półfinałowym starciu z najbardziej utytułowanym klubem świata Robert Lewandowski jest chyba jeszcze bardziej niewiarygodne. Ośmieszał Pepe, Varana i Ramosa Wystarczy przypomnieć, że nigdy drużyna prowadzona przez Jose Mourinho nie straciła w jednym spotkaniu Champions League aż czterech bramek. Portugalczyk słynie z żelaznej ręki do defensywy, którą Lewandowski rozbił wczoraj w drobny mak. To, co wyprawiał z Pepe, ale także Varanem i Sergio Ramosem przypominało zabawę z graczami z niższej ligi. Każda z bramek była inna, za każdym razem Polak pokazywał kunszt i wszechstronność, którymi zupełnie przyćmił Cristiano Ronaldo. Od dziesięcioleci nie było piłkarza zdolnego dokonać takich rzeczy na tym poziomie rywalizacji o najważniejsze klubowe trofeum. W 1960 roku fenomenalny Ferenc Puskas zdobył cztery gole w finale na Hampden Park w Glasgow oglądanym przez 135 tys. widzów. Real pokonał wtedy Eintracht Frankfurt 7-3. Musiały upłynąć aż 53 lata, by ktoś zbliżył się do osiągnięcia legendarnego Węgra, choć przed rokiem Leo Messi wbił pięć bramek Bayerowi Leverkusen, ale stało się to w 1/8 finału Ligi Mistrzów. W półfinale z Chelsea czterokrotny król strzelców rozgrywek nie trafił do siatki ani razu. Jego akcje skoczyły czterokrotnie "Lewandowski wart jest czterech" - napisał największy hiszpański dziennik "El Pais". Tylko przypadkiem robiąc aluzję do sytuacji Polaka w Borussii Dortmund. Klub dał mu czas do maja, by zdecydował, czy chce zostać, czy odejść. Hans Joachim Watzke był niewzruszony, proponował Lewandowskiemu podwyżkę do 3,3 mln euro rocznie, Polak żądał 4,5 mln, czyli tyle, ile zarabiają w Dortmundzie najlepsi Marco Reus, Mats Hummels i Mario Goetze. Dziś wiadomo, że polski napastnik wart jest każdych pieniędzy, zwłaszcza, iż wychowany w Dortmundzie Goetze zdecydował się na przeprowadzkę do Bayernu. Tajemnicą poliszynela jest, że w Bawarii ma wylądować także Polak, być może więc Borussia nie ma już nawet szans go zatrzymać. Przyszłość polskiego napastnika nurtuje dziś całą piłkarską Europę. O ile już przed meczem w Hiszpanii, kraju mistrzów świata i Europy uważano go za najgroźniejszą broń Borussii, o tyle dziś jego akcje skoczyły czterokrotnie. Na tle Gonzalo Higuaina i Karima Benzemy wyglądał jak futbolowy artysta. Prawdopodobnie bramki Polaka zniweczą wielkie marzenie Realu o "La Decima" (10. Puchar Europy), a także wpłyną na losy Mourinho. Jeśli Portugalczyk nie wygra z Realem Champions League, jego misja madrycka zmieni się w klęskę. Niewiarygodne, że w kraju, w którym większość ludzi uprawiających zawodowo piłkę nie istnieje na europejskim rynku, doczekaliśmy napastnika takiego kalibru. Lewandowski przyćmił nie tylko 28 gwiazd na Signal Iduna Park, ale nawet to, czego dokonał Bayern w hitowym starciu z Barceloną przerywając czas królowania w Champions League Leo Messiego. Jakikolwiek komplement, który można sobie wymyślić pasowałby dziś do Lewandowskiego. Jest mocnym kandydatem do tytułu najbardziej kompletnego środkowego napastnika w światowej piłce. Jeszcze 6,5 roku temu kosztował 5 tys. zł A przecież zaledwie 6,5 roku temu Legia oddała go do Znicza Pruszków za 5 tys. zł. Potem mógł do niej jeszcze wrócić, ale trener Jan Urban stwierdził, że ma w klubie Bartłomieja Grzelaka, który w sezonie 2011-2012 zagrał trzy ostatnie mecze w Cracovii. Nie ma co się jednak pastwić nad pomyłką Urbana, nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że zdarzy się kiedyś taki wieczór, jak ten na Signal Iduna Park. Cztery bramki Polaka dają wielką szansę na pierwszy w historii niemiecki finał w Champions League. O ile awans Bayernu był prawdopodobny, o tyle zwycięstwo Borussii nad Realem zdawało się graniczyć z cudem. Jeszcze po 45 minutach wczorajszego meczu. Do bramki na 1-0, Lewandowski dołożył klasyczny hat trick w drugiej części gry. Gdy stawał do wykonania rzutu karnego, można było przypuszczać, że przesadnie igra ze szczęściem. Kopnął piłkę mocno, w środek bramki, by po raz czwarty pokonać ulubieńca Mourinho Diego Lopeza. Tego samego, któremu czterech wielkich napastników Manchesteru United (Rooney, van Persie, Welbeck i Hernandez) wbiło dwie bramki w ciągu 180 minut rywalizacji. Peany na cześć Polaka pisze dziś cała europejska prasa. Czterema golami wbitymi Realowi, a także dziesięcioma w tej edycji Champions League wchodzi do pierwszego szeregu gwiazd piłki. Mając niespełna 25 lat i najlepszy czas wciąż przed sobą. Jedynym cieniem pozostaje reprezentacja Polski, na wyciągnięcie jej z otchłani nie wystarczą jednak dwie nogi. Nawet gdyby były tak cenne jak te Ronaldo i Messiego. Autor: Dariusz Wołowski Dyskutuj z autorem na jego blogu